Reklama

MILF-a po białostocku?



MILF (mother I"d like to f***) to angielski termin oznaczający kobietę, która już dochowała się potomstwa, a sex appealem może nadal przyćmić niejedną młódkę. Jak ma się sprawa z polskimi, a dokładniej białostockimi MILF-ami?

Wrzesień to miesiąc, kiedy dzieciaki wracają do szkół. Te młodsze trzeba do owych prowadzać. Co czynią mamusie i tatusiowie. Jednocześnie wrzesień jest jeszcze na tyle ciepły, że nie chodzi się w puchowych kurtkach, a nadal odsłania niejeden powab. Zapytaliśmy białostoczan, jak na tle popkulturowej ikony MILF-y prezentują się mamy z naszego miasta.

- Pamiętam jak wyglądała moja mama i matki moich kolegów z podstawówki, czy liceum. Niczego nie ujmując ich urodzie, były inne czasy, więc były zaniedbane. Sfatygowane ciuchy, makijaż zrobiony naprędce, byle jaka kurtka. Teraz sytuacja się zmienia. Jest na czym oko zawiesić. Kiedy wyprowadzam psa niedaleko szkoły nieraz ślinię się niemniej, niż on - śmieje się Paweł, mieszkaniec osiedla Sienkiewicza.

- Kiedyś słowo "mama" kojarzyło się z czterdziestką dźwigającą siaty, żeby zrobić mężusiowi obiadek. Teraz są inne czasy. Matkami są młode, często bardzo aktywne zawodowo i towarzysko dziewczyny. A nawet te starsze, mają świadomość, że warto dobrze wyglądać. Że bycie matką to nie koniec świata i nie koniec młodości. Że po ciąży trzeba wziąć się za siebie, schudnąć, być sexy. Zdrowa, aktywna i zadbana matka to też znakomity wzór dla dzieci - deklaruje Monika, którą spotkaliśmy, kiedy pędziła ze szkoły do której odprowadziła swoją córkę, Julię, do pracy w jednej z białostockich kancelarii prawnych.

- To coraz rzadsze na szczęście, ale niektóre kobiety posiadanie dzieci traktują jako szczyt życiowych dążeń. Jeśli mają obrączkę na palcu i - dajmy na to - dwa brzdące, to podświadomie myślą, że się zrealizowały i dalej życia nie ma. Że już tylko dzieci. To nieprawda. Sama jestem matką i nie chcę uczyć dzieci zrezygnowania, niedbałości, życiowej ospałości - mówi Agnieszka. - Prowadzę salon kosmetyczny i widzę, że coraz więcej mam jest podobnego zdania. Są naraz i aktywnymi zawodowo kobietami, i fajnymi partnerkami dla swoich facetów, i bardzo dobrymi mamami. Wszystko jest kwestią organizacji. Bo inaczej co? Dzieci wychodzą z domu, wyjeżdżają na studia i co człowiekowi zostaje? Trzeba kochać, wychowywać, ale też mieć coś własnego.

- Zaraz po tym, jak urodził się Tomek, zostawił mnie jego tata. Pojechał za granicę i praktycznie słuch po nim zaginął. W pierwszej chwili myślałam, że to koniec. Byłam w ciemnej du*ie, patrzyłam godzinami w sufit... Ale jakoś udało się przełamać. Zagryzłam wargi i pomyślałam, że nie dam satysfakcji byłemu partnerowi. Że pokażę mu, że umiem się obejść bez niego. Czasem jest ciężko, ale się udaje. Nie wyglądam na swój wiek, czuję się świetnie, oglądają się za mną licealiści i studenci - mówi nam 35-letnia Anna. - Można? Można.

I faktycznie. Wywiadówki, na których onegdaj królowały kuse garsonki i porozciągane swetry rodem z PRL-u zastąpiły widoki jak z konkursu piękności. Białostockie mamy są coraz atrakcyjniejsze, coraz bardziej pewne siebie. Coraz bardziej świadome macierzyństwa. Czy to po prostu pojedyncze przypadki? Czy można mówić o jakiejś zmianie w naszym rozumieniu i realizacji macierzyństwa w skali miasta, czy kraju?

(Mateusz Kos/ Foto: Flickr.com/ sean dreilinger)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do