
Dziś naszym gościem i komentatorem wydarzeń w IV lidze jest Piotr Szydłowski, trener MOSP-u. Opowiadał o swoim zespole i rewolucji, która zaszła w MOSP-ie. Mowa też była o pędzącej IV lidze. A to był pracowity czas dla ekip czwartoligowych, którzy przez 10 dni rozegrali aż 3 mecze. Bez pudła dalej pędzi Olimpia Zambrów, a bez wygranej pozostaje już tylko Sparta Augustów, która właśnie zmieniła trenera. Zaskoczeniem początku rozgrywek jest beniaminek: Pionier Brańsk, który zajmuje wysokie drugie miejsce i kibice zastanawiają się czy to początek wielkich aspiracji tej ekipy.
27 sierpnia, środa
Ekipa ze Szczuczyna w poprzedni weekend nieoczekiwanie straciła punkty z beniaminkiem z Krynek więc rehabilitacja u siebie z innym czwartoligowym nowicjuszem była obowiązkiem. I Wissa zadanie zrealizowała. Losy spotkania rozstrzygnęły się już w I połowie, kiedy do bramki augustowskiej trafili Oleksandr Dziuba i Vadym Voronchenko. W drugiej połowie Penaranda podwyższył na 3:0, ale Sparcie udało się zmniejszyć przewagę gospodarzy po trafieniu Gabriela Romatowskiego. Minutę później gola nadzieje gości prysły po kolejnym strzale Penarandy. Usatysfakcjonowana Wissa utrzymała prowadzenie, a Sparta po prostu nie potrafiła nic z tym zrobić. I skończyło się trzecią z rzędu porażką ekipy z ulicy Tytoniowej.
Wissa Szczuczyn - Sparta Augustów 4:1 (3:0). Bramki: Oleksandr Dziuba 21, Vadym Voronchenko 25, Camilo Penaranda 50, 59 - Gabriel Romatowski 58. Żółte kartki: Mariusz Łupiński (Wissa) Wojciech Łada (Sparta). Sędziował: Jakub Kaseja.
Wissa: Denys Kravchuk - Oleksandr Dziuba, Adrii Chaika, Patryk Choma (46 Krystian Pawczyński), Paweł Adamiec (46 Mariusz Łapiński), Dariusz Korytkowski (72 Jesus Mosquera), Willy Mendnueta, Kacper Poreda (46 Camilo Penaranda), Yehor Skorino, Łukasz Świderski Vadym Voronchenko (46 Krystian Dzięgielewski).
Sparta: Vladyslaw Krymski - Błażej Fuks, Sebastian Sienkiewicz, Mikołaj Hołownia (70 Bartłomiej Łada), Wojciech Łada, Emilio Jacinto Nevarez, Darec Funke, Jacob Suprun (52 Damian Pachucki), Michał Kossyk (46 Daniel Kruza), Fedir Maslov (65 Karol Kamiński), Gabriel Romatowski.
Tur Bielsk Podlaski zanotował pierwszą porażkę w sezonie przegrywając na wyjeździe z Warmią Grajewo 1:0. "Wilczki" u siebie zaliczyli kolejne dobre spotkanie, a bielszczanie mimo zaciętej walki nie zdołali zdobyć choćby punktu. Jedynego gola w meczu strzelił Dawid Kalinowski w 68. minucie, wykorzystując prostopadłe podanie i pokonując bramkarza Tura.
Warmia stworzyła w meczu więcej groźnych sytuacji. Trzykrotnie szansę na zdobycie bramki miał Karpiński, jednak brakowało mu skuteczności. Sam strzelec gola, Kalinowski, niedługo po zdobyciu bramki trafił w słupek z bliskiej odległości.
Tur, osłabiony brakiem dwóch kluczowych zawodników, również miał swoje okazje. W 3. minucie po rzucie rożnym obrońca rywali zablokował strzał Bazylewskiego. Najlepsza szansa pojawiła się jednak pod koniec meczu, gdy po faulu na Onaciku sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Bazylewski, ale jego strzał po ziemi minął słupek, pozbawiając Tur szansy na wyrównanie.
Warmia Grajewo - Tur Bielsk Podlaski 1:0 (0:0). Bramka: Dawid Kalinowski 69. Żółte kartki: Szymon Turczewski, Szymon Sobolewski, Marcin Pawnuk (Warmia), Maksymilian Tchórzewski, Marcin Bazylewski, Damian Onacik (Tur). Sędziował: Krzysztof Jabłonowski.
Warmia: Kacper Radziszewski - Mateusz Grabarz (75 Szymon Sobolewski), Szymon Turczewski, Edison, Sebastian Zabłocki, Bartosz Sawicki (64 Wiktor Gęgotek), Rafał Kalinowski, Szymon Żabiuk (81 Dominik Niemyjski), Mikołaj Siemieniuk, Dawid Kalinowski (89 Marcin Pawnuk), Jakub Karpiński (75 Kacper Śleszyński).
Tur: Michał Nos - Krystian Kulikowski, Daniił Padzialinski, Daniel Daniłowski, Maksymilian Tchórzewski - Daniel Siemieniuk (58 Rafał Kulikowski), Olaf Wysocki, Igor Michajłow (75 Andrzej Lewczuk), Bartosz Gulewicz (58 Dawid Nowakowski) - Paweł Popik (46 Damian Onacik), Marcin Bazylewski.
To był hit kolejki i starcie ekip, które od lat są tradycyjnymi kandydatami do trzecioligowego awansu. Gospodarze zaczęli ten sezon nie tak dobrze jak oczekiwali: zaliczyli domową wtopę z Wissą Szczuczyn. W spotkaniu z rozpędzoną Olimpią Ruch zagrał naprawdę dobry mecz. Decydujący gol został zdobyty w doliczonym czasie gry. Strzelił go wprowadzony w końcówce meczu Marcel Gąsior, najnowszy nabytek drużyny z Zambrowa. Jego precyzyjne uderzenie w drugiej minucie doliczonego czasu gry zapewniło Olimpii cenne trzy punkty i coraz wyraźniej pokazują, że fotela lidera nie zamierzają odpuścić.
Ruch Wysokie Mazowieckie - Olimpia Zambrów 0:1 (0:0). Bramka: Marcel Gąsior 90+2. Żółte kartki: Jakub Mikołajczyk, Kamil Gryk, Michał Mościcki, Rafał Kiczuk (Ruch), Luvas Giovani (Olimpia). Czerwona kartka: Jakub Mikołajczyk (90+2, Ruch - za 2. żółte). Sędziował: Radosław Jemielity.
Ruch: Damian Maksymowicz - Kamil Gryko, Łukasz Grzybowski, Rafał Kiczuk, Aleksander Kuźma, Jakub Mikołajczyk, Michał Mościcki, Adrian Romanowski, Kamil Sakowicz (29 Oskar Mazgoła), Jakub Witkowski, Kamil Zalewski (75 Tymoteusz Kostro).
Olimpia: Paweł Rutkowski - Armin Wasiluk, Lucas Giovani, Przemysław Jastrzębski, Mateusz Jastrzębski (70, Michał Czarnecki, Patryk Malinowski, Krystian Mantur, Junior Radziński, Łukasz Trąbka (61 Tomasz Piekut), Michał Steć (77 Marcel Gąsior).
MOSP przełamuje, Supraślanka tonie
To był mecz dwóch ekip, które słabo zaczęły sezon. Bardzo odmłodzony MOSP po trzech przegranych z rzędu był zdeterminowany aby wreszcie się przełamać. Przeżywająca kryzys Supraślanka (też bez wygranej) osłabiona odejściem czołowych graczy tylko w pierwszej połowie stawiała czoła rywalom. Na przerwę ekipa Piotr Szydłowskiego zeszła prowadząc po trafieniu Adama Nikitiuka. I właśnie ten zawodnik miał w środę swój dzień: w pierwszym kwadransie drugiej połowy skompletował hat-trick i MOSP prowadził już 3:0. Kiedy na 4:0 podwyższył w 67 minucie Krzysztof Sacharewicz (jeden z kilku kluczowych graczy z poprzedniego sezonu, który pozostał na Świętokrzyskiej) było jasne, że gospodarze stracą punkty. W 68 minucie Supraśl próbował jeszcze walki po golu Damiana Bielińskiego, ale goście w 73 minucie znowu zwiększyli przewagę (drugi gol Sacharewicza). Kwadrans przed końcem rozmiary porażki na 2:5 zmniejszył Dominik Kozłowski i tak zakończył się ten mecz. MOSP wreszcie wygrał, a Supraślanka znalazła się w strefie spadkowej.
Supraślanka Supraśl - MOSP Białystok 2:5 (0:1). Bramki: Damian Bieliński 68, Dominik Kozłowski 75 - Adam Nikitiuk 25, 56, 60, Krzysztof Sacharewicz 67, 74. Żółte kartki: Borys Tupalski (Supraślanka), Kamil Boroda (MOSP). Sędziował: Marcin Cieciorko.
Supraślanka: Michał Abramczyk - Dmytro Bergin (78 Michał Kapla), Damian Bieliński, Bartosz Dejneka, Mateusz Kalinowski, Dominik Kozłowski, Szymon Kuczyński (88 Patryk Czarnobaj), Krystian Maciejuk, Hubert Stypułkowski (46 Daniel Samiuk), Borys Tupalski (88 Robert Zajkowski), Gabor Żukowski.
MOSP: Mateusz Sokolewicz - Patryk Mozolewski, Konrad Pawluczuk, Mateusz Targoński, Kamil Boroda, Ksawier Żukowski, Łukasz Wawiernia, Mateusz Bućko, Krzysztof Sacharewicz, Adam Nikitiuk, Kornel Sobczyk.
