Reklama

Jagiellonia strąciła Koronę. Hiszpańskie gole dają triumf żółto-czerwonym

Jagiellonia wygrała zasłużenie w hicie kolejki pokonując Koronę Kielce 3:1. Gole strzelali w tym meczu wyłącznie żółto-czerwoni gracze z Hiszpanii. Jaga śrubuje rekord gier bez porażki i odnosi drugie z rzędu zwycięstwo (po pokonaniu Hamrun Spartans). Wygrana przesuwa Jagę coraz wyżej w tabeli.

Przed meczem kibice z lekkim zaskoczeniem czytali skład Jagiellonii: trener Adrian Siemieniec porotował składem: na ławce mecz zaczęli rekonwalescent Bernardo Vital, Oskar Pietuszewski (przed meczem odebrał nagrodę dla najlepszego młodzieżowca września w Ekstraklasie), Afimico Pululu i Norbert wojtuszek.

Pierwsza minuta meczu i po rzucie z autu przez przemach białostockich defensorów piłka przechodzi przez całe pole karne i z około 12 metrów strzela między nogami uderzył Wiktor Błanik. Zbyt słabo i prosto w miejsce, gdzie znajdował się Sławomir Abramowicz, który spokojnie złapał piłkę.

Jaga spokojnie rozgrywała atak pozycyjny, który w 6 minucie gwałtownie nabrał tempa przed polem karnym Jagi. Piłka trafiła pod nogi Kamila Jóźwiaka, który odegrał do Jesusa Imaza. Ten bez namysłu strzelił na bramkę nad próbującym bronić Xavierem Dziękońskim. Futbolówka odbiła się od poprzeczki, a dobitka Tarasa Romanczuka została zablokowana. Kielczanie odpowiedzieli błyskawicznym kontratakiem: piłkę od obrońców dostał Antonin, którego ścigał Andy Pelmard. W polu karnym czystym wślizgiem zablokował próbę strzału, a dobitka poszybowała obok bramki Jagi. 

Białostoczanie dalej grali swoje: spokojne ataki pozycyjne, które prowadziły do tego, że któryś z białostockich graczy z ofensywy oddawał strzał. W 8 minucie próbował z 20 metrów Sergio Lozano, ale piłka o pół metra przeleciała obok słupka po obronie Dziękońskiego. 

A gospodarze nie tylko próbowali ataków pozycyjnych: w 13 minucie wyprowadzili szybką kontrę. Piłka trafiła pod nogi Imaza, który wypuścił Jóźwiaka. Ten wpadł w pole karne ale został powstrzymany przez wślizg kieleckiego obrońcy. 

A kielczanie? Bronili się spokojnie i bardzo uważnie ustawiając zasieki przed własnym polem karnym i sporadycznie próbując kontrataków. Mecz mimo to mógł się podobać, bo na boisku cały czas coś się działo. Nie były to piłkarskie szachy ani mecz dla koneserów taktycznych manewrów. Nie dało się jednak nie zauważyć, że i żółto-czerwoni jak i złocisto-krwiści (w tym meczu na czarno) przede wszystkim zwracali uwagę na defensywę. Po 20 minutach wzajemnych ataków gra się uspokoiła i toczyła głównie w środku pola. Mnożyły się próby wrzutek, dośrodkowań, podań prostopadłych, które padały łupem obrońców. i obu golkiperów. 

Trochę zniecierpliwiony wolnym tempem rozgrywania ataków pozycyjnych Jagi trener Adrian Siemieniec gestykulował zachęcając swoich podopiecznych do żwawszej gry i częstych crossowych podań. Próbowali, ale... skutki tych ataków kończyły się w polu karnym Korony gęstym od graczy w czarnych koszulkach. 

W 42 minucie wreszcie widzowie obejrzeli jakiś celny strzał na bramkę. Była to jednak bramka Jagi, ale Błanik strzelił w środek bramki i słabo. Na tyle, że Abramowicz spokojnie piłkę złapał w ręce. A Jaga minutę później odpowiedział atakiem, po którym piłka znalazła się w polu karnym Korony. Imaz próbował z meijsca oddać strzał, ale obronił go z trudem Dziękoński. Kilkadziesiąt sekund później kolejny strzał z pola karnego - tym razem Jóźwiaka - z trudem odbił Dziękoński. A 45 minucie - dosłownie do szatni - trafił Sergio Lozano. A zaczęło się od przejęcia piłki Pripa, który zakończył akcje  bardziej kiksem niż podaniem. Piłka odbiła się od Constantinosa Soteriou i trafiła pod nogi Lozano. A Sergio strzelił dość dziwnie, ale - najważniejsze - skutecznie i piłka wylądowała w bramce kielczan. A sędzia Raczkowski nawet nie pozwolił na wznowienie gry ze środka. 

Korina wyszła z szatni z mocnym postanowieniem strzelania gola. Jagiellonia odpowiadała tym samym i już w 49 minucie powinna prowadzić 2:0. Po rożnym Pripa piłka ostatecznie trafiła w pole karne do Raillisa. Grek próbował strzelać, ale piłka ugrzęzła w nogach obrońców i odbita trafiła do Jóżwiaka. Ten z 7 metrów miał przed sobą tylko bramkę i Dziekońskiego i... strzelił prosto w ten drugi obiekt. 

