Jeżdżąc samochodem po Polsce widzieliśmy zapewne tu i ówdzie ulokowane przy drogach „las wegasy”. Mam na myśli szarawe budy, upstrzone lampkami, z charakterystycznymi plastikowymi palmami przed wejściem oraz automatami do gier w środku. Podły i kiczowaty wystój obejścia szereguje oferowaną w nich niegdyś rozrywkę gdzieś między wiejską zabawą, jedzeniem kebaba na dworcu i piciem piwa za sklepem.
Podobne dobytki – jakby ktoś nie wiedział – są obecnie na 99% nielegalne. Urządzać gry można tylko za pozwoleniem właściwego ministra i tylko z jako takim rozmachem i tylko po spełnieniu całej masy wygórowanych wymagań. Wydawało mi się, że ostatnim podrygiem jednorękiego bandyty w naszym mieście było działające przez dosłownie kilkanaście dni, pod koniec 2015 roku, migotliwe cudo na Wygodzie. Aż dziw człowieka brał, że na 10 metrach kwadratowych, ze wzrokiem dwóch tęgich typów zawieszonym na plecach, można się tam wspaniale bawić.
Ale to niekoniecznie koniec. Po Nowym Roku i Trzech Królach Rada Miasta wydała zezwolenie dla pięciu podmiotów na ubieganie się o prowadzenie białostockiego "kasyna". Według przepisów może być u nas tylko jedno, ale wiadomo gdzie się znajdzie. Gdzieś w centrum lub prawie centrum. W grę (nomen omen) wchodzą: Hotel Gołębiewski, Hotel Cristal i dwa adresy w obrębie funkcjonalnym Rynku Kościuszki. Fakt, działało tam coś, co mieściło się w definicji „kasyna”, z tym że właściciel ma chyba chęć przenieść się do bardziej reprezentacyjnego i wyeksponowanego budynku. Na dodatek ustawa, co prawda, ogranicza ilość, ale odrębnie liczoną dla kasyn, oddzielnie dla salonów bingo i w ogóle nie liczoną dla zakładów bukmacherskich. Wypada mieć nadzieję, że skończy się co najwyżej na jednym punkcie. Biedny ty Rynku Kościuszki... Zamiast reprezentowania miasta będziesz zakątkiem dla ciuchlandów, klubów go-go, pustostanów „sprzedam lub wynajmę” i jeszcze może hazardowej jaskini.
Napisałem wcześniej „kasyno” w cudzysłowie, bo faktycznie przybytki zwane kasynami, nawet te z chromowanym sprzętem, ubranymi odświętnie krupierami i w nienagannej czystości, nie różnią się niczym szczególnym od „las wegasów”, jeśli nie liczyć mitycznego blichtru-maski. Chodzi o to samo – żeby odwiedzający więcej zostawili niż zabiorą.
Kasyno jest też kolejnym wspaniałym pomysłem na przenoszenie pieniędzy poza region. Nie ma wśród chętnych – firm chociażby z Podlasia.
Mam niejakie obiekcje, potęgowane znanym mi osobiście przypadkiem zniszczenia kilku żyć przez hazard nałogowca, i jest on (hazard) w moim odczuciu podobnie szkodliwy jak alkohol. Nie postrzegam gier na pieniądze jako rozrywki. Dla rozrywki, to se z kumplami można zrobić turniej i też jest fajnie, a może i bardziej, bo znajomi zadbają, żebyś się nie stoczył, o co zresztą trudno, gdy stawką pokerową są robaki dla rybek lub pestki.
(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet/ Foto: sxc.hu/ casino-roullete)
Komentarze opinie