To był mecz dwóch sąsiadów zza miedzy. Kibice w Krypnie obejrzeli bardzo wyrównane spotkanie, w którym goście, Hetman Tykocin, okazali się lepsi od gospodarzy. Hetman wygrał 3:2, odnosząc tym samym trzecie zwycięstwo z rzędu. Pierwsza połowa to prawdziwa huśtawka nastrojów. Prowadzenie dla Krypnianki w 25. minucie zdobył Mateusz Haponik. Goście szybko odpowiedzieli – już pięć minut później do remisu doprowadził Karol Chilmon. Gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie na pięć minut przed przerwą po golu Marka Garbowskiego, jednak w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Karol Chilmon po raz drugi wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik pierwszej połowy na 2:2. Decydująca bramka padła w 51. minucie. Adam Ilczuk zdobył gola, który dał Hetmanowi Tykocin zwycięstwo i cenne trzy punkty. Mimo porażki, zawodnicy Krypnianki czują spory niedosyt, uznając, że mecz był w ich zasięgu.
"Trenujemy dalej i w kolejnych meczach będziemy walczyć o jak najlepsze wyniki" – zapowiedzieli po spotkaniu.
Krypnianka Krypno - Hetman Skłodowcy 2:3 (2:2). Bramki: Mateusz Haponik 25, Marek Garbowski 39 - Karol Chilmon 30, 45+1, Adam Ilczuk 51. Żółta kartka: Sebastian Godlewski (Krypnianka). Sędziował: Bartłomiej Ignaczuk.
Krypnianka: Mateusz Pasiecznik - Michał Osypiuk, Kamil Karpowicz (68 Adrian Kaczyński), Mikolai Kharytonau, Damian Wasilewski (56 Sebastian Godlewski), Maciej Kurcewicz, Mateusz Haponik (60 Rafał Babul), Piotr Snarski (68 Filip Kaźmierczyk), Krystian Czerech, Paweł Citkowski, Marek Garbowski (56 Kacper Karwowski).
Hetman: Kosma Kurz - Dawid Chilmon (80 Karol Obidziński), Karol Chilmon, Karol Czajkowski, Michał Dymek, Jakub Gałaszewski, Kamil Huczko (70 Maciej Dymek), Adam Ilczuk (70 Rafał Maliszewski), Patryk Kaczyński, Oliwier Kułakowski (65 Patryk Sawicki), Przemysław Maliszewski.
Drużyna trenera Przemysława Masłowskiego odniosła historyczne, wyjazdowe zwycięstwo na boiskach IV ligi. Pionier Brańsk po dwóch remisach zaczął regularnie wygrywać. Na boisku w Śniadowie zaaplikował rywalom aż sześć goli. Zaczęło się w 9 minucie od trafienia Karola Stysia (strzelił w tym meczu jeszcze dwa gole). Gospodarze bronili się: w 28 minucie wyrównali po trafieniu Szymona Jaworowskiego. Na przerwę goście schodzili jednak z prowadzeniem po golu Eryka Kajewskiego z 41 minuty. Od razu po przerwie kolejne gole dołożyli Styś i Piotr Kosiński i przy prowadzeniu 4:1 była to już pełna dominacja gości. Kolejne trafienia dołożyli Styś i Paweł Zabrocki. W pomeczowym wywiadzie trener Masłowski podkreślił, że jego zespół ma duże ambicje.
- Nam ciągle jest mało, chcemy więcej, chcemy dobrze grać, a jak będziemy dobrze grali to będzie nam to przynosiło zwycięstwa – powiedział zapowiadając, że drużyna nie zamierza spocząć na laurach i będzie walczyć o kolejne ligowe punkty.
KS Śniadowo - Pionier Brańsk 1:6 (1:2). Bramki: Szymon Jaworowski 28 - Karol Styś 9, 50, 66, Eryk Kajewski 41, Piotr Kosiński 64, Paweł Zabrocki 74. Żółte kartki: Filip Cudakiewicz (Śniadowo), Paweł Zawadzki, Piotr Kosiński (Pionier). Sędziował: Dawid Deptuła.
Śniadowo: Daniel Wysocki - Daniel Kopeć (65 Karol Choiński), Sebastian Kadłubowski, Igor Cychol, Tomasz Brzozowski, Filip Cudakiewicz (59 Jakub Piasecki), Michał Tarnowski (79 Pawel Zalewski), Kamil Dobrowolski, Szymon Jaworowski, Krystian Kadłubowski (55 Kacper Baczewski), Piotr Pisiak.
Pionier: Przemysław Masłowski - Tymoteusz Kulik, Pawel Zabrocki, Piotr Kosiński, Mikołaj Zajkowski (87 Jakub Kondraciuk), Mateusz Jambrzycki (70 Wojciech Łuczaj), Andrzej Kosiński, Kamil Żur, Mikołak Zawadzki (85 Kacper Skowroński), Eryk Kajewski (78 Filip Zimnoch, Karol Styś (80 Piotr Zdanowicz).
