
Miało być piłkarskie święto, wyszedł zimny prysznic. Oczekiwany nie tylko przez kibiców z Białegostoku mecz Jagiellonia - Legia rozczarował kibiców na Stadionie Miejskim, który gospodarze przegrali 1:4. Ponad 18 tysięcy kibiców żółto-czerwonych miało nietęgie miny po tak wysokiej domowej przegranej z mistrzami Polski. Bardziej jednak od wyniku zirytował ich styl Jagiellonii.
Białostoczanie rozczarowali. Zamiast ambitnej walki kibice obejrzeli w najlepszym razie mniej lub bardziej desperackie próby przeszkadzania stołecznym. Kto spóźnił się na pierwszy kwadrans piątkowego meczu niewiele stracił. Właśnie wtedy pierwszy strzał na bramkę gości oddał Dmytro Chomecznovskyj. W odpowiedzi strzelił z wolnego Guilherme. Potem pod obiema bramki jeżeli coś się działo to wyłącznie po niefrasobliwości obrony. Przy czym więcej lekkomyślności w defensywie było udziałem żółto-czerwonych. W 39 minucie wzorcowo rozegrany rzut rożny dał Legii prowadzenie. Wcześniej dwukrotnie pod bramką Legii piłka przewędrowała przez całe pole karne ale Taras Romanczuk nie zdołał jej opanować. Dobrą pozycję do strzału miał też i Fedor Ćernych, ale też nie zdołał przejąć piłki podanej przez Vassiljeva.
Po przerwie Jagiellonia dalej grała bez pomysłu. Zirytowany Michał Probierz zdjął z boiska dwóch podstawowych graczy swojej ekipy: Konstantina Vassiljeva i Jacka Góralskiego, którzy tego dnia byli cieniami samych siebie. Niestety skutków to nie przyniosło. Stadion w tej części meczu ożywił się tylko raz: kiedy totalnie pogubiła się defensywa Legii, a piłkę do bramki gości wpadkował Ćernych. Niestety akurat znajdował się na spalonym przejmując piłkę odbitą od defensorów Legii. A chwilę później było już 0:2, gdy z 14 metrów Ofoe precyzyjnym strzałem pokonał Mariana Kelemena. A Jagiellonia chyba straciła wiarę w pozytywny wynik z legionistami. Wprawdzie Romanczuk jeszcze raz próbował pokonać Malarza w 70 minucie ale golkiper stołecznych spisał się bez zarzutu. W tym samym czasie pod bramką Jagiellonii dochodziło do sytuacji, które stawiają pod znakiem zapytania przydatność całej białostockiej defensywy do gry na poziomie ekstraklasy. Takiego festiwalu błędów w jednym Jaga dawno nie popełniła. Na szczęście warszawiacy nie forsowali tempa oszczędzając siły na mecz Ligi Mistrzów a i celowniki też mieli nastawione nienajlepiej. Mimo to - w doliczonym czasie gry - napastnicy Legii rozklepali całą obronę Jagiellonii i dziecinny sposób podwyższyli na 0:3. Chwilę później Romanczuk głową zdobył honorowe trafienie, ale ostatnie słowo należało do gości. Kolejny wielbłąd obrońców Jagiellonii i Kucharczyk ustalił wynik na 4:1, a sędzia Frankowski zakończył mecz.
Podsumowując: Jagiellonia była słabsza nie tylko pod względem umiejętności piłkarskich ale - to nowość - pod względem woli walki i determinacji. Tak ospałych i zniechęconych do gry żółto-czerwonych nie widziano w Białymstoku od bardzo, bardzo dawna. Spora część kibiców zirytowanych marazmem jagiellończyków opuszczała boisko już godziny gry gdy Legia podwyższyła na 2:0, a boisko opuścili Vassiljev i Frankowski. I to też była smutna nowość na Słonecznej. Oby Michał Probierz obudził swój zespół przed wyjazdem do Chorzowa, bo mecz z Ruchem wcale nie musi przynieść zdobyczy punktowej.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:4 (0:1). Bramki: Taras Romanczuk 90+2 - Guilherme 39, Vadis Odjidja-Ofoe 62, Aleksandar Prijović 90+1, Michał Kucharczyk 90+3. Żółte kartki: Góralski, Mystkowski (Jagiellonia), Kopczyński (Legia). Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 18 765.
Jagiellonia: Marián Kelemen - Rafał Grzyb, Ivan Runje, Guti, Piotr Tomasik - Przemysław Frankowski (74 Przemysław Mystkowski), Jacek Góralski (57 Damian Szymański), Taras Romanczuk, Konstantin Vassiljev (57 Karol Świderski), Dmytro Chomczenowśkyj - Fedor Černych.
Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Adam Hloušek - Miroslav Radović (86 Kasper Hämäläinen), Michał Kopczyński, Guilherme, Vadis Odjidja-Ofoe, Waleri Kazaiszwili (65 Michał Kucharczyk) - Nemanja Nikolić (77 Aleksandar Prijović).
(Przemysław Sarosiek/ Foto: Tomasz Jastrzębski)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
obawiam się że autor tekstu na ten mecz nie trafił