Praktycznie pogrzebane szanse na miejsce w czołowej ósemce, rozeźleni szalikowcy i awanturujący się z nimi trener Michał Probierz – to krajobraz po meczu, który miał odwrócić bessę Jagiellonii w tym sezonie. Poniedziałkowe zawstydzające 0:3 na własnym stadionie z przeciętnym Podbeskidziem Bielsko-Biała, to praktycznie koniec marzeń na przyzwoity wynik w kończącym się powoli sezonie. Jagiellonia przegrała w kiepskim stylu mecz, którego nie miała prawa przegrać. Do tego zachowanie trenera po meczu…
Białostoczanie przed poniedziałkowym meczem "o wszystko" z Podbeskidziem mieli całkiem realne szanse na miejsce w czołowej ósemce i zapewnienie sobie bezpiecznego bytu. Po laniu w Krakowie w 28. kolejce (1:5 z Wisłą Kraków) wydawało się, że żółto-czerwoni przed własnymi kibicami nie tylko zmażą plamę ale i powalczą o miejsce w górnej części tabeli. Zwłaszcza, że rywale jakby się zmówili i osiągali wyniki, które białostoczanom dawały spory komfort. Wystarczyło wygrać u siebie z przeciętnym Podbeskidziem i liczyć na remis z dołującym wiosną Piastem Gliwice. Tymczasem...
W obozie Jagi przed tym meczem działo się różnie. Rozeźlony trener Probierz przed meczem o wszystko posadził na ławkę rezerwowych kilku kluczowych graczy, paru innych – grających równie słabo co odsunięci – wpuścił na boisko. Kibice kiwali głowami patrząc, że w rezerwie siedzą Góralski, Wassiljev i Świderski oraz Madera (przesunięty do rezerw za.... niewłaściwą dietę). Efekt był zadziwiający – Podbeskidzie do przerwy nie oddało ŻADNEGO strzału na bramkę białostoczan i prowadziło 2:0. Tak, tak – nie ma tu pomyłki. W strzelaniu i pokonywaniu Drągowskiego wyręczyli ich sami Jagiellończycy: najpierw Marek Wasiluk a potem Guti efektownymi główkami pokonali swojego bramkarza.
Przegrywająca 0:2 Jagiellonia w II połowie grała z jeszcze mniejszym sensem i polotem niż przed przerwą. Wydawało się to niemożliwe, ale tak właśnie było. Podbeskidzie grało najprostszą piłkę na świecie i doczekało się trzeciej bramki – Grzyb zapaśniczo potraktował we własnym polu karnym rywala i Mójta z karnego podwyższył wynik na 3:0. Wściekli kibice po ostatnim gwizdku zaczęli skandować: "Po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie" i zaczęli wyzywać stojących z opuszczonymi głowami piłkarzy. Potem się zaczęło…
Stojący wraz z nimi Michał Probierz próbował pouczać szalikowców i od słowa do słowa doszło do gigantycznej awantury, w której rozwścieczony szkoleniowiec najpierw poprzepychał powstrzymujących go graczy i asystentów, a potem ruszył sam przeciw rzeszy szalikowców. Obok niego z niewyraźnymi minami maszerowała ochrona wyraźnie analizując jak tu dyskretnie wycofać się sprzed trybun i nie dostać w papę. Oglądającym tę scenę polecam niedawne rozbieranie zawodników Śląska Wrocław przez wkur... fanów, którzy po kolejnej porażce swoich pupili kazali im oddawać koszulki i "wy....lać". Na razie, poniżej zamieszczamy zarejestrowany przez portal Jagiellonia.net fragment awantury trenera Michała Probierza z kibicami Jagiellonii.
Białostockiemu trenerowi trzeba oddać jedno – ma jaja i charakter, skoro stanął w obronie swoich piłkarzy. Inna rzecz, że... broni straconej pozycji. Jagiellonia wysprzedana przez swoich włodarzy (co nawiasem mówiąc wcale jej sytuacji finansowej specjalnie nie poprawiło – ale to temat do innej dyskusji) jest zespołem, który w ekstraklasie stracił najwięcej goli. W 29 meczach białostoczanie pozwolili sobie wbić 52 gole! Oprócz tego klub wizerunkowo odniósł kilka innych porażek.
