
Jeśli ktoś miał nadzieję, że nowy rok będzie lepszy od minionego, to właśnie pozbywa się złudzeń. Już w pierwszej dekadzie stycznia Twitter usunął konto prywatne Donalda Trumpa, a Google zablokowało aplikację do komunikatora Parler, który cenzury nie stosuje i pozwala na swobodną wymianę zdań i poglądów, bez banowania.
Wolność, demokracja oraz wymiana poglądów właśnie dobiegła końca. Nie są to słowa na wyrost, biorąc pod uwagę to, co zrobiły jeszcze dzień wcześniej media społecznościowe. Na Twitterze i na pozostałych dużych platformach zablokowany został Donald Trump, choć wciąż jest urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych. A w związku z tym ma nieograniczony mandat do komunikowania się ze społecznością USA i całego świata. Twitter ze swojego postępowanie tłumaczył się tym, że w przypadku Trumpa, istnieje ryzyko do podżegania do przemocy w przyszłości. Bo zastosował, krótko mówiąc i wprost, cenzurę prewencyjną. Czyli coś, co jest zakazane w większości krajów, w których do niedawna gwarantowana była wolność słowa.
Była, bo już nie jest. Tym bardziej, że Google usunęło ze swojego sklepu Google Play aplikację Parler, co znacznie utrudnia użytkownikom Androida pobranie i dostęp do aplikacji. A to właśnie na tym komunikatorze od jesieni tego roku zaczęli gromadzić się zwolennicy Donalda Trumpa. Stało się to po tym, gdy jego treści oraz jego zwolenników były blokowane, a profile często wręcz usuwane. Parler powstał bowiem jako alternatywa przede wszystkim dla Twittera i nie ma co się dziwić, że jest popularny wśród osób, które zostały zbanowane w głównych serwisach społecznościowych lub sprzeciwiają się ich polityce moderacji. Ale nie tylko to oburza ludzi już na całym świecie.
„Co to w ogóle ma znaczyć? Obrzydliwa cenzura i łamanie gwarantowanej przez konstytucję USA wolności słowa! Twitter, Facebook oraz inne portale społecznościowe zbanowały konta prezydenta Stanów Zjednoczonych! Tymczasem zbrodniarz, dyktator i obrzydliwy komuch Maduro konto ma!” – skomentował dziennikarz Tygodnika Katolickiego „Niedziela” Tomasz Winiarski.
Co to w ogóle ma znaczyć? Obrzydliwa cenzura i łamanie gwarantowanej przez konstytucję USA wolności słowa! Twitter, Facebook oraz inne portale społecznościowe zbanowały konta prezydenta Stanów Zjednoczonych!
— Tomasz Winiarski (@tom_winiarski) January 9, 2021
Tymczasem zbrodniarz, dyktator i obrzydliwy komuch Maduro konto ma! pic.twitter.com/PwNxUO2hBs
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mi, że tak się stanie, że w mediach społecznościowych zostanie zablokowany prezydent USA, nie uwierzyłabym za nic w świecie. Media społecznościowe to syf tragiczny. Pora to gówno zablokować w Polsce całkowicie, zanim zaczną nam układać politykę pic.twitter.com/XlYLttDnKL
— @AgaSiewiereniuk (Krusyna) (@AgaSiewiereniuk) January 9, 2021
„A konta aktywistów Black Lives Matter, lewackich podżegaczy, Tomasza Lisa nawołującego „Polacy, na ulice, TERAZ!", Marty Lempart i jej amerykańskich odpowiedników, Antifiarzy – oczywiście bezpieczne. Mimo że lewactwo DZIEŃ W DZIEŃ sieje nienawiść i zachęca do ulicznej agresji” – napisał autor popularnego bloga Raz prozą, raz rymem - walczymy z propagandowym reżimem.
Od soboty, 9 stycznia, znów Parler powiększył się o dziesiątki tysięcy nowych użytkowników, zaś duże sieci społecznościowe, jak Twitter, Facebook, Youtube należący do Google, są krytykowane na całym świecie za swoje działanie. Wszyscy krytykujący wskazują, że zagraża to demokracji, wolności, blokuje dostępu do informacji i w zasadzie wprowadza lewacką dyktaturę. Już nawet nie tylko w internecie, ale w ogóle na świecie, skoro nie wszyscy mają możliwość wyrażania własnej opinii, czy prezentowania pomysłów, a nawet i czerpania informacji.
Krytykujący wskazują również, że dziś takie traktowanie dotyka tylko część użytkowników, o konserwatywnym czy chrześcijańskim światopoglądzie, ale w przyszłości zablokowany i pozbawiony możliwości wypowiedzi może być każdy, kto zamieścił dowolną treść, jaka nie spodoba się komukolwiek z pracowników korporacji mediów społeczościowych.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabay.com/ trump)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Popieracie faszystów jak zwykle.
Jedyny wniosek jaki można wysnuć z tej afery to taki, że powinniśmy pomyśleć o własnym, polskim twiterze, polskim odpowiedniku facebook'a czy innych komunikatorów.