Reklama

Basowiszcza 2015 już za nami



To był powrót do starych, dobrych „Basów”. Polana Boryk, zwłaszcza drugiego dnia koncertów, była wypełniona po brzegi. To cieszy, że kultura kwitnie, muzyka się rozwija, a organizatorzy kolejny raz spisali się na medal.

To już 26 raz na polanie Boryk w Gródku niosło się echo białoruskiej muzyki. Do Polski zjechała czołówka białoruskich zespołów muzycznych oraz kilka świeżych twarzy, które bardzo spodobały się publiczności. W tym roku pierwszego dnia trwania imprezy można było posłuchać i zobaczyć cztery składy, które walczyły w konkursie o występ przed głównymi koncertami w sobotę. Zarówno jury jak i publiczności najbardziej spodobał się zespół Navi oraz Tonqixod. I trzeba przyznać, że słusznie, bo zaprezentowany został bardzo ciekawy materiał muzyczny z bardzo dobrymi wokalistami, a szczególnie wokalistką z zespołu Navi.

Festiwal Basowiszcza z pewnością nie umiera. Mimo, że jest obecny w naszym regionie od 26 lat, wciąż ma stałą rzeszę fanów, którzy przyjeżdżają do Gródka raz w roku, aby doświadczyć atmosfery, jakiej nie ma nigdzie indziej.

- Pierwszy raz byłem tu cztery lata temu. Nie znam białoruskiego, ale można się dogadać. Wiele osób mówi po polsku. Najpierw myślałem, że w ogóle trafiłem za granicę. Ale jest świetnie. Strasznie mi się spodobała ta atmosfera i muzyka. Jest inna, niż na większości festiwali. W zasadzie mogę powiedzieć, że chyba nie ma nigdzie w Polsce czegoś podobnego – powiedział nam Adam, który na Basowiszcza przyjechał z dziewczyną i kolegami aż z Poznania.

- Co roku tu jestem i powiem, że teraz jest inaczej niż jeszcze z 10 lat temu. Byłem pierwszy raz z rodzicami jako dziecko. Teraz przyjeżdżam tu co roku. Nie wyobrażam sobie, żeby w lipcu nie było mnie na Boryku – powiedział Tomasz z Białegostoku.

Basowiszcza mają swoją długoletnią tradycję, więc i nie zabrakło tradycyjnie znanych postaci białoruskiego muzycznego świata. W piątek doskonale zaprezentował się zespół Volski z wokalistą z byłego NRM, który święcił triumfy na największych scenach, również w Polsce. Niezmordowany PomidorOFF także mimo upływu lat, wciąż potrafi bawić publiczność tak samo jak na początkach festiwalu. W tym roku polską gwiazdą festiwalu był Lao Chce. Przekaz, który niósł idealnie pasował do klimatu imprezy.

Trzeba dodać, że organizatorzy kolejny raz nie zawiedli. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i cała impreza przebiegła bezpiecznie. Mimo, że na placu koncertowym i na całej polanie bawiło się kilka tysięcy ludzi, obeszło się bez żadnych incydentów. Obszerna fotorelacja z wydarzenia znajduje się na naszym redakcyjnym fanpage na portalu społecznościowym Facebook.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do