Kajakarz Rafał Rosolski może wracać z igrzysk olimpijskich z podniesioną głową. Przypomnijmy – zawodnik UKS Dojlidy – w kadrze olimpijskiej znalazł się dosłownie w ostatniej chwili, po tym jak federacja międzynarodowa przyznała biało-czerwonym dodatkowe miejsce na K-1 na dystansie 1000 metrów.
Nasz zawodnik w poniedziałek walczył w eliminacjach, w których spisał się naprawdę dobrze zajmując w swoim biegu 4. lokatę. Polak niewiele ustępował zwycięzcy z czasem 3:37.700 wyprzedzając Węgra Kopasza oraz kajakarzy z Bułgarii i Szwajcarii.
W półfinale poszło mu gorzej. Zajął 7. lokatę wyraźnie odstając od czołówki, w której byli dwaj późniejsi medaliści: Rosjanin Roman Anoszkin i Czech Jozef Dostal. Białostoczanin do 750 metra płynął na 4 lokacie, ale w końcówce osłabł i walcząca o finał A czołówka mu odjechała. Czas naszego zawodnika to 3:38.379.
- Czy mógłbym jakoś inaczej to popłynąć? Doszedłem do wniosku, że nie. Gdybym wolniej zaczął, to bym ich nie doszedł i większą bym miał stratę do pierwszego. Uważam swój start za udany, przecież miało mnie tutaj nie być. Szkoda, że nie jest to finał A. W finale B dam z siebie wszystko, co mam. Nie sprzedam tanio skóry – powiedział Rafalski portalowi pzkaj.pl.
W finale B Rosolski zajął ostatecznie 6. miejsce (w klasyfikacji generalnej daje mu to 14. lokatę) wyraźnie przegrywając z czołówką.
Komentarze opinie