W odległym już 1945. roku z bazy wojskowej w Michigan wysłano list, którego adresatami byli Pan i Pani Sensabaugh, zamieszkali w Muskegon w Stanie Nowy Jork. List do adresatów nie dotarł.
Niemal siedemdziesiąt lat później, amerykańska poczta próbuje się zrehabilitować i szuka krewnych nadawcy, lub adresatów. Informację o tym - uiszczając zapłatę - umieścili w lokalnych periodykach. Zapewniają też, że list zostanie otwarty komisyjnie i tylko w wypadku, kiedy żadni krewni nie zgłoszą się do wyznaczonego terminu.
Nadawcą zguby był sierżant Myron C. Cook. Z niewiadomych przyczyn list omyłkowo dotarł do Minnesoty, gdzie zagubił się w nawale innych przesyłek i przeleżał tam kilka dekad. I leżałby tam nadal, gdyby nie pewien listonosz, a jednocześnie weteran wojny w Zatoce Perskiej, który widząc, że nadawcą zguby był wojskowy, a zatem kolega po fachu, postanowił odratować list ze sterty "martwej poczty" poprzez naklejenie na niego współczesnego znaczka i posłanie z powrotem w pocztowy obieg.
Krewnych tak nadawcy, jak i odbiorcy szukają obecnie historycy, media i odpowiednie służby wojskowe. Gratulujemy gorliwości.
Komentarze opinie