Reklama

Chili w Wanilii: Dzieci w śmieciach sieci



Zacznę z grubej rury, co mi tam! A co, gdyby zabronić używania internetu osobom do lat nastu, np. 15? Skąd u mnie takie rewolucyjne myśli? Ano z własnych wielu lat doświadczeń i obserwacji zachowań obecnej młodzieży i dzieci.

- Mamo, potrzebny mi tablet, bo muszę sprawdzić jakąś definicję do szkoły – powiedziało pewnego razu moje prawie nastoletnie dziecię.

- Na półce stoją słowniki, częstuj się – odparłam.

- Ale jak to??? – wyraźnie zaskoczyłam swoje dziecko.

- Ano tak to. Hasła masz ułożone alfabetycznie, a alfabetu uczyłeś się w szkole, nawet w dwóch innych językach. Otwierasz, orientujesz się, na której jesteś literze i jedziesz – odparła bezlitosna matka. – W szkole nie nauczyli? – upewniłam się.

Nie nauczyli. I od tego zaczęła się lawina refleksji.

Wielu z nas już od dawna widzi tzw. wtórny analfabetyzm. Młodzi ludzie są biegli w obsłudze nowoczesnych urządzeń, prześcigają się w posiadaniu najnowszych modeli smartfonów, tabletów. Są mobilni. I bardzo dobrze, ale daj takiemu zwykłą encyklopedię lub słownik do ręki i zobacz, co się będzie działo. Jestem z natury optymistką, ale tu bym się zawahała przed podaniem wyniku. A reakcja młodego człowieka? Moje dziecko oburzyło się, bo przecież można wpisać w wyszukiwarce dane słowo i już.

Teksty pisane przez nich są najczęściej tragiczne. Błędy ortograficzne, stylistyczne, o logice lepiej nie wspominać. Dorosłych też to dotyczy, stąd wtórny analfabetyzm, bo utraciliśmy coś, czego nas kiedyś uczono.

Bardzo lubię nowe technologie, chociaż pogoń za smartfonami mnie nie bawi. Co więcej, z premedytacją używam swojego starego telefonu, który nie ma internetu. Dlaczego właśnie tak? Nie chcę być online przez cały czas. Nie muszę, więc korzystam z tego.

Ile razy, robiąc coś, sprawdzacie, czy ktoś napisał na fejsie albo czy w ogóle coś się tam dzieje? Trudności z koncentracją, rozdrażnienie, uczucie, że musimy być z czymś koniecznie na bieżąco, bo coś nas omija. Nie musimy, a omija nas mnóstwo szumu informacyjnego i wiele innych bzdetów. Jest jakiś procent ludzi odpornych na to zjawisko, ale wielu jest uzależnionych. Skoro my, dorośli nie potrafimy sobie radzić z tymi rzeczami, to co z tymi, którzy jeszcze nie dojrzeli do wielu życiowych wyzwań?

Zaczynałam korzystać z internetu około 20 lat temu. Chociaż wtedy mało kto miał do sieci dostęp i jej zasoby były dość ograniczone, to już można było zauważyć, że niektórzy chodzą po kruchym lodzie. Obserwowałam zdolnych, młodych ludzi, którzy przez uzależnienie od komputerów i sieci nie skończyli nawet szkoły średniej. Mam nadzieję, że poradzili sobie w życiu, ale samo zostawienie szkoły w pierwszej lub drugiej klasie, było wtedy dla mnie, jako obserwatora, pewnym szokiem. Podejrzewam, że zawalone studia to już większy procent populacji.

Swego czasu zrobiłam eksperyment na swoich dzieciach. W czasie ferii dałam nieograniczony dostęp do komputera. Zarwane noce, czerwone oczy, niewykonywanie podstawowych obowiązków domowych i... agresja w momencie, gdy odebrało się sprzęt. Dodam, że moje dzieci mają zakaz zakładania kont na portalach społecznościowych, a że mają „nieszczęście“ mieć rodziców, przed którymi komputery nie mają tajemnic, więc faktycznie ich nie mają. Spędzały czas na graniu i oglądaniu filmów online (wyrodni rodzice nie mają też telewizora w domu, stąd oglądanie w necie), niby nic szczególnego. Młodsze dziecko okazało się bardziej odporne, bo jest dostęp, to jest, a jeśli nie ma to trudno, ale starsze mocno nam się zbuntowało. Zapaliła się nam czerwona lampka.