Trener Leszek Zawadzki w przedmeczowym wywiadzie (TUTAJ) zapowiadał, że w środę Promień zrehabilituje się pokonując Orła. I niewiele brakowało, a zadanie byłoby zrealizowane. Spotkanie było pełne zwrotów akcji i emocji, a wynik ważył się do ostatniego gwizdka. Gospodarze rozpoczęli z impetem. Już w 4. minucie Patryk Ołów pokonał bramkarza Orła, dając swojej drużynie prowadzenie. Mimo to, w drugiej połowie Orzeł ruszył do odrabiania strat. Ich wysiłki zostały nagrodzone na kwadrans przed końcem, kiedy to Karol Domurat strzelił wyrównującą bramkę. Chwilę później, w 80. minucie, strzelec pierwszej bramki, Patryk Ołów, otrzymał czerwoną kartkę, osłabiając Promień. Mimo walki do samego końca, żadna z drużyn nie zdołała zdobyć zwycięskiej bramki, a mecz zakończył się podziałem punktów.
Promień Mońki - Orzeł Kolno 1:1 (1:0). Bramki: Patryk Ołów 4 - Karol Domurat 76. Żółte kartki: Patryk Ołów, Kacper Głódź, Jakub Stachurski (Promień), Patryk Sokołowski (Orzeł). Czerwona kartka: Patryk Ołów (84, Promień - za 2. żółte). Sędziował: Jarosław Rogoza.
Promień: Piotr Bikowski - Maciej Odyjewski, Kamil Lisiewicz (86 Jesse Gyekye Andoh), Kacper Głódź, Stanisław Siemieńczuk, Jakub Chojnowski, Patryk Ołów, Łukasz Wiszniewski, Dawid Stachelek, Damian Putra, Jakub Stachurski.
Orzeł: Adam Ałajko - Reinaldo Melao, Przemysław Milewski, Patryk Choiński (55 Marcos Santana, 65 Bartosz Piankowski), Patryk Sokołowski, Karol Domurat, Adrian Laskowski, Filip Pilch (75 Patryk Kijek), Marcin Trzciński, TOmasz Filipkowski, Patryk Banach.
Młodzież wygrała w Krynkach
Odmłodzona ekipa Turośnianki długo czekała na pierwszą wygraną w tym sezonie. Pora na to nadeszła na boisku beniaminka z Krynek, który również bardzo chciał posmakować czwartoligowej wygranej. Goście rozegrali naprawdę dobry mecz. Rozpoczęło się jednak od prowadzenia gospodarzy, kiedy to Kamil Leszczyński pokonał bramkarza Turośnianki strzałem z dystansu. Później jednak to goście przejęli kontrolę nad spotkaniem. Dwie bramki dla Turośnianki zdobył Cezary Kuprianowicz, a po jednym trafieniu dołożyli Jakub Demiańczuk i Krystian Rakowski, pieczętując tym samym historyczną wygraną.
Gospodarze, po niezłej pierwszej połowie, w drugiej zaprezentowali się znacznie gorzej, co jak sami przyznali, "obnażyło ich słabości". Porażka oznacza, że beniaminek będzie musiał jeszcze poczekać na swoje pierwsze zwycięstwo w lidze.
LZS Krynki - Turośnianka Turośń Kościelna 1:4 (1:2). Bramki: Kamil Leszczyński 6 - Jakub Demiańczuk 21, Cezary Kuprianowicz 41, 69, Krystian Rakowski 62. Żółte kartki: Karol Deryng (Krynki), Grzegorz Kulikowski (Turośnianka). Sędziował: Jakub Rutkowski.
LZS: Krystian Piecko - Juliusz Artemiuk, Karol Deryng, Kamil Leszczyński (63 Hubert Brzozowski), Damian Mielesza (55 Jaromir Gałka), Hubert Sawicki, Daniel Słoma, Jacek Stefanowicz, Przemysław Szymanowicz, Sebastian Taudul, Karol Zalewski (15 Kamil Kasacki, 55 Marcel Murzyn).
Turośnianka: Karol Dołkin - Blażej Żero, Dadmian Danilewicz, Michał Klejno (80 Aleks Mordasewicz), Maciej Kubeł - Jakub Bołtuć, Grzegorz Kulikowski (35 Cezary Kuprianowicz), Igor Niemancewicz (72 Michał Łaszkiewicz)- Krystian Rakowski (65 Patryk Dziekoński), Kacper Łupiński (70 Marek Nowakowski), Jakub Demiańczuk.
Czarni Czarna Białostocka - KS Michałowo, 10 września, godz. 18.00.
30 sierpnia, sobota
Ekipa z Michałowa pauzowała w środowej kolejce, a po wcześniejszej wygranej z Supraślanką ekipa prowadzona przez Grzegorza Szymańskiego miała wielkie nadzieje, że w grze z faworyzowanym Ruchem uniknie przegranej. Nadzieje prysły już po pół godzinie, kiedy Ruch prowadził już 3:0 (dwa gole strzelił doświadczony Kamil Zalewski, a jeden Tymoteusz Kostro. Wprawdzie miejscowym odpowiedzili golem Alberta Straszyńskiego (32 minuta), ale Ruch też miał dobrze nastawiony celownik i 3 minuty przed przerwą do bramki trafił Aleksander Kuźma. Gospodarze odpowiedzieli golem do szatni autorstwa Kacpra Szadłowskiego. Druga połowa była już popisem gości, którzy zaaplikowali rywalom kolejne trzy bramki (w tym dwie Zalewskiego, który po weekendzie zajmuje 3. miejsce w ranking snajperów z 6 bramkami). Ostatecznie ekipa z Michałowa zaliczyła trzecią przegraną różnicą 5 goli w tym sezonie, co stawia defensywę tej drużyny jako najbardziej dziurawą w IV lidze.
