Reklama

Kto przyznał podwyżki, których nie ma?



Obserwowanie posiedzeń Rady Miasta to bardzo ciekawe doświadczenie. Można się wiele nauczyć, na przykład jak powiedzieć coś czego się nie powiedziało. Ewentualnie można sobie przypisać, coś czego się nie zrobiło. Takie sytuacje są na porządku… nie dziennym, tylko obrad.

Każdy, kto miał wczoraj możliwość śledzenia obrad Rady Miasta zyskał cenną lekcję. I żeby było ciekawiej dotyczy ona nomen omen szkół w Białymstoku. Kiedy radni głosowali nad przyjęciem budżetu miasta na początku tego roku, zdecydowali między innymi o podwyżkach dla pracowników administracyjno – obsługowych w naszych placówkach edukacyjnych. Jak argumentowała wówczas radna Agnieszka Rzeszewska z PiS, która poprawkę do budżetu zgłosiła – ci pracownicy od wielu lat nie otrzymywali żadnych podwyżek, dlatego należało im zwiększyć wynagrodzenia.

Pracownicy szkół mieli otrzymać podwyżki wynagrodzeń z wyrównaniem od stycznia tego roku. Jednak do chwili obecnej trwa ustalanie klucza podwyżek oraz inne czynności, które nadzoruje zastępca Prezydenta Białegostoku – Adam Poliński. Jakie to czynności, tego nie udało się ustalić. Mimo padających z mównicy pytań, w odpowiedzi usłyszeliśmy tylko, że to skomplikowany proces, wymagający rzetelnego podejścia i policzenia środków finansowych.

Nie zmienia to faktu, że wśród radnych rozgorzała dość ciekawa dyskusja w tym temacie. Głównie dlatego, że wśród pracowników szkół już zaczęły krążyć informacje, kto podwyżki będzie przydzielał i komu ewentualnie ci pracownicy mają być za nie wdzięczni.

- Dotarły do mnie takie informacje, że podwyżki będzie przyznawał prezydent i dyrektorzy szkół. Ale nikt jakoś nie mówi, dzięki komu ludzie je dostaną. To radni Prawa i Sprawiedliwości przecież do tego doprowadzili, że będą podwyżki – mówił radny PiS, Kazimierz Dudziński.

- Zależało nam na tym, aby ludziom wypłacić pieniądze jak najszybciej. Taka była intencja poprawki budżetowej. Czy prezydenci nie potrafią podzielić środków, jakie przeznaczyliśmy na ten cel? – dopytywała się radna Agnieszka Rzeszewska, również z PiS.

I tu się okazało, że poprawka poprawką, inicjatywa inicjatywą, a podwyżki będzie dawał pracownikom administracyjno – obsługowym budżet miasta. Tak przynajmniej tłumaczył sytuację nadzorujący oświatę w Białymstoku Adam Poliński. Przypomniał radnym, że wszyscy głosowali nad budżetem i pierwszy raz w historii samorządu wszyscy radni podnieśli ręce za uchwałą budżetową, w której przecież znajdują się pieniądze dla pracowników szkół.

- To miasto rozdziela pieniądze. Radni stworzyli tylko warunki do podwyżki, bo zapisali je w budżecie. Przypominam, że to wszyscy radni podnieśli za tym ręce, a nie tylko radni PiS. I prawdą jest, że ze wspólnego worka z pieniędzmi podwyżki przyznaje organ wykonawczy, czyli Prezydent Białegostoku poprzez dyrektorów szkół – tłumaczył Poliński.

W roku wyborczym, a obecny jest nawet podwójnie wyborczym z racji na wybory prezydenckie, zaś jesienią parlamentarne, można się spodziewać, że takich targów i przypisywania sobie zasług będzie znacznie więcej. Każdy z klubów i partii politycznych chce bowiem pokazać potencjalnym wyborcom, jak dba o ich interesy. Stąd należy się spodziewać kolejnych targów o to, kto był lepszym wujkiem lub ciocią i kto kogo bardziej obdarował publicznymi pieniędzmi. Pozostaje mieć nadzieję, że większość z podejmowanych inicjatyw faktycznie będzie oparta o dobro ogółu, a nie tylko przypodobanie się wyborcom na jeden raz.

Gdyby można było włączyć się w takie dyskusje, to powiedzielibyśmy, że podwyżki pracownikom szkół przyznali mieszkańcy Białegostoku, którzy zapłacili za to swoimi podatkami. Ale skoro to nie my startujemy w wyborach…

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorwoska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do