
To rzadki przypadek: otrzymaliśmy list od Czytelniczki. W czasach maili, sms-ów i informacji przesłanych komunikatorami ręcznie napisała do nas Pani z Bielska Podlaskiego. I - co ciekawe - chociaż cieszymy się opinią portalu prezentującego konserwatywne wartości i podobno sprzyjającemu prawicy jest to list od zwolenniczki Lewicy. Tym bardziej czujemy się zobligowani do zaprezentowana go na naszych łamach.
Szanowny Panie Redaktorze, sądzę, że jest Pan ostatnią deską ratunku, gdyż podejmuje Pan nietuzinkowe, trudne, niewygodne tematy dotyczące m. in. Województwa Podlaskiego, a nie każdy ma taką cywilną odwagę. Przechodząc do sprawy proszę o uprzejmie o pomoc w zajęciu się następującą kwestią dotyczącą tak zwanych "drukowania" podpisów poparcia choćby ostatnich wyborów prezydenckich. Jestem wieloletnią członkinią Podlaskiej Lewicy - SLD i widzę, że ten proceder ma się dzięki kilku osobom w najlepsze. Niestety panowie czują się bezkarni śmiejąc się wszystkim w twarz. A są nimi sekretarz wojewódzki Jan T. (pełne nazwisko do wiadomości redakcji) wykładowca w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Białymstoku - emerytowany oficer Państwowej Straży Pożarnej, Arkadiusz W. (pełne nazwisko do wiadomości redakcji) + ojciec osobisty prawnik przewodniczącego Lewicy z centrali, Andrzej A. (pełne nazwisko do wiadomości redakcji) przewodniczący podlaskiej organizacji OPZZ - pracownik ENEA Białystok, Tomasz M. (pełne nazwisko do wiadomości redakcji) nauczyciel w Zespole Szkół Elektrycznych w Białymstoku.
Pod kandydaturą na fotel prezydencki zostało "zebrane" kilkanaście tysięcy podpisów - pytanie do PKW ile z nich jest prawidłowych??
Ciekawa jestem czy sprawa się wyjaśni czy zostanie jak zwykle zamieciona pod dywan.
List zamieszczamy zachowując oryginalną pisownię i przekażemy do regionalnych organów PKW celem weryfikacji.
Sprawą na pewno będziemy zajmowali się dalej.
Redakcja
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie