Nie ma tygodnia, by nie doszło tam do stłuczki lub wypadku

Każdy chyba z kierowców zna to miejsce. W godzinach szczytu rondo Krzysztofa Putry jest trudne do pokonania. Jednak poza godzinami szczytu wcale nie bywa łatwiej. Nie ma w zasadzie tygodnia, aby nie doszło tam do stłuczki lub wypadku. Powodem jest zła organizacja ruchu, nieprzemyślany projekt budowlany i ograniczona widoczność.

Tylko w ubiegłym tygodniu na rondzie Krzysztofa Putry przy wylotówce na Augustów doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Na miejscu była policja, karetka i oczywiście poszkodowani. Korek na Trasie Generalskiej w krótkim czasie utworzył się aż do skrzyżowania z ulicą Lodową na Zawadach. W kolejnych minutach sięgał niemal ronda przy Produkcyjnej, niedaleko galerii Auchan. To niestety rzeczywistość, która dzieje się przy każdym wypadku, ale także i awarii samochodu w tym miejscu, co również przecież się zdarza.

Kierowcy sami wielokrotnie wskazywali, że to miejsce ma fatalną organizację ruchu. Estakada powinna górą wyprowadzać ruch w kierunku Augustowa. Dołem powinny w zasadzie jechać tylko te pojazdy, zmierzające na osiedle Białostoczek. Tak jednak nie jest. Konieczność pokonania zatłoczonego mocno ronda, nawet przy wyłączonej sygnalizacji świetlnej, do prostych nie należy. Powodem jest między innymi ograniczona widoczność, a także bliskość ścieżki rowerowej prowadzącej z góry. Rowerzysta może w jednej sekundzie znaleźć się na jezdni, a sam kierowca zwyczajnie może go nie zauważyć.

- Jak chcę zjechać z estakady na Białostoczek, muszę patrzeć czy nic nie jedzie mi na rondzie. Tam są trzy pasy. Jak świeci słońce, to z tą widocznością bywa tragicznie. Nie widać, czy ktoś jedzie na wprost czy skręca, ja muszę uważać i patrzeć, czy nie będzie stłuczki z tymi, co jadą od strony wylotówki. Jeśli w momencie skręcania wjedzie mi nagle rowerzysta z drugiej strony, to się skończy, jak na tym zdjęciu, co zamieściliście na swoim facebooku. To miejsce trzeba natychmiast poprawić – napisał do naszej redakcji Paweł Kowalczuk.

„Ruch rowerzystów na tym przejeździe rowerowym jest spory, a kierowcy skręcający w prawo w większości przypadków obracają się tylko w lewą stronę po czym ładują się na przejście...” – pisał na naszym fanpage Mateusz Łuniewski.

„Ale człowiek na rowerze tez musi patrzeć bo chodzi o jego życie. No chyba ze ważniejsze jest zielone światło niż zdrowie. Pamiętajcie ograniczone zaufanie na drodze to podstawa” – odpisał mu Adam Sawicki.

Z tym, że sytuacji zagrażających życiu można by było uniknąć. Aby tak się mogło stać, najlepiej by było przebudować tę arterię. Nie dość, że generuje ogromne zatory, to faktycznie jest tak, że kierowcy skręcający z estakady na Białostoczek mają ograniczone pole widzenia. Z uwagi na to, że ruch jest duży, starają się jak najszybciej przejechać rondo. A tam… pojawiają się rowerzyści, albo piesi. Niedawno doszło wręcz do dachowania pojazdu. Zresztą każdego tygodnia właśnie w tym miejscu pojawia się radiowóz policyjny, niekiedy karetka pogotowia.

Rondo na tak duży ruch jest zwyczajnie za małe. Nie widać dokładnie, który z kierowców chce jechać na wprost, który skręca i ruch odbywa się raczej chaotycznie. Inna sprawa, że właśnie w tym miejscu jest ogromny ruch pojazdów ciężarowych i TIR-ów, które ponoć miały jeździć inną trasą. Obwodnice śródmiejskie – zgodnie z powtarzaną wielokrotnie deklaracją prezydenta Białegostoku – miały służyć mieszkańcom, a nie tranzytowi.

Praktyka jest jednak taka, że po Trasie Generalskiej sunie głównie tranzyt, blokuje wjazdy i zjazdy, co w znacznej części utrudnia widoczność. Często także wjeżdża na sąsiedni pas, bo się nie mieści na swoim. Czy znajdzie się w końcu urzędnik, który opracuje zmiany w organizacji ruchu tego ronda, żeby było bezpieczniej?

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: nadesłane przez czytelnika)