To był dobry sezon dla białostockiego tenisa stołowego. Męski zespół Dojlid awansował do Superligi, a o krok od niej jest żeński zespół ATS Białystok. Zespół Karola Dyszkiewicza zawalczy w barażach o ekstraklasę kobiet. Rywalem będzie ekipa z grupy południowej: Jedynka Łódź.
Białostoczanki zajęły 3. miejsce w I lidze grupy północnej ale z walki o ekstraklasę zrezygnowała ekipa, która wyprzedziła ATS. MRKS Gdańsk zrezygnował z walki z powodów finansowych.
- Już udział w barażach to dla nas wielki sukces. To zaszczyt i duże doświadczenie dla naszych zawodniczek. Walka o ekstraklasę to dodatkowo promocja dla dziewczyn i klubu – mówił Karol Dyszkiewicz, trener ATS.
Białostocka drużyna zagra dwumecz z wicemistrzyniami grupy południowej: Dwójką Łódź. Rywalki to mocna ekipa, której zależy na awansie. Dwumecz odbędzie się w Łodzi 20 i 21 czerwca.
- Baraż musiał odbyć się do końca czerwca, a nam brakuje terminów, bo 25 czerwca zaczynamy zgrupowanie w Rajgrodzie. Gabrysia teraz jest na zgrupowaniu kadry, a w weekend gramy w Mistrzostwach Polski w LZS w Poznaniu. Prosto z Wielkopolski jedziemy do Łodzi. Dogadaliśmy się z Jedynką, że oba mecze zagramy u nich. Oszczędność na czasie i pieniądzach – podsumował Dyszkiewicz.
ATS mimo tego, że oba spotkania zagra w Łodzi nie zamierza oddać tanio skóry ani odpuścić walki o ekstraklasę.
- Dla naszych wychowanek ten baraż to bezcenne doświadczenia. Na 90 procent wygralibyśmy, gdyby w naszym składzie zagrały obie Białorusinki i Chinka. Zrezygnowaliśmy z ich usług w barażach, bo to bez sensu. Gdybyśmy wygrali tymi zawodniczkami, to w efekcie te same zawodniczki musiałby regularnie grać w ekstraklasie. Zajęłyby miejsce naszych wychowanek, a nie o to nam chodzi. Nawet gdyby przyszedł bogaty sponsor i powiedział, że daje pieniądze na te zagraniczne zawodniczki nie przyjąłbym tego rozwiązania. Jesteśmy ewenementem w polskiej lidze opierając się na własnych wychowankach. I tak ma pozostać. Ekstraklasa i tak nas nie minie a tworzenie sztucznych sukcesów z najemniczkami to droga donikąd. Nasze motto to nic na siłę – podsumował trener Dyszkiewicz.
Komentarze opinie