KS Michałowo - Ruch Wysokie Mazowieckie 2:7 (2:4). Bramki: Albert Straszyński 32, Kacper Szadłowski 45 - Kamil Zalewski 13, 27, 57, 82, Tymoteusz Kostro 18, Aleksander Kuźma 43, Jakub Kaliszczyk 61. Żółte kartki: Łukasz Roszkowski (Michałowo), Rafał Kiczuk (Ruch). Sędziował: Jakub Rutkowski.
Michałowo: Jakub Kondrusiewicz - Bartosz Borowik (75 Wiktor Szepietowski), Karol Chrzanowski (60 Franciszek Klimowicz), Damian Grabowski (65 Michał Kosikowski), Wiktor Kalinowski, Łukasz Roszkowski, Albert Straszyński (67 Jakub Toczyłowski), Kacper Szadłowski (85 Kamil Trofimczuk), Marek Tomczyk, Łukasz Wojciechowski, Jan Zysik.
Ruch: Piotr Idźkowski - Kamil Gryko (66 Przemysław Puchalski), Kamil Jackiewicz, Jakub Kaliszczyk, Rafał Kiczuk, Tymoteusz Kostro, Aleksander Kuźma (46 Jakub Witkowski), Jakub Mikołajczyk (67 Oskar Mazgoła), Michał Mościcki, Adrian Romanowski, Kamil Zalewski.
To był bardzo jednostronny mecz, w którym karty rozdawał zespół beniaminka z Brańska. Ekipa Przemysława Masłowskiego, która jeszcze kilka miesięcy temu toczyła z LZS Krynki wyrównaną walkę o drugie - premiowane awansem - miejsce w czwartoligowym towarzystwie radzi sobie wyśmienicie. Po wygranej z zespołem trenowanym przez Rafała Babula wygrała 5:0. Pierwsza połowa nie zapowiadała aż takiej dominacji brańszczan: wygrywali 2:0 po strzałach swoich doświadczonych zawodników: Andrzej Kosińskiego i Mateusza Jambrzyckiego. Po przerwie dominacja była już naprawdę wyraźna, a wprowadzony po przerwie nowy golkiper (zastąpił Mateusz Pasiecznika) jeszcze trzykrotnie wyjmował piłkę z bramki.
Pionier Brańsk - Krypnianka Krypno 5:0 (2:0). Bramki: Andrzej Kosiński 23, Mateusz Jambrzycki 35, 83, Kamil Żur 59, Karol Styś 68. Żółta kartka: Krystian Czerech (Krypnianka). Sędziował: Jarosłąw Rogoza.
Pionier: Marcin Mirończuk - Tymoteusz Kulik, Paweł Zabrocki, Piotr Kosiński (76 Oskar Zieniewicz), Tymoteusz Kulik, Mikołaj Zajkowski, Mateusz Jambrzycki (88 Julian Kondrciuk), Andrzej Kosiński, Kamil Żur (70 Filip Zimnoch), Paweł Zawadzki (55 Wojciech Łuczaj), Eryk Kajewski, Karol Styś (81 Piotr Zdanowicz).
Krypnianka: Mateusz Pasiecznik (46 Kacper Laskowski) - Michał Osypiuk (62 Adrian Magnuszewski), Mikolai Kharytonau, Maciej Kurcewicz, Rafał Babul (43 Krystian Czerech), Mateusz Haponik (58 Damian Wasilewski), Piotr Snarski, Paweł Citkowski, Kacper Karwowski, Marek Garbowski (46 Sebastian Godlewski), Alieksei Liavontsyeu.
Czwarta liga to rozgrywki pełne niespodzianek. I taką niewątpliwie był wynik w sobotnim meczu w Tykocinie. Rozpędzony Hetman po trzech zwycięstwach był faworytem w grze z dołującą na początku ligi Supraślanką (do soboty bez wygranej). I początek nie zapowiadał, że będzie inaczej: na prowadzenie gospodarzy w 7 minucie wyprowadził niezawodny Adam Ilczuk (już 6 goli w tym sezonie, jeszcze jeden dorzucił i w tym meczu). Przyjezdni odpowiedzieli gradem goli: najpierw po kwadransie gry strzelił Krystian Maciejuk, a potem do bramki Hetmana trafił Michał Grochowski (zaliczył hattricka). Golem do szatni na 3:1 podwyższył Dmytro Bergin. Hetman po przerwie poderwał się jeszcze po golu Ilczuka na 2:3, ale goście odpowiedzieli kanonadą i dopiero przy 2:5 w doliczonym czasie gry rozmiary przegranej na 2:5 zmniejszył Michał Dymek.
