Reklama

UPDATE Legia - Jagiellonia: oburzenie na sędziów i szalikowców Legii! Eksperci podzieleni!

Internet zapłonął po pucharowym meczu Legia - Jagiellonia. Spotkanie na Łazienkowskiej rozegrano w środowy wieczór, a zakończyło się wygraną stołecznej drużyny 3:1. Sam mecz był niezłym widowiskiem, ale show ukradły decyzje sędziowskie. Kolejne emocje wywołała chamska zagrywka fanów Legii, którzy spalili flagi w żółto-czerwonych barwach, które podobno ukradli kibicom Jagiellonii.

Zdaniem wielu kibiców Jagiellonii zespół został okradziony. W II połowie meczu były dwie kontrowersyjne sytuacje: obie w polu karnym gospodarzy. W jednej Ilia Szkurin zaliczył kontakt ręki z piłką przy główce Afimico Pululu, a w drugiej Oskar Pietuszewski przewrócił się przez nogę Pawła Wszołka, który nie dotknął piłki. W tej pierwszej sytuacji gwizdek Piotra Lasyka milczał, a VAR nie wezwał go do ekranu do obejrzenia sytuacji. W tej drugiej z kolei arbiter odgwizdał rzut karny, ale po interwencji VAR podbiegł do monitora i zmienił decyzję. Obie sytuacje rozgrzały do czerwoności kibiców na trybunach i tych sprzed ekranów telewizorów i monitorów. Telewizyjni eksperci nie rozumieli obu decyzji wskazując, że wprawdzie nie ma identycznych sytuacji, ale w podobnych sędziowie odgwizdywali karne. Co więcej: bliźniacza sytuacja z ręką kilka godzin wcześniej w meczu pucharowym zakończyła się karnym podyktowanym przez sędziego Sylwestrzaka. 

"Dzisiaj trzeba było wygrać na boisku 3:0, żeby przejść dalej. Inaczej i tak by coś wymyślili. Szkoda wysiłku i urazu Wojtuszka" - to wpis Jakuba Seweryna z redakcji sport.pl

Ja o trzech sprawach. 1. Gratulacje z powodu awansu, Legio Warszawa i gratulacje za walkę Jagiellonio Białystok. 2. MORISHITA SHOW. 3. Czy nasi sędziowie chcą być jak hiszpańscy??? To nie jest dobry kierunek, martwię się trochę. JAK WEJŚCIE WSZOŁKA NIE BYŁO FAULEM???!!!" - to z kolei pytanie  Rafała Wolskiego z Viaplay Sport

"Gdybym był kibicem Jagiellonii, to przez kilka dni absolutnie nie chciałoby mi się oglądać futbolu... - to Dawid Smyk z Goal.pl

Piotra Lasyka i Szymona Marciniaka (odpowiadał za VAR) wziął w obronę Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy, a obecnie ekspert sędziowski w redakcji sportowej TVP. On z kolei porozmawiał z Marciniakiem, który wyjaśniał powody swoich decyzji. Pełna treść rozmowy TUTAJ

W skrócie Marciniak nie widział na żadnej z kamer kontaktu piłka - ręka Szurina, a Pietuszewski wyolbrzymił skutki kontaktu, a Wszołek postawił nogę na murawie zanim Jagiellończyk się o nią przewrócił. Rostkowski - bardzo często krytyczny wobec pracy polskich sędziów - w tej sytuacji wziął w obronę zespół arbitrów pracujących przy meczu Legia - Jagiellonia. 

Z kolei Adam Lyczmański, ekspert sędziowski CANAL+, były sędzia międzynarodowy jest zdania, że zdarzenie z Pietuszewskim to ewidentny karny. Więcej TUTAJ

Ciekawe są wyjaśnienia, które złożył Piotr Lasyk, sędzia zawodów na Łazienkowskiej. On nie widział ręki Szurina i twierdzi, że nikt nie domagał się od niego takiej decyzji na boisku. Z kolei w sytuacji z Pietuszewskim koncentruje się na tym, że interweniujący Wszołek nie zamierza zaczepić rywala i wcześniej stawia nogę na boisku zanim następuje kontakt z graczem żółto-czerwonych. Wyjaśnienia nie przekonują kibiców oglądających ten mecz, którzy - pomijając negatywne emocje - zupełnie nie rozumieją o co chodzi sędziom i jakimi kryteriami kierują się przy swoich decyzjach. Wywiad z Lasykiem TUTAJ

Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowana większość opinii w sieci (pomijam te najbardziej obelżywe i spiskowe teorie prezentowane przez kibiców, że sędziowie chcą, aby Legia zdobyła Puchar Polski, bo na zakwalifikowanie w lidze nie ma już raczej szans) głosi, że zespół sędziowski mocno się pomylił. Oliwy do ognia dodaje kompletnie niezrozumiałe dla kibiców (i chyba również dla piłkarzy) interpretacje Przepisów Gry stosowane przez sędziów. A Jagiellonia może czuć się pokrzywdzona dodatkowo, bo kilka dni wcześniej po chamskim ataku na nogi Tomasa Silvy z boiska nie wyleciał z czerwoną kartką jeden z zawodników Cracovii Kraków. 

Pracy sędziów nie chce komentować Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii: 

- Rozpocznę od gratulacji dla Legii za zwycięstwo i awans do półfinału rozgrywek. Dziękuję mojej drużynie za zaangażowanie, walkę do samego końca i poświęcenie. Wielkie podziękowania należą się także naszym kibicom, którzy dzisiaj spisali się fenomenalnie. Licznie nas wspierali i dopingowali przez cały mecz. Uważam, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra. Schodziliśmy na przerwę z prowadzeniem i mam na gorąco po meczu wrażenie, że przez wiele fragmentów kontrolowaliśmy grę. Kluczowym momentem było jednak szybkie stracenie bramki na 1:1, co otworzyło spotkanie i wpłynęło na dalszy przebieg rywalizacji. Mimo wyrównania mieliśmy sporo dobrych momentów. Często przebywaliśmy na połowie przeciwnika, wchodziliśmy w pole karne i stwarzaliśmy zagrożenie. Zabrakło nam jednak gola na 2:1. W odpowiedzi Legia zdobyła bramkę w końcówce, zamknęła spotkanie i awansowała dalej. Jeszcze raz gratuluję rywalom. My koncentrujemy się teraz na rozgrywkach ligowych i Lidze Konferencji. Zostały nam dwa fronty, już nie trzy. Stadion Narodowy w tym roku nie jest dla Jagiellonii, ale mam nadzieję, że będziemy silniejsi i kiedyś na ten obiekt przyjedziemy. Jeśli chodzi o kontrowersyjne sytuacje, to były dwie. Pierwsza po stałym fragmencie, kiedy to była sprawdzana ręka Szkurina, a druga z odwołanym rzutem karnym. Nie dam się jednak sprowokować do oceny decyzji sędziów. Nigdy tego nie robię. Oczywiście rozczarowanie po porażce jest duże, ale wiem, na czym mam się skupić i w jakim kierunku pracować z zespołem. Nigdy nie będę szukał wymówek w decyzjach arbitrów, choć często są one kluczowe dla wyników i przebiegu spotkań - Siemieniec pokazał klasę i pełne opanowanie na pomeczowej konferencji. 

Żenującym poziomem za to popisali się sympatycy Legii Warszawa. Kradzież flag klubowych (czy zresztą jakiegokolwiek przedmiotu) jest przestępstwem, a każdy kto sięga po cudzą własność jest złodziejem. Jeżeli dodatkowo chwali się tym i pali flagi na trybunach stadionu dodatkowo jest niebezpiecznym wariatem. Ogień na obiekcie sportowym, na którym jest tłum to ciężka głupota, a podpalenie flag rywala z prowokacyjnym komentarzem trzeba rozpatrywać w kategorii żenady. Fani Jagi nie dali się sprowokować - i poza wulgaryzmami z obu stron tradycyjnie śpiewanymi przez trybuny - bardzo głośno wspierali do samego końca swój zespół często przebijając się z dopingiem przez chóralne śpiewy "Żylety". 

Do tematu meczu Legia - Jagiellonia jeszcze będziemy wracali i formy Jagiellonii przed kolejnymi meczami jeszcze powrócimy. 

Przemysław Sarosiek 
 

Aktualizacja: 27/02/2025 16:18
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do