Z nadejściem sezonu grzewczego, powraca koszmar mieszkańców miast i miasteczek w podlaskiem. W naszym regionie ciągle jeszcze jest wiele tradycyjnych pieców zwanych "kopciuchami". Na willowych białostockich osiedlach takich jak Skorupy, Jaroszówka, Pietrasze czy Starosielce ciągle jeszcze królują "kopciuchy". Tak nazywane są stare piece, w których palone jest "czym się da". Niestety to efekt rosnących cen ciepła i energii, które powodują, że właściciele domów radzą sobie jak mogą z chłodem.
W pierwszy weekend grudnia w Białymstoku sytuacja stała się trudna, a pomiary powietrza nie tylko w prywatnych czujników odnotowały nawet dziesięciokrotne przekroczenia norm pyłów PM2,5 i PM10. W stolicy województwa alarm ogłosił w mediach społecznościowych Robert Rutkowski, który od dawna monitoruje jakość powietrza. GIOŚ w Białymstoku potwierdzało, że były w Białymstoku zdarzały się przekroczenia głównie w porach nocnych. Urzędnicy uspokajali, że nie odnotowano przekroczeń dobowych, które skutkowałyby uruchomieniem alarmu i rozsyłaniem wiadomości SMS do mieszkańców. Władze miasta deklarują jednak intensyfikację działań kontrolnych Straży Miejskiej na osiedlach domów jednorodzinnych. Podobne przekroczenia (głównie z prywatnych czujników), ale nie tak wysokie jak w Białymstoku, pojawiły się w Łomży i Suwałkach oraz kilku miastach powiatowych. Tam również były to jednak przekroczenia godzinowe - nie dobowe.
Od początku sezonu grzewczego białostocka Straż Miejska przeprowadziła 91 kontroli, nakładając 4 mandaty karne do 500 zł za spalanie odpadów. Służby wykorzystują do tego specjalistyczny smogobus. Tyle, że strażnicy miejscu ale i urzędnicy mają problem. Prawo ochrony środowiska uprawnia kontrolujących do wstępu na teren nieruchomości w godzinach 6:00–22:00. W nocy kontrolujący nie mają takich możliwości, co oznacza, że wieczorne i nocne palenie "byle czym", kiedy zanieczyszczenie jest największe, pozostaje trudne do skutecznego karania.
PS
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie