
Możliwe, że świat się zawali, bo Białystok to już na pewno, jeśli prezydent nie będzie miał pensji w najwyższej możliwej wysokości wraz z wieloma dodatkami. Tylko tak można zrozumieć zwoływanie sesji nadzwyczajnej wyłącznie w tej jednej sprawie, która okazała się być tak samo ważna, jak klęska żywiołowa.
Cały świat dziś wstrzyma oddech na to, co się stanie na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Miasta. Jest to sprawa tak pilna i nie cierpiąca zwłoki, bo dotyczy absolutnie najpilniejszych potrzeb w Białymstoku. Nie ma nic ważniejszego niż pensja Tadeusza Truskolaskiego, który nie ma z czego żyć i na dodatek jest gnębiony i dyskryminowany przez radnych. Dlatego mieszkańcy Białegostoku zapłacą za tak ważną debatę, skoro nasze miasto może się zawalić, albo przynajmniej zniknąć z mapy, z powodu niższego wynagrodzenia najważniejszej osoby, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi nad Białką.
Na początku trzeba sobie powiedzieć, że za każde posiedzenia Rady Miasta płacą mieszkańcy Białegostoku. I to dlatego takie posiedzenia odbywają się wyłącznie raz w miesiącu. Zdarza się, że posiedzenia zwołuje się dwa lub trzy razy w miesiącu, w trybie nadzwyczajnym, kiedy istnieje bardzo pilna potrzeba podjęcia szybkich decyzji. Dotyczy to sytuacji nagłych, wymagających natychmiastowego działania. Dlatego napisaliśmy wyżej, że kwestia wynagrodzenia Tadeusza Truskolaskiego najwyraźniej jest równa klęsce żywiołowej, skoro każe mieszkańcom Białegostoku płacić jeszcze za posiedzenia w takiej sprawie, gdzie jest wyłącznie jeden punkt do rozpatrzenia i dotyczy możliwe najwyższej pensji oraz dodatków jakie można w Polsce otrzymywać sprawując urząd prezydenta.
- Sesje nadzwyczajne powinny być zwoływane tylko w sprawach bardzo pilnych i palących dla Miasta Białystok. W tym przypadku, sprawa podwyższenia wynagrodzenia dla pana prezydenta, to nie jest sprawa pilna i paląca, to nie jest pewnego rodzaju sytuacja klęski żywiołowej. Sprawa podwyższenia wynagrodzenia dla pana prezydenta nie powinna być procedowana w trybie sesji nadzwyczajnej – mówił radny i wiceprzewodniczący Komisji Rewizyjnej Henryk Dębowski.
Sprawę zwołania sesji nadzwyczajnej można tłumaczyć wyłącznie tym, że to sąd pracy wskazał przeprowadzenie mediacji do 5 maja 2017 roku. Do sądu zaś Tadeusz Truskolaski poskarżył się, kiedy radni obniżyli mu wysokość wynagrodzenia w ubiegłym roku. Do mediacji powinni usiąść radni i prezydent. Z tym, że w aktualnym stanie rzeczy, o negocjacjach mowy nie ma i nawet się na nie nie zanosi. Powodem jest przedłożony projekt uchwały, dla której radni spotkają się na sesji nadzwyczajnej. Prezydent zwyczajnie postawił swoje warunki radnym, bez żadnej dyskusji. Już w punkcie pierwszym wnioskuje o: „miesięczne wynagrodzenie zasadnicze i dodatek funkcyjny w maksymalnej wysokości określonej dla prezydenta miasta na prawach powiatu w rozporządzeniu Rady Ministrów przywołanym w podstawie prawnej niniejszej uchwały”.
- My cały czas jesteśmy gotowi do rozmów. Problem polega na tym, że nigdy pan prezydent tego nie zrobił w naszym kierunku – to po pierwsze. A po drugie, jak rozumieć mediacje, kiedy prezydent przychodzi z gotowym projektem uchwały, gdzie wynagrodzenie podnosi sobie do maksymalnej kwoty nie rozmawiając z nami, nie przedstawiając żadnych argumentów. Bo może coś się zmieniło od ostatniego razu, gdy rozmawialiśmy na temat jego wynagrodzenia i być może są przesłanki, aby to wynagrodzenie zmienić. A tu pan prezydent postawił nas przed faktem dokonanym. Propozycje padły do naszych kolegów jeszcze w sądzie, żeby usiąść i porozmawiać, ale pan prezydent wręczył gotowy glejt i na tym dyskusja się skończyła. To jest niepoważne – wyjaśniała radna Katarzyna Siemieniuk.