Zastanówmy się, co właściwie daje dzieciom i młodzieży internet. Miliony głupawych selfie na portalach społecznościowych? Terabajty hejtu? A może łatwy dostęp do wiedzy dla odmiany? Coś mi podpowiada, że bardzo niewielu z tej wiedzy korzysta.

Ilu młodych ludzi zaszczuto w ten sposób? Każdy z nas pewnie pamięta jeszcze głośne sprawy samobójstw z tego powodu. Dzieci w szkole i bez nowych technologii potrafią sobie zrobić piekło, a wszyscy dorośli potem tłumaczą się, że niczego nie zauważyli, a co dopiero w internecie, poza wszelką kontrolą.



Dziwią mnie bardzo konta dzieci na portalach społecznościowych, zwłaszcza że poniżej 13 lat są niezgodne z regulaminem np. facebook-a. Dziecko mające mniej lat, kłamie, zakładając konto a rodzic, zazwyczaj jednak świadomie, pozwala na to. Nastolatki mają konta niby pod kontrolą rodziców, ale nie czarujmy się, ilu rodziców nad tym panuje?

Chociaż wiele mówi się, że nic się w sieci nie ukryje, a materiały raz wrzucone, pozostaną na zawsze, to jednak bardzo wielu dorosłych nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie ma czegoś takiego jak anonimowość. Wrzucasz zdjęcia mieszkania, masz włączoną lokalizację i chwalisz się na bieżąco wyjazdami? Nie miej potem żalu, że okradli Ci w tym czasie mieszkanie. Kilka miesięcy temu było głośno o dwóch nastolatkach, które mocno poniosło i chwaliły się swoimi stosunkami (dosłownie) z jakimś zagranicznym zespołem. Jako obserwator, jestem ciekawa, jak to się odbiło na ich życiu, ale to, co przeżyli ich rodzice, jestem w stanie sobie wyobrazić.

Siadając przed komputerem, czy trzymając telefon w dłoni, zapominamy, że tam są odbiorcy. Nie siedzimy z nikim twarzą w twarz i stąd to złudzenie. Dorosłych ponosi, a co dopiero dzieci.

Moje latorośle obecnie nie mają komputera. Co więcej, nie mają telefonów, chociaż mam świadomość, że niedługo to się zmieni. Do czego właściwie jest dzieciom telefon? Kiedyś nie mieliśmy i było dobrze. Czasy niestety się zmieniły, czujemy się mniej bezpiecznie i chcemy mieć większą kontrolę nad swoimi pociechami. W porządku, ale w takim wypadku dzieciom potrzebny jest telefon do połączeń głosowych i wiadomości tekstowych, więc cały ten internet można wywalić w kosmos. Ot co.

Moje dziecko chce coś sprawdzić w internecie? W dzień ma możliwość zrobienia tego w bibliotece (są dostępne komputery z internetem), a wieczorem udostępniam swój laptop na jakiś czas. Był bunt, ale nasza konsekwencja zrobiła swoje. Dlaczego tak postępujemy? Jesteśmy za używaniem głowy, a nie protez. Najpierw człowiek musi zdobyć umiejętności, dzięki którym poradzi sobie w życiu, a wyfruwa z gniazda jednak dość szybko. Uważam, że biegłość korzystania z papierowych encyklopedii, katalogów bibliotecznych, roczników i ogólnie książek jest bardziej przydatna niż obsługa gadżetów. Te wszystkie rzeczy ułatwiają życie, przydają się, nie mam zamiaru tego negować, ale najpierw powinny być solidne podstawy. Co z tego, że jeden z drugim śmiga po sieci, obsługuje przeróżne programy, skoro nie umie obrać ziemniaka albo uprać sobie gaci, nie mówiąc o przyszyciu czegoś lub ugotowaniu prostej potrawy. Budowaniu więzi społecznych internet też, wbrew pozorom, nie służy. Wszystko jest powierzchowne, szybkie... straszne w dłuższej perspektywie.

Każdy jest kowalem swego losu. Każdy rodzic wychowuje dzieci jak mu się podoba, ale może jednak warto wziąć zwykłą kartkę papieru, podzielić na pół i na podstawie własnych obserwacji swoich dzieci, wypisać plusy i minusy. Tysiące pokoleń przed nami nie zginęły bez internetu. Można zastanawiać się nad tematem wykluczenia z pewnych społeczności, ale to również było przed erą mediów społecznościowych.