W 59 minucie goście mieli swoją okazję: w środku pola fatalnie podawał Imaz, piłkę przejęli goście i została dograna do Antonina. Ten biegł samotnie na bramkę żółto-czerwonych, ale ustawiony na granicy pola karnego Abramowicz zdążył dalekim wyjściem wybić piłkę przed napastnikiem Korony. 

W 56 minucie Jaga podwyższyła na 2:0 i znowu bohaterem był Lozano. Prawym skrzydłem szarpnął Louka Prip, który wpadł przed pole karne, wypatrzył niepilnowanego przed polem karnym Hiszpana, któremu podał. Sergio spokojnie przymierzył i precyzyjnie strzelił w długi róg tuż przy słupku - poza zasięgiem ramion próbującego ratować sytuacje Dziękońskiego.

Kilka minut później Siemieniec wyciągnął z ławki rezerwowych trzech jokerów: Afimico Pululu, Oskara Pietuszewskiego i Leona Flacha, którzy mieli przyhamować ofensywne próby Korony. I zadanie zrealizowali: żółto-czerwoni kontrolowali sytuację na boisku grając dalej swoje: ataki pozycyjne i agresywny pressing już na połowie rywala. W 69 minucie po rzucie wolnym z około 19 metrów z boku pola karnego strzelał Pietuszewski strzelał z wolnego i piłka prześlizgnęła się po poprzeczce. A chwilę potem Pululu popędził do podania Pelmarda, ale minimalnie szybszy okazał się wychodzący na granice pola karnego Dziękoński. Jaga może nie gra najlepszego meczu w tym sezonie, ale to wystarcza żeby pozbawić Koronę jej atutów. Zwłaszcza, że białostoczanie grają prostą, solidną piłkę i nie kombinują pamiętając, że widowisko jest widowiskiem, ale chodzi o to, aby mecz wygrać. 
W 73 minucie widzowie krzyknęli, gdy spóźniony Dziękoński rzucił się pod nogi Pululu powodując jego upadek. Arbiter już wskazywał na punkt karny, ale spojrzał na asystenta, który sygnalizował, że Afimico był na spalonym. Analiza VAT potwierdziła, że tak było. 

Korona w końcu przycisnęła, ale poza seriami kornerów i wrzutek nie przynosiło to efektów. Nawet, gdy z piłką mijał się Abramowicz lub nasi obrońcy kiksowali zawsze znajdował się ktoś, kto skutecznie wybijał piłkę spod bramki Dumy Podlasia. 

W 81 minucie stadion poderwał się do braw. Świetny rajd Pietuszewskiego, który wygrał dwa pojedynki z obrońcami kielczan i podał do środka do Jesusa Imaza. Ten miał mnóstwo czasu - defensorzy Korony nie zdążyli go przypilnować - i spokojnie przymierzył w róg bramki Dziękońskiego. 3:0 po koronkowej akcji żółto-czerwonych. 

W 87 minucie szczęście uśmiechnęło się do Jagi. Goście byli bowiem blisko trafienia honorowego. Po zgraniu przed bramkę nasz obrońca omal nie wpakował piłki do własnej bramki. Odbiła się ona od słupka i toczyła się do bramki, ale Pelmard zatrzymał ją stopą zanim całym obwodem wtoczyła się do siatki. Jeszcze przez chwilę analizował to VAR, który potwierdził decyzję sędziów z boiska. 

Goście na sam koniec meczu mieli swój moment szczęścia: w 4 minucie doliczonego czasu honorowe trafienie po rzucie rożnym. Białostoccy obrońcy skoncentrowali się na stojących w piątce gracza Korony, a gola zdobył wchodzący z okolic jedenastki Constantinos Sotiriou, który głową wpakował piłkę do bramki. I znowu sędzia Kwiatkowski nawet nie pozwolił na wznowienie gry kończąc zawody. 

Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 2:0 (1:0).  Bramki: Sergio Lozano 45, 56, Jesus Imaz 81 - Constantionos Sotiriou 90+4.  Żółte kartki: Bartłomiej Smolarczyk (Korona), Afimico Pululu (Jagiellonia). Sędziował: Tomasz Kwiatkowski. Widzów: 19 007. 
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Bartłomiej Wdowik, Andy Pelmard, Duśan Stojinović, Alex Pozo  - Louka Prip (74 Alex Cantero), Taras Romanczuk, Jesus Imaz (88 Bartosz Mazurek), Sergio Lozano (64 Leon Flach), Kamil Jóźwiak (64 Oskar Pietuszewski) - Dimitris Rallis (64 Afimico Pululu).
Korona: Xavier Dziękoński - Pau Resta, Constantinos Sotiriou, Bartłomiej Smolarczyk - Konrad Matuszewski, Tamar Svetlin, Martin Remacle (71 Miłosz Strzeboński), Vitor Popov - Dawid Błanik, Antonin (71 Vladimir Nikonov), Stjepan Davidović (74 Nono).  

Przemysław Sarosiek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do