- Wielokrotnie zapraszaliśmy prezydenta i wiceprezydenta do rozmów na różne wspólne, ważne tematy dla miasta. Pan prezydent jako stronę nas zaprosił tylko raz, kiedy dotyczyło to tych terenów, które Jagiellonia wydzierżawiła w pierwszym przetargu. Tylko w tym przypadku odbyło się wspólne spotkanie pana prezydenta osobiście, przedstawicieli radnych i strony wnioskodawców, czyli Jagiellonii, a mamy dwa i pół roku kadencji za sobą – mówił radny Paweł Myszkowski.
Prezydent już wcześniej mógł się odnieść do argumentów radnych, kiedy dyskutowali nad obniżeniem mu wynagrodzenia jesienią zeszłego roku. Wówczas w ramach dyskusji wyszedł wraz z radnymi swojego klubu z sali obrad. Po czym nie słuchając nikogo, stwierdził, że jest dyskryminowany politycznie. A kolejnym już krokiem było złożenie pozwu do sądu pracy o przywrócenie wysokości pensji, jaką otrzymywał od wielu lat. Dyskusji nie podjął żadnych z radnymi. I najwyraźniej teraz też nie zamierza, skoro w ramach mediacji przedkłada do przyjęcia własny projekt uchwały licząc na to, ze radni po prostu go przyjmą.
- My jesteśmy gotowi do rozmów z panem prezydentem. Sąd zasugerował mediacje. Podkreślam, mediacje. Ale mediacje nie powinny się odbywać w trybie sesji nadzwyczajnej. Mediacje są prowadzone nie po to, aby już w holu sądowym pan prezydent wyjął swój projekt uchwały, gdzie jego wynagrodzenie jest podniesione do maksymalnego poziomu. To według mnie nie są mediacje, a pan prezydent źle rozumie formę mediacji – dodawał radny Henryk Dębowski.
Dlatego nie ma rozmów z przedstawicielami klubów, ani z radnymi i nie będzie. Będzie tylko ustawienie sprawy wyłącznie w jednym kierunku. Można ten kierunek odczytywać tylko w taki sposób, że albo prezydentowi radni przyznają maksymalnie wysokie wynagrodzenie, albo on dalej będzie czuł się dyskryminowany. Stąd zamiast mediacji zwołana jest sesja nadzwyczajna, na której tylko prezydent przedstawił swoje warunki. Przy okazji wyszło na jaw, że ta sprawa jest najważniejsza i najpilniejsza, jaka w tej chwili w całym Białymstoku jest do załatwienia.
Przypominamy w tym miejscu, że Tadeusz Truskolaski, choć być może nie ma za co żyć, dlatego domaga się tej sesji nadzwyczajnej, za którą zapłacą mieszkańcy Białegostoku, to otrzymuje wynagrodzenie z trzech źródeł. Do chwili obecnej nie pojawia się na posiedzeniach komisji branżowych, nie odpowiedział radnym na wiele zarzutów wyrażonych w raporcie z kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej, odnośnie między innymi nielegalnie przyznanych dodatków swoim zastępcom i innym wysokim urzędnikom, czy też podwójnego księgowania i kilku innych poważnych uchybień własnych oraz podległych mu pracowników.
Ogólnie pewnie klęska żywiołowa to przysłowiowy „pikuś” w porównaniu do dramatu człowieka, jaki rozgrywa się na oczach mieszkańców. Maksymalne wyciskanie pieniędzy z kieszeni mieszkańców jest sprawą najwyższej wagi i nie ma nic ważniejszego na świecie. Nawet konkursy na dyrektorów placówek oświatowych, co do których są poważne zastrzeżenia, ani sprawy, które się toczą w białostockiej prokuraturze, nie są na tyle istotnymi problemami, którymi w ogóle warto się zajmować. Za to maksymalna wysokość pensji wymaga natychmiastowego działania najważniejszej osoby stąpającej po ziemi nad Białką.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jak zwykle stronniczy artykuł :) Merytorycznie nie wnosi on nic poza przekonaniami "pani redaktor". Fakty przedstawione w jedyny słuszny sposób bez kontekstu. Artykuły tworzone przez panią Agnieszkę od dawna przesiąknięte są jawną niechęcią do Prezydenta. Same artykuły jednak są lepsze niż relacje wideo których po prostu nie da się słuchać ze względu na problemy ze złożeniem zdania.
Co to robi TUBA PROPAGANDOWA polsatu i TVN 24 z ludzi ? PRZYGLUPÓW Jak tego gośćia
Ooo, chyba Radny Piotr J. znowu uaktywnił się ze swoim alter ego. Znowu trójca skacze na prezydenta. Pani redaktor i 2 radnych. Ciekawe co zrobicie jak pis straci poparcie. Nie ma gdzie przeskoczyć. Ups....