Hetman Skłodowcy Tykocin - Supraślanka Supraśl 3:5 (1:3). Bramki: Adam Ilczuk 7, 55, Michał Dymek 90+2 - Krystian Maciejuk 16, Michał Grochowski 23, 57, 85 Dmytro Bergin 45+1. Żółte kartki: Karol Chilmon, Adam Ilczuk, Rafał Maliszewski (Hetman), Borys Tupalski (Supraślanka). Sędziował: Paweł Mackiewicz.
Hetman: Michał Abramczyk - Dmytro Bergin (73 Stanisław Sobecki), Michał Grochowski, Bartosz Dejneka, Mateusz Kalinowski (58 Borys Tupalski), Dominik Kozłowski (88 Franciszek Zdanowicz), Szymon Kuczyński, Krystian Maciejuk (85 Robert Zajkowski), Hubert Stypułkowski, Daniel Samluk, Gabor Żukowski.
Supraślanka: Kosma Kurz - Dawid Chilmon (65 Rafał Maliszewski), Karol Czajkowski, Michał Dymek, Jakub Gałaszewski (71 Maciej Dymek), Kamil Huczko, Adam Ilczuk (71 Karol Obidziński), Patryk Kaczyński (80 Szymon Pilis), Oliwier Kułakowski (60 Patryk Sawicki), Przemysław Maliszewski.
- To był wyrównany mecz, który powinien był zakończyć się remisem. No, ale nasz młody zespół dopiero zbiera doświadczenia - podsumował Piotr Szydłowski, trener MOSP.
Faktycznie: było to wyrównane spotkanie w Białymstoku. Mimo ambitnej postawy, gospodarze musieli uznać wyższość rywali, którzy wykorzystali błąd w obronie. Pierwsza połowa nie przyniosła bramek. Obie drużyny miały swoje szanse, jednak brakowało im skuteczności. Na początku meczu groźnie uderzali Mateusz Sawicki, a strzał Adama Nikitiuka został z trudem obroniony przez bramkarza gości. Po zmianie stron, w 67. minucie Czarni wyszli na prowadzenie po niefortunnym golu samobójczym Kamila Borody, który nie dogadał się z bramkarzem MOSP-u. Mimo to, gospodarze nie odpuścili. Niecałe trzy minuty później Mateusz Sawicki poprowadził indywidualną akcję i doprowadził do wyrównania, pokonując bramkarza GKS-u.
MOSP do końca walczył o zwycięstwo. W 82. minucie Kamil Boroda zrehabilitował się za samobójczego gola, popisując się indywidualną akcją i zmuszając bramkarza gości do obrony, po której piłka wyszła na rzut rożny. W doliczonym czasie gry Tymoteusz Kazberuk groźnie uderzył z woleja, ale bramkarz zdołał obronić strzał.
MOSP Białystok - Czarni Czarna Białostocka 0:2 (0:0). Bramki: Kamil Boroda 67-samobój, Micha Siwicki 70. Żółte kartki: Franciszek Komosiński, Mateusz Bućki (MOSP), Bartosz Gliński (Czarni). Sędziował: Adrian Bazylewski.
MOSP: Mateusz Sokolewicz - Patryk Mozolewski, Konrad Pawluczuk, Mateusz Targoński, Kamil Boroda, Ksawier Żukowski, Łukasz Wawiernia (75 Franciszek Komosiński), Mateusz Bućko, Krzysztof Sacharewicz, Adam Nikitiuk (75 Bartosz Krzynowek), Kornel Sobczak (71 Tymoteusz Kazberuk).
Czarni: Filip Suchocki - Dawid Drozdowski, Sebastian Jagielski (87 Mateusz Trosko), Bartosz Gliński, Mateusz Szuchnicki - Dominik Betko (69 Kamil Perkowski) - Miłosz Hołowacz (85 Karol Kuczyński), Jan Chomko (46 Michał Siwicki), Rafał Kałłaur), Dominik Ciereszko - Mateusz Sawicki (46 Sebastian Stepańczenko).
Olimpia w IV lidze jest jak walec: rozjeżdża rywali niezależnie od tego gdzie i z kim gra. W sobotę ekipa z Zambrowa pewnie pokonała Wissę rozstrzygając sprawę już w pierwszych dwudziestu minutach: szybko rozjechali strzelili dwa gole. Wyjątkowo na liście strzelców nie znalazł się supersnajper Olimpii i rozgrywek czwartoligowi czyli Przemysław Jastrzębski. A potem zambrowianie zwolnili i pilnowali wyniki. Dlaczego nie nastrzelali więcej goli? Bo Wissa jest nieobliczalna i potrafi użądlić, więc gdy się prowadzi 2:0 z takim przeciwnikiem to dobra drużyna szanować wynik i dowieźć go do ostatniego gwizdka meczu najmniejszym kosztem. A goście? Oni też pamiętali wysokie wygrane Olimpii i to, że szaleńcze ataki mogłyby się skończyć kolejnymi bramkami. Olimpia zrobiła swoje, Wissa przyjęła na klatę.
Olimpia Zambrów - Wissa Szczuczyn 2:0 (2:0). Bramki: Krystian Mantur 16, Michał Czarnecki 20. Żółte kartki: Adam Łazarski (Olimpia), Camilo Penaranda, Jesus Mosquera (Wissa). Sędziował: Daniel Niemyjski.