Życie naszych dzieci jest przede wszystkim w domu, szkole, na podwórku. Tam przede wszystkim mają zdobywać różne doświadczenia, budować więzi, wzmacniać i uelastyczniać mięśnie i szkielet. Warto pamiętać, że w tym czasie ludzie budują fundament przyszłego życia. Znajomości będą, miną, będą inne, ale sama umiejętność budowania pozostanie. Daje to większą pewność utrzymania związku, rodziny. Wybiegane godziny na podwórku odwdzięczą się mocnymi mięśniami i dobrą postawą. Doceniamy to dopiero po trzydziestce, a w młodości nie zdajemy sobie w ogóle sprawy z tego, że mając 40 lat możemy być kalekami. Myślenie o tym należy do rodziców!

Skoro jest ustawowy zakaz sprzedaży alkoholu i tytoniu nieletnim, to może warto rozważyć, czy nie warto ograniczyć też korzystania z internetu? Nie byłoby problemu, że nastolatki umawiają się z dziwnymi typami a potem znikają. Hejt ograniczałby się do werbalnych kłótni, a nie rozchodził po świecie. Jednak w gębie jesteśmy mniej mocni niż przy klawiaturze. Nagie „słitfocie“ pozostałyby też w węższym gronie, a może nawet (ach, ta optymistyczna natura), z racji ograniczenia miejsc publikacji, zjawisko wygasłoby w jakimś stopniu. Przynajmniej łatwiej byłoby nad tym zapanować.

Rodzicu, pomyśl, czy twojemu ośmio, dziesięcio czy dwunastoletniemu dziecku potrzebne są portale społecznościowe, czaty i cały ten śmietnik? Niech to dziecko po ludzku zadzwoni do koleżanki czy kolegi, porozmawia, ile chce, wszak abonamenty bez limitu minut są tanie jak barszcz. Niech spotykają się na podwórku, w domach, gdzie można rzucić na nich okiem, czy nie robią głupot. Oszczędzi ci to wielu siwych włosów, a czasem i policji w drzwiach.

Ku refleksji

Basiek May-Chang

P.S. Temat jest obszerny i być może wrócę do niego w przyszłości. Jestem ciekawa Waszych przemyśleń i wniosków.
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Basiek - niezalogowany 2016-08-19 12:13:22

    Bardzo dziękuję za uwagę, ale doskonale wiem, że moją piętą achillesową jest interpunkcja. Cieszę się jednak, że ktoś czyta na tyle uważnie, że zauważa moje wpadki. To nie jest artykuł tylko felieton, więc odsyłam do definicji. Nie jest to rozprawa naukowa, ale luźne wnioski na podstawie wieloletniej obserwacji. Samobójstwa jako skutek zaszczucia w internecie są faktem, uzależnienie od gier również. Nie trzeba być psychologiem by to zauważyć. a ci mieliby sporo do powiedzenia na ten temat. Wiem, że mówi się, iż wszystko jest dla ludzi, dlaczego w takim razie alkohol i tytoń są zakazane do lat 18 a sprzedaż ich nieletnim wiąże się z karami? Dlaczego nie możemy kupować legalnie narkotyków w myśl tej zasady? Myślę, że warto poświęcić kilka chwil na refleksję rozglądając się wokół siebie. Sądzi Pani, że taki facebook jest dobrym portalem dla dzieci w wieku lat 8, 9 czy nawet 11? Konta takich dzieci tam znalazłam. Prawie wszystko jest dla ludzi, ale do niektórych rzeczy trzeba najnormalniej dojrzeć. Jeśli tak bardzo razi Panią moja interpunkcja, chętnie skorzystam ze współpracy :) Przynajmniej wyjdzie z tego coś konstruktywnego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Bożena - niezalogowany 2016-08-19 10:24:43

    Autorka odsyła dzieci do słownika, a sama powinna się odesłać do podręcznika jezyka polskiego, rozdział interpunkcja. Poza tym artykuł małorzeczowy. Wiele treści w internecie i telewizji jest nie do zaakceptowania, ale zamieszczane są one przez dorosłych. Samobójstwa i uzależnienie od gier, naprawdę?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do