Reklama

Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie czyli PKS Nova story...

Kto pamięta scenę z "Samych swoich", gdzie matka Pawlaka wręczając mu granaty mówiła: bierz, bierz. Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie"? Kto nie widział - radzę obejrzeć. A, że ten tekst to felieton więc pozwolę sobie na satyrę i nieobiektywizm. Po ponad godzinie gadania towarzystwo rozeszło się bez ustaleń. Strona zarządowo-nadzorcza z przekonaniem, że "dobra nasza", a związkowcy, że wręcz przeciwnie. A rozeszli się, bo nikt nie wziął granatów i sprawiedliwość nie jest po żadnej stronie. Jeszcze nie jest.

No dobra. O co chodzi z tym sądem? Ano sąd karny skazał na grzywnę prezesa Zbigniewa Wojno, bo uznał, że bardzo bezprawnie zwolnił z pracy związkowca. Wyrok nie jest prawomocny, ale nawet gdyby się uprawomocnił to z tego powodu prezes nie uzyska statusu osoby skazanej i nadal będzie formalnie mógł pełnić swoją funkcję. O ile - rzecz jasna - Rada Nadzorcza z niego nie zrezygnuje. A wyrok? Oto i on:

Prezes skazany, związkowcy wkurzeni

W poniedziałek wyrok obejrzeli sobie członkowie Rady Nadzorczej. Dowiedzieli się też, że prezes przegrał jeszcze i w innym sądzie. Mianowicie sąd pracy odrzucił odwołanie prezesa, który chciał cofnięcia zabezpieczenia powództwa (zwolniony Jarosław Żaborowski wnioskował do sądu aby do czasu zakończenia sprawy w sądzie pracy przywrócić go do pracy i sąd to zrobił w ramach zabezpieczenia, więć prezes odwołał się od tej decyzji i... też przegrał). Efekt? Sytuacja w PKS Nova staje się coraz bardziej napięta, a związkowcy tracą cierpliwość. Z informacji, które do mnie docierają (a wielu kierowców kontaktuje się z naszą redakcją, oj wielu) zanosi się, że we wrześniu finanse firmy tąpną z powodu przegranych przetargów m.in na przewóz dzieci w gminach do szkół oraz ogólnie przewóz mieszkańców.  Dodatkowo niektóre z pomysłów wdrażanych przez prezesa z wiosny nie przyniosły pożądanych efektów i zanosi się na kolejne ubytki w kasie. 

Rada Nadzorcza pod presją

W obliczu braku zdecydowanych działań ze strony Rady Nadzorczej, związki zawodowe złożyły drugi wniosek o odwołanie prezesa. Na spotkaniu, które odbyło się w poniedziałek związkowcy stanowczo sprzeciwili się dalszym rozmowom indywidualnym i przedstawili swoje argumenty.

- Chciano nas na siebie napuścić i poróżnić. A niedoczekanie! - pisali i mówili w rozmowie z naszą redakcją. 

Związkowcy przypierają Radę do ściany, informując, że w przypadku braku dymisji prezesa, sprawa zostanie skierowana do prokuratury oraz Najwyższej Izby Kontroli (NIK). W zasadzie jeżeli i te instytucje nie zareagują to związkowcom zostaje unijny Trybunał Sprawiedliwości, sąd papieski w Watykanie oraz najwyższa w Polsce instancja czyli skarga do premiera Donalda Tuska. Gdyby szef rządu uznał, że sprawa Wojny szkodzi notowaniem jego partii w Podlaskiem to mam przeczucie, że przyszłość zarówno prezesa jak i Rady Nadzorczej oraz marszałka Łukasza Prokoryma byłaby krótka i burzliwa. A gdyby uznał, że odwołanie prezesa sprawi, że związkowcy będą na niego głosować to nie wiem czy wymienieni mieliby czas na spakowanie się przed wyrzuceniem z pracy.  

Jak na razie Rada Nadzorcza wytrwale się spotyka: ze sobą, z prezesem, ze związkowcami. Poza spotkaniami i konsumpcją wody mineralnej, kawy, ciastek i paluszków niewiele więcej wynika z jej działalności. Kolejne sądne dni i przełomowe spotkania między prezesem i związkami kończą się jak wizyta Pawlaka w sądzie czyli niczym. No chyba, że któraś ze stron faktycznie skorzysta z rady babki z komedii i weźmie ze sobą granaty. Wtedy zrobi się wybuchowo. 

A teraz poważnie. Awanturze w PKS Nova końca nie widać. Nie wiem jakie kompetencje ma prezes Zbigniew Wojno i czy jego wizje mają pokrycie w wyliczeniach i zestawieniach. Na pewno nie są one jednoznacznie genialne i słuszne, bo zarzuty jego przeciwników nie dotyczą tylko tego, że pogorszą dobrostan pracowników, ale że są z grubsza bez sensu. i dodają, że nominaci prezesa nie grzeszą kompetencjami co źle wróży całej reformie. Nie wiem, nie widziałem wszystkich dokumentów, więc nie będę w tej stronie sędzią. Wiem jednak z pewnością, że prezes Wojno nie umie rozmawiać z ludźmi mającymi inne zdanie. Nie umie ich przekonać i wypracować kompromis dla swoich pomysłów. To co na razie osiągnął to pełnoskalowy konflikt, w którym brak już tylko użycia przysłowiowych granatów. Ludzie są mu przeciwni, a on sam wywołuje w nich takie emocje, że nie ma tu już miejsca na rozsądek. A ponieważ zgoda załogi jest niezbędna dla skutecznej reformy PKS to wcześniej czy później jego szefowie będą musieli Go odwołać. Bo w takiej wojnie (nomen omen) ze związkami Wojno nie wygra. Skoro udało mu się ich wszystkich przeciw sobie zjednoczyć (a na co dzień są mocno podzieleni) to każdy dzień, każdy miesiąc tej wojny powoduje, że spółka coraz bardziej się pogrąża: wizerunkowo, finansowo, organizacyjnie.

Jak skończy się ten impas? To elementarne: jak jest konflikt między szefem a załogą to nie zwalnia się całej załogi ale szefa. To klasyka i każdy student zarządzania (czy też socjologii) wie to już na pierwszym roku. Wyjątki - jak przy konflikcie premier Margaret Thatcher z górnikami - zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat. A, że Wojno to nie Thatcher, więc powtórki nie przewiduję. 

 

Jeżeli nikt nie zamieni Wojny na innego specjalistę od komunikacji zbiorowej (z właściwym politycznym błogosławieństwem oczywiście) ze znacznie większymi kompetencjami miękkimi do zarządzania ludźmi to pożar w firmie będzie tylko narastał. A dlaczego nie zmienili prezesa do tej pory? To oczywiste: nasza wojewódzka władza kochana uwierzyła, że jak zrobi krok wstecz to przyzna się do błędu. I nie dociera do niej, że wszyscy - poza nią samą i prezesem - wiedzą, że to był nie błąd, a wielbłąd. I czarowanie rzeczywistości, że jest nieźle połączone z nadzieją, że jakoś to będzie jest dziecinne. 

Niechby nawet Wojno miał genialny koncept wyprowadzenia firmy na spokojne wody to nie ma szans na jego realizację. Przy potężnym konflikcie jaki jest obecnie nie zrobi tej reformy. Po prostu: z niewolnika nie ma robotnika, a pieniądze lubią ciszę - głoszą ludowe przysłowia, Tu nie ma ani ciszy, ani zgody a i genialny koncept jest wątpliwy. 

Im szybciej władza to zrozumie tym lepiej dla nas wszystkich. Dlaczego? Bo gdy już odwoła prezesa (a odwoła) i zastąpi go kimś innym to trzeba będzie pokryć straty wynikłe z tej wojenki. A tych - jak i straconego czasu 0 nadrobić się nie da. I pieniądze na ten cel pójdą m. in. z podatków czyli z mojej i Waszej kieszeni.  

Na razie sytuacja wygląda tak: pomimo przedstawienia przez związkowców argumentów i utwardzenia swoich żądań Rada Nadzorcza wciąż pozostaje bierna. Sytuacja wydaje się patowa, a związki zawodowe zapowiadają zaostrzenie swoich działań. Marszałek Łukasz Prokorym i Jacek Piorunek (odpowiedzialny za spółki) trwają w przekonaniu, że jakoś to będzie. Obym się mylił, że ta sprawa, która już teraz przyciąga uwagę publiczną, może mieć ciąg dalszy jaj większy strajk, który rozwali do reszty budżet PKS-u. A firma będzie przez lata odbudowywała wizerunek, prestiż i wiarygodność. Na razie odwołując masowo kursy co weekend traci to wszystko w szybkim tempie.   

Przemysław Sarosiek

 

 

Aktualizacja: 21/08/2025 00:45
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do