Piłkarze białostockiej Jagiellonii zrehabilitowali się za środową przegraną ze stołeczną Legią. W niedzielę na wyjeździe w Centralnej Lidze Juniorów ograli 2:0 GKS Bełchatów.
- Od początku spotkania byliśmy stroną przeważającą. Przez całą pierwszą połowę dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, tworzyliśmy zagrożenie, ale brakowało nam wykończenia, przysłowiowej kropki nad "i". Często strzelaliśmy, ale nasze uderzenia były wybijane lub blokowane. Gospodarze ograniczali się do przerywania ataków oraz gry defensywnej. Szkoda, że sędzia nie uznał nam prawidłowo strzelonej bramki. Jego zdaniem w feralnej sytuacji był spalony. Pomimo przewagi utrzymywaliśmy koncentrację, aby nie popełnić głupiego błędu. Na początku drugiej połowy gospodarze wyszli wyżej, swoją agresywną postawą próbowali nas przestraszyć, ale z biegiem czasu ponownie odzyskaliśmy przewagę. W 63. minucie Damian Toczydłowski skutecznie dobił uderzenie, a dziewięć minut później Kacper Piechniak otrzymał futbolówkę na połowie boiska, przebiegł 40 metrów, zachował zimną krew i podwyższył prowadzenie. To pozwoliło nam spokojnie kontrolować wydarzenia meczowe. Nasza wygrana była absolutnie zasłużona – mówił na klubowej stronie trener Tomasz Kulhawik.
Wygrana zapewniła Jagiellonii awans na fotel wicelidera.
Komentarze opinie