
Na naszych oczach część „elit” zrobiła następną z szeregu deformację językową. Wydaje mi się, że iskrą zapalającą był twetterowy wpis zaangażowanego ideowo mądrali. Dowodził on, że czas skończyć ze zwrotem „na Ukrainie”, bo ma to według niego uwłaczać suwerenności kraju. Według niego – co zastępy otępiałych postępowców chyżo podchwyciły – należy docenić sąsiada zmianą na „w Ukrainie”.
Dowodem miało być spostrzeżenie, że w odniesieniu do innych, suwerennych krajów mówimy „w”. W Polsce, w Niemczech, w Rosji, w Bułgarii itd. Chyba nie trzeba więcej wymieniać, żeby przekonać marksistów. A nawet nie można, bo na Tweeterze jest limit znaków. No i pstryk, połowa mediów używa już kompletnie niepolskiego zwrotu „wojna w Ukrainie”.
Padały co prawda argumenty, że w mowach okołorosyjskich „na” brzmi źle, ale będę przejmował się, jak nasz przyimek brzmi w innym języku, kiedy firma Osram, produkująca coś, co wiesza się nad głowami, zmieni nazwę.
Przypomnę, że liberalna lewica ma obsesję na punkcie słów i powiedzonek. Wpiernicza się co i raz do słownika z obłoconymi onucami, żeby literaturę rozstawiać po kątach i uczyć „postępowego” wychowania. Nieprawdopodobne, jak jest w tym skuteczna! Żeby współcześnie zostać wpływowym specjalistą od mowy należy mieć konto w mediach społecznościowych i grono subskrybentów. Nic poza tym nie jest wymagane.
Tymczasem problematyczność zwrotu „na Ukrainie” została wymyślona. Wyssana wprost z lewego palca. Od wieków mówimy „na Ukrainie”, z powodzeniem rozumiejąc się nawzajem.
Lewicowy koszmarek, jak to zwykle w lewicowych wynalazkach, jest prowizoryczny, niedopracowany, zrobiony bez głowy i pakujący w inne kłopoty. Należałoby bowiem za jednym zamachem ogłosić, że od teraz chcemy wypocząć „w Litwie”, „w Łotwie”, „w Słowacji” oraz „w Węgrzech”, gdyż, jak pamiętamy, będziemy obrażać te kraje, jeśli zaplanujemy wypoczynek na Litwie, na Łotwie, na Słowacji, czy na Węgrzech, jak byliśmy przyzwyczajeni do tej pory.
Ograniczeni mędrkowie nie odpowiedzieli od razu, jak skonstruować wcześniejszy zwrot „wiozę na Ukrainę”. Skoro unifikujemy wszystkie państwa, które szanujemy, to pewnie konieczna stanie się zmiana na „wiozę do Ukrainy”, no bo wiadomo – „na” to obraza, chociaż nikt tak nie pisze, nawet najbardziej zlewaczałe redakcje. Żaden rewolucjonista nie ogłosił bowiem dotychczas, że “do” jest dobre, a “na” faszystowskie.
Nikt nie przejmuje się ustaleniem spójnej reguły. W mediach zapanował straszny bajzel, bo dziennikarze i publicyści podchwycili regułkę nowomowy i poddali się jej stosowaniu, mieszając z poprawną polszczyzną w przypadkach, których regułka nie obejmuje.
Na wypadek, gdyby ktoś chciał przekonywać, że w słowach piosenki „Wiele dziewcząt jest na świecie, lecz najwięcej w Ukrainie” mamy niezbity dowód na słuszność deformacji, to sprostuję. Słowa „Hej Sokoły” mają rodowód polsko-ukraiński. Autor współczesnego tekstu skorzystał z RUSYCYZMU, żeby uratować rytm wersu. Dalej mamy wszak wołanie: „wina, wina, wina dajcie, a jak umrę pochowajcie na zielonej Ukrainie, przy kochanej mej dziewczynie”.
Tak więc dla dowartościowania Ukrainy, zwłaszcza po napaści na nią Rosji, polskie kapuściane autorytety dowartościowały ją zmianą mówienia o Ukrainie w języku polskim na język rosyjski.
Спасибо леваки.
(Źródło i foto: https://giezet.pl/spoleczenstwo/krotki-kurs-jezykowy-w-wegrzech-i-na-niemczech/ Obywatel Gie Żet/ Grzegorz Żochowski/ Foto: pixabay.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie