Pomysł rządzących na wprowadzenie obowiązku posiadania alkomatu w każdym aucie od początku wzbudza wiele kontrowersji. Jak pokazuje przykład jednego z naszych Czytelników, zakup takiego urządzenia nie zawsze jest trafną inwestycją.
Pan Kamil, pracuje jako handlowiec. Codziennie przemierza podlaskie drogi, niekiedy przemieszczając się najbardziej ruchliwymi trasami.
Jak sam mówi- Wiele czasu spędzam za kółkiem. Często w poniedziałek, po suto zakrapianym weekendzie bałem się wsiadać do auta. Postanowiłem więc kupić alkomat. Znalazłem nawet fajną ofertę chińskiego sprzedawcy na jednym z portali aukcyjnych.
Niestety pierwsze kłopoty zaczęły się zaraz po otrzymaniu paczki. Okazało się, że nigdzie nie ma w niej instrukcji napisanej w języku polskim , a na naszych rodzimych stronach jest to zupełnie nieznany model.
Całe szczęście broszura została przygotowana z myślą o anglojęzycznych klientach. Po krótkim posiedzeniu z translatorem tajniki obsługi mechanizmu zostały odkryte. W gruncie rzeczy była ona dziecinnie prosta.
- Kiedy dmuchnąłem w ustnik po pierwszej większej imprezie, na wyświetlaczu jak oszalały zaczął migać napis „HOT” - twierdzi bohater naszego tekstu. - Wydawało się, że wszystko działa jak należy.
Kolejny test, przeprowadzany kilka tygodni później, dał zupełnie inny wynik. Tym razem urządzenie wskazywało 0.00. Pan Kamil wierząc pomiarom rzucił się w wir codziennych spraw. Niestety wracając z pracy trafił na patrol. Po przeprowadzeniu kontroli policyjnym alkomatem zamarł. Okazało się bowiem, że w jego organizmie jest jeszcze alkohol. Co prawda było to zaledwie 0,12 promila( w świetle polskiego prawa wskaźnik ten nie może przekroczyć 0,2 promila) jednak w momencie, w którym rano wychodził z domu na pewno wartość ta była wyższa.
- Dopiero po tej sytuacji postanowiłem sprawdzić posiadany model na międzynarodowych forach – wspomina nasz Czytelnik. - Wówczas natrafiłem na wiele negatywnych opinii odnośnie tanich testerów zawartości alkoholu. Dziś wiem, że jeśli chcę mieć pewność co do mojej trzeźwości muszą korzystać z właściwie skalibrowanego sprzętu dobrej klasy.
Politycy zdają się jednak nie zwracać uwagi na niską jakość chińskich "zabawek".
W końcu w roku wyborczym nie zawsze liczy się skuteczność proponowanych rozwiązań, ale ich popularność. Szkoda, że mogą one zwiększyć bezpieczeństwo na drogach tylko w znikomym stopniu.
Komentarze opinie