Jest nas coraz mniej

Wczoraj obiegła niemal wszystkie media informacja o raporcie Komitetu Badań nad Migracjami PAN. Drastycznie spada w Polsce liczba urodzeń. Identycznie dzieje się w naszym regionie. Tu dodatkowo mamy do czynienia z migracją zarobkową, jedną z największych w kraju.

Jeśli nasz region będzie się wyludniał w takim tempie jak obecnie, może nam grozić zapaść demograficzna. Drastyczny wręcz spadek narodzin dzieci i szybko starzejące się społeczeństwo nie wróży niczego dobrego na przyszłość. Do tego należy dołożyć rozkład rodzinnych więzi, rozpad rodzin wielopokoleniowych, co również wpływać będzie już niebawem na cały system opieki nad osobami starszymi. W Białymstoku można spotkać już niewiele rodzin, które nie mają jakiegoś członka poza granicami kraju.

- Moja córka od kilku lat przebywa w Stanach Zjednoczonych – mówi nam Mirosława Rutkowska. – Ona już tu nie wróci. Wyszła tam za mąż i ma córeczkę. Teraz jest w ciąży z drugim dzieckiem. Druga nasza córka w przyszłym roku jedzie do niej i boję się, że też już nie wróci. Wtedy zostaniemy tu sami z mężem.

Także rodzina Pana Dariusza Pełszyńskiego ma złe doświadczenia. Rozpadła się jego rodzina, a każdy z trzech braci opuścił już Białystok.

- Było nas czterech. Tylko ja się ożeniłem. Mamy córkę, ale jak wyjechałem do pracy do Niemiec, a żona była tutaj, to ciężko było utrzymać normalne relacje. Po prawie trzech latach rozłąki w końcu wzięliśmy rozwód. Ściągnąłem jednego brata do siebie, drugi mieszka i pracuje w Warszawie, a najmłodszy pojechał w ubiegłym roku na wakacje popracować do Anglii i już do Polski nie wrócił. Mama została sama. Podsyłam jej pieniądze, bo sama z renty nie wyżyje. Na razie sąsiad jej pomaga kiedy trzeba, ale nie wiem co będzie, kiedy nikt do niej nie zajrzy.

Dziś można rzadko spotkać rodziny, które mają dwoje lub więcej dzieci. Kobiety coraz później zachodzą w ciążę. Niewiele par decyduje się na kolejne potomstwo, jeśli nie mają się z czego utrzymać.

Cezarion