Deklaracje reprezentantów ulicznego brzmienia weryfikuje zarówno upływający czas, jak i życiowe decyzje. Niektórzy znikają po pierwszym singlu. Inni wraz z kolejnymi albumami zmieniają priorytety. Lukasyno swoją nową solówką udowadnia, że ciągle podąża dawno obraną drogą. Zdaje się przy tym doskonale pamiętać, że kto nie idzie naprzód, ten się cofa.
Wzbogacenie i tak już bogatej dyskografii o czwarte solo nie należy do najłatwiejszych zadań – zwłaszcza, gdy nie zmienia się stylu jak przysłowiowa chorągiewka na wietrze i pozostaje wiernym starej, dobrej szkole. Białostocki raper już dawno zyskał tytuł weterana sceny. Na szczęście Luka chyba nie potrafi spoczywać na laurach. Na najnowszym krążku odkrywa przed słuchaczami swoje zupełnie inne oblicze, nie tracąc przy tym ani trochę z autentyczności NON Koneksji.
Wciąż słyszymy pewnie nawijane teksty dobrze znanego zawodnika, jednak pośród kolejnych wersów nie sposób nie dostrzec trosk twardo stąpającego po ziemi ojca, męża i syna w jednym. Luka nie boi się otworzyć przed słuchaczem, sięgając do rodzinnych historii czy wspomnień z lat młodości. Jeszcze mocniej niż na ubiegłorocznym „Bardzie” dotyka tematów znanych każdemu dojrzałemu mężczyźnie. Niezwykłe poruszenie wywołują słowa z opublikowanego na chwilę przed premierą singla „Maszeruj albo giń”: „(…) z ojcem przeszedłem przez zawał serca, matka wygrała z rakiem. Chcę być podporą rodziny, życie szlifuje charakter! W szpitalnej kolejce z dzieckiem na rękach patrzę na wszystko inaczej”. Te kilka dosadnych linijek to tylko jeden przykład dojrzałości. Już po pierwszym odsłuchu całego materiału można stwierdzić, że „Antybanger” to trafne określenie. Na całym krążku nie znajdziemy nawet jednego utworu, który mógłby podważyć sens tego tytułu.
Płyta, chociaż bardzo dopracowana, prędzej wejdzie na szczyt OLiS (czego szczerze życzę autorowi) niż zabrzmi w mainstreamowych mediach. Lukasyno znany jest bowiem z komentowania otaczającej nas rzeczywistości w sposób bardzo szczery. Nie mam na myśli wulgaryzmów, bo te padają naprawdę rzadko, lecz bardzo bezpośrednie uwagi pod adresem niektórych instytucji czy grup społecznych.
Białostoczanin niezwykle celnie uderza w sytuację na scenie muzycznej, politykę i medialne manipulacje. Niemalże zmusza przy tym do samodzielnego myślenia i dokładnej analizy poszczególnych wydarzeń czy procesów społecznych. Liryka to jednak tylko jeden z elementów całego projektu. Progres jest bowiem widoczny nie tylko w tematyce tekstów, ale też w technice rapowania.
Reprezentant NON Koneksji coraz lepiej radzi sobie z bardziej agresywnymi bitami. Strzałem w dziesiątkę jest śpiewany przez niego refren w kawałku „Bagaż”. Brak gości zdecydowanie nadrabia lista nazwisk artystów i producentów odpowiedzialnych za warstwę muzyczną. Solówka była zapowiadana jako efekt połączenia wypracowanego przez lata stylu z nowoczesnym brzmieniem żywych instrumentów. Deklaracje te nie były słowami rzucanymi na wiatr. Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż w pracach na płytką brały udział takie postacie jak Marek Kubik czy Kriso. Ten ostatni oprócz swoich autorskich produkcji zaaranżował bity BQ, Milionbeats, Radka O oraz L-MNT. Swoje przysłowiowe pięć groszy dorzucił też Ayon. Całość prezentuje się jako niezwykle dobrze skomponowany miks dobrych pomysłów. Wokalizy Katarzyny Garłukiewicz w „Błądząc” dosłownie wywołują ciarki na plecach. Podobnie jak śpiew Marcina Żarnickiego w „Kto sieje wiatr”. Takich smaczków jest znacznie więcej. Każdy słuchacz musi je wyłapać samodzielnie.
„Antybanger” to coś więcej niż tylko ciekawy eksperyment muzyczny. To swego rodzaju dowód autentyczności człowieka, który od ponad 20 lat jest obecny na polskiej rap scenie. Swoim czwartym solo udowadnia, że wciąż kroczy własnym szlakiem, zmusza do refleksji i uświadamia, że każdy mężczyzna musi wziąć los w swoje ręce. Ten album z pewnością nie trafi w gusta tych, którzy poszukują kawałków lekkich i przyjemnych. Błyskawiczne zniknięcie krążka ze sklepowych półek w ciągu kilku dni od premiery pokazuje jednak, że czasem lepiej płynąć pod prąd, ale wciąż być sobą.
Komentarze opinie