- Niedawno Białystok obiegła informacja o tym że promocja Jagiellonii przyniosła naszemu miastu 19,5 miliona złotych ekwiwalentu reklamowego. Zastanawiam się tylko, czy to dobra reklama i czy ekwiwalent reklamowy nie zostałby wniesiony tak, czy inaczej? Przecież media nagle nie zaczną zakrywać loga Wschodzący Białystok w swoich relacjach telewizyjnych lub fotoreporterskich. Z drugiej strony wiem, że bez dotacji z miasta, klub nie poradziłby sobie. Jako białostoczanin i jako osoba żywo zainteresowana rozwojem i promocją Białegostoku liczę na to, że Jagiellonia po tych ostatnich porażkach, zacznie jednak odnosić sukcesy na boisku. Bardzo tego życzę tego i klubowi, i piłkarzom. Chciałbym też, żeby o Jagiellonii i Białymstoku pisało się i mówiło jak najlepiej – komentuje zaistniałą sytuację szef komisji rewizyjnej, radny Piotr Jankowski.
I choć – jak ustaliliśmy – nie słyszał on słów trenera Michała Probierza wygłoszonych już po meczu i awanturze z kibicami, radny wydaje się zgadzać z tym, co mówi szkoleniowiec żółto-czerwonych.
- Kibice w Białymstoku zawsze kojarzyli mi się z dopingiem do samego końca i wspierania swojej drużyny bez względu na okoliczności. Zdaje sobie sprawę z sytuacji w jakiej się zaleźliśmy, że może będziemy zmuszeni walczyć o utrzymanie. W takiej sytuacji drużynie trzeba pomóc. Piłkarska presja jest duża. Apeluję do kibiców – fajnie się buduje pomniki, ale też łatwo je burzy. Robimy wszystko, żeby się dobrze zaprezentować. Chwała za to, że doping trwał do ostatniego gwizdka. Z tym zespołem trzeba być do samego końca. Przepraszam za swoje zachowanie tuż po spotkaniu. W stresie człowiek czasem robi za dużo – powiedział trener Żółto-Czerwonych.
Niestety, od długiego czasu zamiast gry oglądamy mniej lub bardziej spektakularną pajacjadę. Ot choćby w wykonaniu Bartłomieja Drągowskiego, który po tym jak obok niego przeleciała zapalniczka kibica, doznał ciężkiej kontuzji łokcia. Zagrał to słabo i sędzia nie nabrał się na cierpienia młodego golkipera (cierpienia wyglądająca na godne trafienia co najmniej z moździerza). W efekcie z Drążka śmiała się cała Polska. Vis comica pozadrościł Drągowskiemu trener Probierz, który oświadczył, że to on kazał Drągowskiemu tak udawać. Tajemnicą Probierza pozostanie jak przewidział, że Jaga dostanie karnego, a w Drągowskiego nie trafią zapalniczką. No chyba, że panowie mają zestaw do komunikacji (jak sędziowie) albo ćwiczą telepatię. Efekt tych wyjaśnień - jeszcze większy śmiech z żółto-czerwonych.
Jagiellonia kolejny raz rozczarowała. Jeśli nie zdarzy się cud (czytaj Jaga wygra w Gliwicach, a rywale solidarnie przegrają) i znajdzie się w grupie broniącej się przed spadkiem, to jej przewaga nad strefą spadkową będzie wynosić (po podziale punktów) tylko 2 punkty. Szok i niedowierzanie!
- Sytuacja zdaje się bez wyjścia, bo z jednej strony mamy kibiców, którzy są rozczarowani kolejnymi porażkami i widzą, że nie funkcjonuje to jak należy, a z drugiej jest sama drużyna i sztab szkoleniowy z trenerem Michałem Probierzem, którym zależy, którzy próbują różnych rozwiązań, ale na ich nieszczęście nic nie chce zatrybić. Czarę goryczy przelewa jednak fakt, że nie jest to pierwszy kryzys Jagiellonii w tym sezonie – mówi naszej redakcji Maciej Rogowski, kibic i jednocześnie jeden z reporterów portalu Jagiellonia.net.
Kibice w tym sezonie wielokrotnie pokazali, że wspierają swój zespół. Były akcje wspierające drużynę – mimo porażek. Były frekwencyjne rekordy i oprawy, liczne wyjazdy na mecze. Po niedoszłej solówce Probierza z kibicami w obronie piłkarzy (patrz video powyżej), fani mogą się odwrócić. W internetowych komentarzach jak na razie zdania są podzielone. A klub poza stratami wizerunkowymi na straty wynikające z absencji kibiców na meczu pozwolić sobie nie może. Zwłaszcza, że miejsce w dolnej ósemce to realne straty finansowe w premiach za wynik sportowy...
Tymczasem prezes Cezary Kulesza zaczął kampanię wyborczą najpierw do Podlaskiego ZPN, gdzie chce wstawić swojego pracownika a przy okazji na wiceprezesa PZPN. I może w tym jest problem, że kiedy chce się być wszędzie, to tak naprawdę nie jest się nigdzie.
Jagiellonia Białystok 0-3 Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:3 (0:2). Bramki: Marek Wasiluk 14-samobój, Guti 34-samobój, Adam Mójta 76-karny.
Jagiellonia: Bartłomiej Drągowski - Łukasz Burliga, Guti, Marek Wasiluk, Piotr Tomasik - Fedor Černych, Rafał Grzyb, Taras Romanczuk, Przemysław Frankowski (46 Konstantin Vassiljev), Karol Mackiewicz (72 Przemysław Mystkowski) - Piotr Grzelczak (63 Karol Świderski).
Podbeskidzie: Emilijus Zubas - Marek Sokołowski, Jozef Piaček, Paweł Baranowski, Adam Mójta - Jakub Kowalski (86 Paweł Tarnowski), Anton Sloboda, Kōhei Katō, Mateusz Możdżeń (69 Adam Deja), Damian Chmiel (77 Oleg Wierietiło) - Mateusz Szczepaniak.
(Adam Remy i Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Tomasz Jastrzębski/ Video: Jagiellonia.net)
Ustawianie wyników zawodów sportowych to nie wymysł dzisiejszych czasów. Jak się okazuje, nielegalne praktyki stosowane były już w starożytności. Naukowcom udało się rozszyfrować dokument pochodzący z roku 267. Ku zaskoczeniu archeologów, była to umowa zawarta pomiędzy dwoma nastolatkami, biorącymi udział w prestiżowych zawodach w Egipcie. W kontrakcie ojciec młodzieńca o imieniu Nicantinous godzi się na zapłacenie łapówki trenerom drugiego młodzieńca, Demetriusa. Obaj chłopcy mieli wziąć udział w zapasach podczas finałów 138 zawodów w mieście Antinoopolis. Demetrius podczas walki upadnie trzy razy, po czym podda się. W zamian otrzyma trzy tysiące osiemset srebrnych drachm - przewidywała umowa. Za taką kwotę można było kupić osła Kontrakt zakładał zapłatę nawet, jeśli sędzia zorientowałby się, że mecz jest ustawiony i przerwał zawody. Naukowcy głowią się tylko, czemu starożytni sportowcy sporządzali pisemne umowy. http://www.sfora.pl/swiat/Juz-wtedy-ustawiali-wyniki-spotkan-Dowod-na-antyczna-korupcje-a66842
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2016-04-05 10:44:54
Taki trener u mnie już by nie pracował ale wiadomo u Kulesy jak jest
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2016-04-05 08:06:58
5 meczy, 4 punkty, 3 bramki zdobyte, 13 straconych ... Na majstra szans nie było, europejskie popsują urlop. Pewnie premia za 5-8 jest mniejsza niż za utrzymanie, czyli za 14...
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ustawianie wyników zawodów sportowych to nie wymysł dzisiejszych czasów. Jak się okazuje, nielegalne praktyki stosowane były już w starożytności. Naukowcom udało się rozszyfrować dokument pochodzący z roku 267. Ku zaskoczeniu archeologów, była to umowa zawarta pomiędzy dwoma nastolatkami, biorącymi udział w prestiżowych zawodach w Egipcie. W kontrakcie ojciec młodzieńca o imieniu Nicantinous godzi się na zapłacenie łapówki trenerom drugiego młodzieńca, Demetriusa. Obaj chłopcy mieli wziąć udział w zapasach podczas finałów 138 zawodów w mieście Antinoopolis. Demetrius podczas walki upadnie trzy razy, po czym podda się. W zamian otrzyma trzy tysiące osiemset srebrnych drachm - przewidywała umowa. Za taką kwotę można było kupić osła Kontrakt zakładał zapłatę nawet, jeśli sędzia zorientowałby się, że mecz jest ustawiony i przerwał zawody. Naukowcy głowią się tylko, czemu starożytni sportowcy sporządzali pisemne umowy. http://www.sfora.pl/swiat/Juz-wtedy-ustawiali-wyniki-spotkan-Dowod-na-antyczna-korupcje-a66842
Taki trener u mnie już by nie pracował ale wiadomo u Kulesy jak jest
5 meczy, 4 punkty, 3 bramki zdobyte, 13 straconych ... Na majstra szans nie było, europejskie popsują urlop. Pewnie premia za 5-8 jest mniejsza niż za utrzymanie, czyli za 14...