Zabawy, drobne upominki, a przede wszystkim własnoręczne pisanie listów do św. Mikołaja, które osobiście ma mu przekazać nie kto inny jak... pani Mikołajowa. Wszystko to działo się w Klinice Onkologii i Hematologii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. W piątek 5 grudnia, Fundacja „Pomóż Im” zorganizowała Mikołajki przebywającym na oddziale maluchom.
Rozpoczętą dokładnie w samo południe mikołajkową imprezę poprowadzili wspólnie – Pszczółka Maja i pani Mikołajowa. Dzieci pod okiem animatorów i wolontariuszy z Fundacji wykonywały okładki swojej pierwszej w życiu książki, ale także – medale dla rodziców.
- W nawiązaniu do kalendarza charytatywnego „Bohater kontra bohater” chcieliśmy też zwrócić uwagę, że bohaterami dnia codziennego są nie tylko nasi podopieczni, zmagający się z ciężką chorobą, ale również ich rodzice. Rodzice, którzy bezgranicznie poświęcają się swoim chorym pociechom, trwają przy ich łóżkach, na oddziale praktycznie przez cały czas. Dlatego w podzięce za ich trud, zaproponowaliśmy maluchom przygotowanie specjalnych medali z myślą właśnie o nich – wyjaśnia Inga Januszko – Manaches z Fundacji „Pomóż Im”.
Kulminacyjnym punktem imprezy było jednak własnoręczne pisanie listów do świętego. Dzieci prosiły w nich przede wszystkim o zabawki, gry, ale również o zdrowie... Wszystkie listy trafiły do specjalnego worka, który zabrała ze sobą towarzysząca dzieciom Pani Mikołajowa. Nie mogło oczywiście zabraknąć upominków – każdy mały pacjent Kliniki otrzymał wyjątkowe – bo własnoręcznie uszyte przez zaprzyjaźnioną z Fundacją artystkę, mierzące prawie pół metra maskotki.
W całej tej miłej atmosferze jednak ważniejsze od prezentu były uśmiechy dzieci. Przynajmniej dla rodziców i wolontariuszy, którzy spędzają z dziećmi długie godziny. Na co dzień ci dzielni pacjenci zmagają się chorobami, którym towarzyszy głównie ból i ogólne osłabienie. Wykrzesać odrobinę uśmiechu jest nie łatwo.
- Zadowolenie, uśmiech na twarzy jakaś, odmiana, zapomnienie na chwilę, że coś boli. Przerwa na moment od leków, chemii, kroplówek, to właśnie dają takie spotkania. Mój Kubuś tylko czeka i pyta, kiedy przyjdzie Daria, gdzie jest Daria, bo chce pobawić się, w piłkę pograć, żeby tylko zapomnieć o tym wszystkim – powiedziała nam Anna Ostrowska, mama chorego Kuby.
Daria, podobnie jak wiele innych osób jest wolontariuszką. Ci przychodzą do małych pacjentów codziennie. Chociaż są starsi, bawią się z nimi tak samo jak inne dzieci. To bardzo zbliża. Zresztą pomoc wolontariuszy jest w procesie leczenia nieoceniona. Prezenty tylko dopełniają radości ze wspólnych spotkań.
Mikołajkowy prezent od firm Budimex, Keppel Seghers Belgium.
Wart 20 tysięcy złotych, specjalny podnośnik, który ułatwia opiekę nad przebywającym w domowym hospicjum dla dzieci Dawidem zakupiły firmy Budimex i Keppel Seghers Belgium. Urządzenie zostało zainstalowane w domu 22 – latka – podopiecznego Fundacji "Pomóż Im" w listopadzie. Podnośnik jest wyposażony w pasy, które przytrzymują go, a ramię wysięgnika pozwala przenosić z wózka do łóżka i z powrotem. Jedna część urządzenia znajduje się w pokoju a druga w łazience - pomaga na tej samej zasadzie dostać się mu do wanny. To znaczne ułatwienie w codziennej pielęgnacji chorego.
Dawid Zajczyk ma 22 lata i cierpi na porażenie mózgowe, ma postępujące skrzywienie kręgosłupa, jest karmiony dojelitowo. Mama wychowuje go sama. Na co dzień ma trudności z przenoszeniem syna, posadzeniem do wózka, do łóżka, na materac do rehabilitacji, jak też z kąpielą. Dawid ma metr siedemdziesiąt wzrostu i waży 45 kg. Mama sama nie jest w stanie przenosić syna, więc musi liczyć na pomoc pielęgniarek, rehabilitantek, wolontariuszy z Fundacji. Z uwagi na fakt, że Dawid ma czterokończynowe porażenie, wymaga częstej zmiany pozycji – co dwie godziny. Podnośnik to duże ułatwienie w opiece Mamie Dawida. Dzięki niemu może sama przenosić syna – jednak jego koszt- 20 tysięcy złotych – był poza jej zasięgiem.
Komentarze opinie