Gdyby Kamil Stoch wyraził zgodę na zamieszczenie swojego nazwiska na tablicach elektronicznych miejskich autobusów, straciłby medal. Niewinne kibicowanie odbyło się w czasie obowiązkowo bezwzględnej ciszy olimpijskiej.
Wiadomo już, że w Zamościu obyło się bez większych komplikacji, ponieważ krótko po piśmie z Polskiego Komitetu Olimpijskiego usunięto z tablic tamtejszej komunikacji napisy „Słoneczny STOCH”. W Białymstoku zaś autobusy z niemal identycznym napisem jeździły całą sobotę. Janusz Kochan z Podlaskiej Rady Olimpijskiej (PKOL) twierdzi, że to mogło być złamaniem ciszy olimpijskiej i prawdopodobnie zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec pomysłodawców i organizatorów akcji.
- Na 10 dni przed Igrzyskami Olimpijskimi, w trakcie Igrzysk i 10 dni po ich zakończeniu obowiązuje bezwzględna cisza olimpijska – informuje Janusz Kochan. – W jej trakcie nie można wykorzystywać wizerunku sportowców, ani nazw sponsorów żadnego zawodnika. Za to grożą wysokie kary. Takie rzeczy są dopuszczone tylko i wyłącznie w przypadku sponsorów międzynarodowych całej Olimpiady.
Jeszcze wczoraj zwróciliśmy się z pytaniem do rzecznika Prezydenta Białegostoku, czy ktokolwiek występował o zgodę na upublicznienie nazwiska Kamila Stocha na tablicach elektronicznych miejskich autobusów.
- Umieszczenie napisów na wyświetlaczach autobusowych były formą włączenia się w ogólnonarodowe kibicowanie naszym sportowcom, którzy biorą udział w igrzyskach olimpijskich w Soczi – poinformowała Urszula Mirończuk, rzecznik prasowy Prezydenta Białegostoku. – Tego typu komunikaty okolicznościowe pojawiały się już wcześniej na białostockich autobusach. Na przykład przy okazji zakończenia kariery przez Tomasza Frankowskiego pojawił się napis „Franek, dziękujemy!”. Często w dniu meczu Jagiellonii Białystok na wyświetlaczach pojawia się symbol piłkarza. Tego typu symbole mieszkańcy mogli zobaczyć także w czasie udziału drużyny piłkarskiej w rozgrywkach Pucharu Polski. Co więcej, komunikaty na wyświetlaczach przypominają także o innych wydarzeniach ważnych dla Polaków, dla białostoczan, np. o rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Kibicowanie i wspieranie w ten sposób polskich sportowców nie wymaga przecież zgody PKOL czy innych instytucji.
Niestety, w tym przypadku pani rzecznik się myli i zgoda jest niezbędna. O ile możemy zgodzić się z ciekawą formą kibicowania, o tyle Polski Komitet Olimpijski ma inne zdanie na ten temat. I nie wynika ono ze złej woli, ale z zapisów międzynarodowych. Gdyby Kamil Stoch wyraził zgodę na umieszczenie jego nazwiska na tablicach elektronicznych w autobusach, dziś miałby o jeden medal mniej, a być może i o dwa.
- Żaden sportowiec nie wyrazi zgody na takie coś – mówi Janusz Kochan z Podlaskiej Rady Olimpijskiej. – Oni wiedzą, że to kończy się zawsze utratą medalu i dyskwalifikacją z zawodów. Teraz zapewne Polski lub nawet Międzynarodowy Komitet Olimpijski wystąpi na drodze cywilno – prawnej o odszkodowanie za narażenie na utratę medalu zawodnika poprzez wykorzystanie jego wizerunku.
Mimo iż dostaliśmy zapewnienie od miasta, że nie chodziło o promocję, a jedynie o zachętę do kibicowania polskim sportowcom, Janusz Kochan uważa, że był to bardzo niedobry pomysł już w samym jego założeniu.
- Najpierw trzeba było uzyskać zgodę, zapytać czy zawodnik sobie życzy takiego wsparcia. Bo przecież autobus mógłby być brudny, albo obskurny i co wtedy? – mówi Janusz Kochan. – W trakcie Igrzysk Olimpijskich żaden sportowiec nie wyrazi zgody z uwagi na to o czym mówiłem. (utrata medalu – przyp. red.). Poza tym za każdy wizerunek się płaci. Ale teraz to już należy do prawników. Pomysł sam w sobie uważam za bardzo zły.
Z posiadanych przez nas informacji wynika, że dotychczas nie wpłynęło jeszcze pismo z Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jednak jak powiedział nam Janusz Kochan, może wpłynąć lada dzień.
K. Wiktorzuk/ Foto: Achromat Pracownia Fotografii Mariusz Mikulski Białystok
Komentarze opinie