Olimpia: Paweł Rutkowski - Armin Wasiluk, Lucas Giovani, Przemysław Jastrzębski, Mateusz Jastrzębski (70 Damian Jaczewski), Michał Czarnecki (64 Sebastian Dąbrowski), Patryk Malinowski, Krystian Mantur, Junior Radziński (77 Marcel Gąsior), Tomasz Piekut (70 Mateusz Malec), Michał Steć (77 Adam Łazarski).
Wissa: Denys Kravchuk - Oleksandr Dziuba, Camilo Mosquera (73, Yehor Skorino, Adrii Chaika, Kacper Poreda (46 Paweł Adamiec), Łikasz Świderski (85 Patryk Choma), Krystian Dzięgielewski (73 Rafał Trzonkowski), Krystian Pawczyński, Vadym Voronchenko (85 Daniel Grala), Camilo Penaranda (73 Damian Zaczkowski).
Spotkanie beniaminków, w którym żaden w tym sezonie jeszcze nie wygrał i miał na koncie tylko po remisie. Mogło być dwóch rannych (remis) lub jeden szczęśliwiec. I wyszło, że szczęśliwi byli goście. Przed meczem awizowali, że będą osłabieni brakiem kilku graczy (Zalewski, Szymanowicz, Deryng, Zatouka i Norbert Niegowski, który w ostatniej chwili okna transferowego zdecydował się wzmocnić Koronę Dobrzyniewo w A klasie). Zaczęło się jednak dobrze dla ekipy trenera Mirosława Mojsiuszki (był to jego ostatni mecz w roli trenera Sparta, od czwartku zastąpił goJanusz Janusz Limberger). Potem jednak do głosu doszli goście, którzy przed przerwą odpowiedzieli 3 trafieniami. Po przerwie Sparta dokonywała zmian, ale obrazu meczu to nie zmieniałą: goście pilnowali skrupulatnie przewagi. I to oni mogli cieszyć się po końcowym gwizdku sędziego. A Sparta? Utkwiła na dnie tabeli i władze klubu uznały, że zmiana trenera może coś tu zmienić. Czy mają rację?
Sparta Augustów - LZS Krynki 1:3 (1:3). Bramki: Gabriel Romatowski 9 - Kamil Leszczyński 14, 32, Kamil Machlajewski 19. Żółte kartki: Jacinto Nevarez, Wojciech Łada (Sparta). Sędziował: Bartłomiej Ignaczuk.
Sparta: Vladyslav Krymskyi - Błażej Fuks, Sebastian Sienkiewicz, Mikołaj Hołownia, Wojciech Łada, Jacinto Nevarez, Darec Funke, Damian Pachucki (70 Michał Kossyk), Daniel Kruza (46 Jacob Suprun), Fedir Maslov, Gabriel Romatowski (65 Bartłomiej Łada).
Krynki: Krystian Piećko - Juliusz Artemiuk (90 Zbigniew Hlebowicz), Jaromir Gałka (15 Kamil Kasacki), Maciej Jurczenia, Kamil Leszczyński (72 Marcel Murzyn), Kamil Machlajewski, Damian Mielesza, Hubert Sawicki, Daniel Słoma, Jacek Stefanowicz (82 Hubert Brzozowski), Sebastian Taudul (90 Marcin Griń).
Przed tym meczem trener monieckiej drużyny Leszek Zawadzki powtarzał, że Promieniowi dobrze gra się z ekipą Tura Bielsk Podlaski. Zapowiedź okazała się prorocza. Promień triumfował w tym spotkaniu. Pierwsza bramka padła w 14. minucie po błędzie defensywy Tury. Piłka, która była w zasięgu Daniłowskiego, nie została opanowana, co wykorzystał Odyjewski, zdobywając gola dla Promienia.
Przez resztę meczu Tura miała przewagę w posiadaniu piłki i prowadziła liczne akcje, jednak brakowało im skuteczności. Najlepszą okazję do wyrównania miał w 83. minucie Daniłowski, który po przejściu do ataku minął bramkarza, ale jego strzał trafił w słupek. W końcówce meczu Promień Mońki, który cały czas utrzymywał trzech graczy do kontrataków, wykorzystał jeden z nich, a Wiszniewski ustalił wynik na 2:0.
A bielszczanie? W mediach społecznościowych przyznali, że było to jeden z ich najsłabszych spotkań. I zapowiedzieli rehabilitację!
Tur Bielsk Podlaski - Promień Mońki 0:2 (0:1). Bramki: Maciej Odyjewski 14, Łukasz Wiszniewski 90. Żółte kartki: Daniil Padzialiński, Daniel Daniłowski, Olaf Wysocki, Damin Plisiuk (Tur), Patryk Pawełko. Sędziował: Krzysztof Jabłonowski.
Tur: Michał Nos - Krystian Kulikowski, Daniił Padzialinski, Daniel Daniłowski, Maksymilian Tchórzewski - Daniel Siemieniuk (61 Dawid Nowakowski), Olaf Wysocki (61 Paweł Popik), Igor Michajłow (79 Andrzej Lewczuk), Bartosz Gulewicz (46 Damian Onacik) - Patryk Niemczynowicz, Marcin Bazylewski.
