Reklama

Nic nie można zaplanować i to obciąża psychicznie. Nasi przedsiębiorcy w nowej rzeczywistości

Co nie zmienia faktu, że w naszym regionie jest sporo firm, które po wybuchu epidemii koronawirusa - będącej zaczątkiem zapaści w gospodarce, gdzie całkowita skala i dalszy przebieg są dziś wciąż nie do określenia - utrzymują zatrudnienie, wytwarzają, sprzedają. I potrafiły nawet przestawić produkcję tak, by w trudnym czasie przetrwać i zarabiać. Ale to nie oznacza, że omijają je problemy, którymi w ubiegłym roku nie trzeba było się nadto przejmować. Dziś kontrahenci po prostu płacą później, a w tym czasie swoje wydatki trzeba ponosić.

W ciągu kilku miesięcy gospodarczy świat zmienił się na naszych oczach, a właściwie obrócił o 180 stopni. Niepewność, tzw. lockdown, zerwane łańcuchy dostaw, wstrzymanie się dotychczasowych partnerów z inwestycjami - to dotknęło mniejszych i większych. Przyszły tarcze antykryzysowe, przygotowywane przez rządzących, ale atmosfera wokół nich nie sprzyjała powrotowi spokoju. Gdy kilka miesięcy temu mieliśmy okazję przysłuchiwać się obradom online przedsiębiorców zrzeszonych w jednej z organizacji, ton rozmówców (w większości podmiotów zatrudniających po kilkaset osób) nie był wesoły: "tarcza może wesprze małych, ale nas dużych ominie, mamy środki na utrzymanie bez drastycznych kroków na trzy miesiące"; "nie wiadomo, jak długo ten lockdown, ograniczenia potrafią, w jaki sposób i na jak długo starać się w takiej sytuacji funkcjonować"; "10 procent załogi będzie musiało dostać wypowiedzenia"; "nie chcemy korzystać z pomocy, bo jak później wejdą kontrolę, to zablokują mi firmę i jeszcze zażądają zwrotu jakichś pieniędzy". To autentyczne cytaty, ale nie możemy podpisać ich autorów.

Zamykanie wszystkich w domach jest tanią formą walki z rozprzestrzenianiem się wirusa, ale tym samym zabija gospodarkę! Wniosek: zachoruje mniej osób na koronawirusa, ale później zachoruje cały kraj we wszystkich obszarach! - to komentarz jednej z osób biorących udział w badaniu - takie zdanie miał z kolei jeden z przedsiębiorców, biorących udział w badaniu opinii szefów białostockich firm, przeprowadzonym przez przewodniczącego Rady Gospodarczej przy prezydencie Białegostoku (artykuł opublikowaliśmy w naszym portalu 5 kwietnia tego roku).

W ocenie przedsiębiorców jednym z mankamentów pomocy rządowej był brak odpowiedniej polityki informacyjnej ze strony organów udzielających tej pomocy, np. na temat etapów rozpatrywania wniosków.

Mimo uruchomienia platform informatycznych, ta informacja jest szczątkowa i niepełna. W efekcie zdarza się, że ludzie panikują, bo nie wiedzą, czy im wystarczy środków, czy pomoc nie zostanie wstrzymana itp., co niepotrzebnie podnosi emocje. Wystarczyłaby prosta uspokajająca informacja, np. ze strony władz samorządowych, że mimo dużej liczby złożonych wniosków, tych pieniędzy nie zabraknie - mówił cytowany w naszym portalu pod koniec maja Marek Siergiej, prezes białostockiego Promotechu, producenta i eksportera elektronarzędzi, urządzeń do automatyzacji spawania oraz systemów przemysłowych, zatrudniającego ponad 270 osób.

Grunt, że nastroje w podlaskim biznesie zaczęły poprawiać się w ciągu kilku, może kilkunastu tygodni po pierwszym szoku. Ci, którzy zamierzali zwolnić kilkudziesięciu ludzi, zrezygnowali z tego pomysłu. Aczkolwiek musimy pamiętać, że obecnie sytuacja i tak jest daleka od ideału, napięta. A to ważne, bo przecież przedsiębiorcy zatrudniają ludzi muszących utrzymywać siebie i swoje rodziny. Dobra kondycja gospodarki dotyczy właściwie nas wszystkich.

Po kilku miesiącach walki z pandemią postanowiliśmy spytać szefa drobniejszego biznesu, obracającego się w branży nowych technologii, jak przetrwał okres od marca i jak widzi przyszłość firmy, którą prowadzi. To Jarosław Kozak, prezes Technology Applied, spółki świadczącej kompleksowe usługi w zakresie projektowania 3D oraz produkcji addytywnej, mającej siedzibę w Białostockim Parku Naukowo - Technologicznym. Zatrudnienie nie jest duże - dziewięć osób.

Cała ta sytuacja "covidowa" zbudowała duży próg niepewności, który tak naprawdę do dziś jest podtrzymywany. Niezależnie od tego, czy wyniki firmy są lepsze, czy gorsze - mówi Jarosław Kozak.

I opowiada, że przy produkcji Technology Applied, zaraz po tym, jak koronawirus SARS-CoV-2 wyszedł na światło dzienne w Europie i zaczął przenosić się do Polski, spółka notowała wzrosty. Wynikało to z tego, że zostały zamknięte łańcuchy dostaw i ludzie myśląc, że sprawa jest chwilowa, szybko starali się znaleźć dostawców lokalnych.

Później odnotowaliśmy znaczący spadek. Ze względu na to, że sytuacja rozrosła się do takiej skali, że przemysł stanął - wyjaśnia nasz rozmówca. - My w tym momencie też skorzystaliśmy z pomocy wynikających z tarczy antykryzysowej.

Kozak tłumaczy, że aktualnie sytuacja wygląda tak, iż sprzedaż jest na podobnym poziomie, jak przed epidemią. Zasadnicza różnica jest jednak w płynności finansowej.

Po prostu klienci dłużej płacą - stwierdza prezes Technology Applied. - Na szczęście z reguły płacą. tyle, że te opłaty są nieregularne, a nasze z kolei zobowiązania niestety są regularne. I to jest podstawowe wyzwanie, jak w tym momencie z tego wybrnąć. Staramy się uzyskać ubezpieczenie transakcji wraz z refaktoringiem, co pozwoli z jednej strony dać nam 60-dniowe terminy płatności dla naszych klientów, a przy tym uzyskiwać pieniądze natychmiast, oprocentowanie jest na poziomie sześciu procent w skali roku.

Pan Jarosław dodaje także, że trzeba było - reagując na zaistniałą sytuację - przestawić nieco produkcję na produkty typowo "covidowe". Technology Applied jeszcze ich nie sprzedaje.

Weszliśmy w produkcję półmasek filtrujących. Zamierzeniem było wykonywanie masek, które filtrują na poziomie 99,9 proc. - tłumaczy.

Prototyp udało się zrobić. Maski są po pierwszych badaniach i certyfikacjach, ale... zaistniał pewien problem produkcyjny. Otóż w maskach, które filtrują na takim poziomie, trudno się oddycha. Te, w których jest lżej, filtracja jest na poziomie 85 proc. Wymaga to więc dalszego prototypowania, które białostocka firma ma przewidziane na wrzesień tego roku.

Liczymy, że w połowie października zamkniemy projekt gotowym już produktem. O tyle fajnym, że będzie nie tylko "covidowy". Będą to maski z certyfikatem CE, które będzie można też wykorzystywać w zakładach w normalnych warunkach - zapowiada Jarosław Kozak.

Prezes Technology Applied przyznaje, że pandemia nie przełożyła się na zatrudnienie w jego firmie, ponieważ produkcja jest w pełni automatyczna.

Co jest najgorsze, to atmosfera niepewności. Bo tak jak choćby rok temu mogłem usiąść sobie do planowania przypływów finansowych i planować do przodu, tak teraz nie wiem, jak będzie wyglądał następny miesiąc i jest to obiciażające psychicznie. Ta atmosfera niepewności na pewno nie sprzyja inwestycjom i rozwojowi - podsumowuje nasz rozmówca.

(Piotr Walczak / Foto: pixabay.com)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do