Reklama

Podołał ekstremalnie trudnemu wyzwaniu. Walczy o kolejne dziecko - tu pieniądze nie wystarczą

Robert Ciulkin, amatorski mistrz świata w kick-boxingu z 2019 r., to sportowiec, o którym podczas tegorocznych wakacji jest w regionie głośno. A to za sprawą "karkołomnych" - można śmiało nazwać - zadań, które przed sobą postawił i wykonał. Wszystko po to, by pomagać potrzebującym. Białostoczanin w lipcu przez cztery dni wbiegał na wieżę kościoła św. Rocha (łącznie 114 razy), następnie w ciągu 48 godzin przebiegł 100 kilometrów, a drugie tyle przejechał na rowerze, odpoczywając w lasach i parkach. Dziś apeluje nie o wsparcie w postaci zbiórki na chore dziecko, a nacisk wpływowych ludzi na amerykańską placówkę medyczną.

Zaczęło się tak... Robert od dawna angażuje się w rozmaite akcje charytatywne. Otrzymuje wiele próśb o pomoc, ale wiadomo - jeden człowiek ma ograniczone, choćby fizycznie, możliwości. Stąd też postanowił, że skupi się na województwie podlaskim, skąd w końcu pochodzi. Zaangażował się w zbiórkę na rzecz Nikodema Wasilewskiego. Dla chorującego od urodzenia na rdzeniowy zanik mięśni dziecka, czyli SMA 1, trzeba było zebrać ponad 9,5 mln zł. To kwota niezbędna, by Nikoś mógł być poddany terapii genowej i otrzymać najdroższy lek świata.

W lipcu tego roku Ciulkin postanowił zrobić coś spektakularnego, by dać tak zwanego kopa, konkretną dawkę pozytywnej energii ludziom, by - o ile mają możliwość - włączyli się w zbiórkę. Sam zresztą chodził z puszką po mieście, opowiadając o Nikosiu.

Od 15 do 18 lipca, po załatwieniu niezbędnych formalności, kickbokser podjął się zadania, jakim było wbiegnięcie 114 razy, w doskwierającym upale, na wieżę kościoła św. Rocha. To więcej niż wysokość najwyższej góry na na świecie - Mont Everest liczy bowiem 8 849 metrów nad poziomem morza. Robert pokonał 8 892 metry. Niedawno okazało się, że pieniądze na opłacenie leku już są, teraz rodzina skupia się na zabezpieczeniu kosztów rehabilitacji.

Na sierpień sportowiec zaplanował dotarcie do miejscowości Dębe Wielkie w Mazowieckiem, gdzie mieszka jego przyjaciel Marek "Punisher" Piotrowski, prawdziwa legenda światowego kick-boxingu, były zawodowy mistrz świata kilku federacji, bokser (jako zawodowiec nie przegrał żadnej z ponad 20 walk), karateka. Obecnie pan Marek zmaga się z chorobą neurologiczną i niestety wydatki na turnusy rehabilitacyjne są poza jego zasięgiem.

Chciałem oddać mu hołd, zainteresować ludzi jego sytuacją i złożyć mu serdeczne życzenia urodzinowe - mówi Robert Ciulkin.

Zdecydował, że wyruszy z Rynku Kościuszki w Białymstoku. Rozpoczął 12 sierpnia 50-kilometrowym biegiem. Następnie przesiadł się na rower, przejeżdżając taki sam dystans. Potem przerwa na sen i kolejny dzień 50 plus 50. Dalej nocleg i 10 kilometrów na rowerze do domu Marka. Oczywiście Ciulkin zadanie wykonał. Ale nie chodziło tylko o Piotrowskiego. Jego zamierzeniem było przypomnienie o Nikosiu, a także nagłośnienie sprawy innego dziecka - mieszkającego na Śląsku Miłosza Małysa. Chłopiec ten cierpi na chorobę serca (ma wadę - TAPVC - całkowity nieprawidłowy spływ żył płucnych, nadciśnienie płucne). By uratować jego życie, niezbędna jest pilna operacja. Zabieg cewnikowania serca oraz częściowej anormalnej naprawy żył może odbyć się w klinice w Stanford w Stanach Zjednoczonych.

Było to niezwykle trudne wyzwanie, po raz pierwszy zrobiłem coś takiego. Niełatwe zadanie, ale wiedziałem, po co i dla kogo biegnę i jadę. W głowie jedna myśl: muszę i koniec. No i zameldowałem się u Marka Piotrowskiego, złożyłem mu życzenia, podziękowałem za wszystko, to ważna osoba w moim życiu - opowiada Robert Ciulkin. - A sama logistyka? No cóż, pierwszą noc przespałem w lesie, drugą w parku, normalka.

Sportowiec w rozmowie z naszą redakcją podkreśla, że w kwestii Miłosza Małysa (https://www.siepomaga.pl/serce-milka) jeden cel został osiągnięty - niezbędne 1,5 mln zł na zabieg już jest. Ale...

Nasi lekarze dają mu miesiąc, maksymalnie dwa życia. Tyle że medycy ze szpitala w Stanford w USA mogą przeprowadzić operację za pięć, najwcześniej cztery miesiące. To dla tego dziecka zbyt długo, może nie wytrzymać. Mamy dramat, dlatego proszę, jeżeli ktoś ma możliwości jakiegokolwiek nacisku czy wpłynięcia na przyspieszenie terminu, o działanie. Wiemy przecież, że takie rzeczy da się załatwiać - apeluje Robert.

(Piotr Walczak)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do