Promień: Piotr Bikowski - Jakub Stachurski, Damian Purta, Dawid Stachelek, Dawid Wiszowaty, Jesse Andoh (81 Marcin Purta), Jakub Chojnowski, Stanisław Siemieńczuk (90+3 Jakub Lipski), Patryk Ołów (90+3 Szymon Kuc), Kamil Lisiewicz (74 Patryk Pawełko), Maciej Odyjewski (56 Łukasz Wiszniewski).
31 sierpnia, niedziela
Trwa czarna seria ekipy ze Śniadowa: po dwóch wygranych na początku sezonu ekipa trenera Makowskiego zaliczyła w niedzielę trzecią przegraną. Tym razem lepiej spisała się linia defensywna, która w dwóch poprzednich spotkaniach straciła aż 12 goli! W Kolnie skończyło się "tylko" na 3. Ekipa ze Śniadowa zaczęła od prowadzenia po golu Michała Tarnowskiego. Potem jednak do głosu doszli miejscowi, którzy jeszcze przed przerwą wyrównali. W II połowie przesądzili losy meczu na swoją korzyść kończąc ostatecznie na zwycięstwie 3:1.
"Czas najwyższy się przebudzić i porozmawiać sobie po męsku wyciągając wnioski.. Po dobrym początku który nie zapowiadał porażki, kolejny raz przegrywamy mecz w drugiej połowie, popełniając szkolne błędy" - podsumowali występ goście mediach społecznościowych.
Orzeł Kolno - KS Śniadowo 3:1 (1:1). Bramki: Adrian Laskowski 41, 59, Karol Domurat 86 - Michał Tarnowski 19. Żółte kartki: Patryk Sokołowski (Orzeł), Daniel Wysocki, Piotr Pisiak, Hubert Cendrowski, Krystian Kadłubowski, Michał Tarnowski (Śniadowo). Sędziował: Mateusz Jemielity.
Orzeł: Adam Ałajko - Reinaldo Melao, Przemysław Milewski, Szymon Ożarowski, Patryk Sokołowski, Karol Domurat (90 Mateusz Banach), Adrian Laskowski (85 Patryk Choiński), Filip Pilch (59 Bartosz Piankowski), Marcin Trzciński (90 Kamil Olszak), Tomasz Filipkowski, Patryk Banach (76 Patryk Kijek).
Śniadowo: Daniel Wysocki - Daniel Kopeć, Sebastian Kadłubowski, Igor Cychol, Tomasz Brzozowski, Michał Tarnowski, Kamil Dobrowolski, Szymon Jaworowski (68 Filip Cudakiewicz), Krystian Kadłubowski, Piotr Pisiak (67 Tomasz Wróblewski), Hubert Cendrowski (46 Jakub Piasecki).
3 września, środa
Ale to była środa! Ekipa z Turośni Kościelnej rozjechała gości aż 7:0. I pierwsza połowa nie wskazywała, że ten mecz będzie prawdziwą egzekucją ambitnych gości. Polowanie na "Wilczki" zaczęło się w II połowie, kiedy to goście zaczęli strzelaninę. W 52 minucie sygnał do ataku dał Krystian Rakowski, a potem jego koledzy demolowali Kacpra Radziszewskiego, który strzegł bramki z Grajewa. Kolejne gole strzelali Kacper Łupiński, Jakub Demiańczuk, Patryk Dziekoński i Marek Nowakowski.
- Wynik mówi sam za siebie, a przewaga znacząca. Ale i tak widzę mankamenty w naszej grze - podsumował w portali podlaskapilka.pl Marcin Banicki, trener Turośnianki.
Turośnianka Turośń Kościelna - Warmia Grajewo 7:0 (1:0). Bramki: Krystian Rakowski 20, 52, Kacper Łupiński 59, Jakub Demiańczuk 60, Patryk Dziekoński 81, 85, Marek Nowakowski 88. Żółte kartki: Jakub Bołtuć, Jakub Demiańczuk (Turośnianka), Edison Fernando (Turośnianka). Sędziował: Łukasz Olszewski.
Turośnianka: Karol Dołkin - Błażej Żero, Damian Danilewicz, Michał Klejno (78 Aleks Mordasewicz), Maciej Kubeł (65 Marek Nowakowski)- Jakub Bołtuć, Igor Niemancewicz (73 Dawid Hinz), Cezary Kuprianowicz - Krystian Rakowski (54 Patryk Dziekoński), Kacper Łupiński, Jakub Demiańczuk (65 Szymon Hołowacz).
Warmia: Kacper Radziszewski - Sebastian Zabłocki, Fernandes Edison, Szymon Turczewski, Mateusz Grabarz (45 Bartłomiej Żbikowski), - Dawid Kalinowski (80 Marcin Pawnuk), Szymon Żabiuk (78 Dominik Niemyjski), Rafał Kalinowski, Bartosz Sawicki (65 Szymon Sobolewski) - Jakub Karpiński (65 Wiktor Gęgotek).
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie