Reklama

Słowo po niedzieli: Białystok przeszedł operację plastyczną



W ostatnich tygodniach władze Białegostoku miały okazję pochwalić się wielomilionowymi dotacjami na kolejne drogi w mieście. Na stronie miasta poczytałam nawet, że to dalsza kontynuacja rozwoju miasta. I zgodzę się – rozwoju komunikacyjnego i owszem, bo rozwoju gospodarczego – zdecydowanie nie. Jak dotąd żadna nowa droga wewnątrz miasta nie przyniosła ani jednego inwestora więcej, za to dzięki budowie takich dróg w mieście, wielu przedsiębiorców poszło z torbami. I nie to, że uważam, iż nowe drogi w Białymstoku są nie potrzebne, bo są potrzebne. Ale najwyższa pora skończyć z debilną gadką o rozwoju miasta.

Jak można opisać rozwój miasta, który próbują nam wmówić władze postaram się opisać na przykładzie kobiety. Wyobraźmy sobie, że jest jakaś przeciętna gospodyni domowa, tak po 50-tce, z lekką nadwagą, nieco zaniedbana, bo nie było jej dotąd stać na drogie kosmetyki czy kremy. Ma trochę siwych włosów, ale nadal jest urodziwa. Pracowała sporo, więc ma zniszczone ręce, chodzi w niemodnych butach, ale za to – wygodnych. Wychowała co najmniej troje dzieci, z czego dwójka jest kompletnie dorosłych. Kobieta ma męża, który bardzo słabo, albo i wcale, w ostatnich latach nie zwracał na nią uwagi. Był zajęty własnymi sprawami. I taka kobieta niech posłuży jako model naszego miasta sprzed zmian, jakie w ostatnich latach nastąpiły.

Tak jak tę kobietę właśnie wyobrażam sobie Białystok przed zmianami. Był z lekka zaniedbany, styrany życiem i wymagający zainteresowania. Wciąż ładny, o dobrym sercu, zresztą tych wszystkich ludzi, którzy tworzyli od lat jego klimat. Białystok, tak samo, jak ta kobieta, potrafił zadbać o dobrą atmosferę w domu. Ale w Polsce było wiele innych miast, na które zwracać trzeba było uwagę baczniej, więc tak jak ten mąż zajęty własnymi sprawami, Polska zajmowała się innymi miastami, a nie tym, co się dzieje w jakimś tam mieście na wschodzie. Przecież dawało sobie samo radę, tak? Białystok, wychował również trochę pokoleń rodowitych białostoczan, jak i tych przyjezdnych, którzy wsiąkli w to miasto, jak rodowici. Są jak te dorosłe dzieci tej kobiety, o której pisałam. I teraz wyobraźmy sobie następującą sytuację…

Do kobiety, którą opisałam, przyjeżdża nagle jakaś ciotka z Ameryki. Ktoś jej mówił, że ma rodzinę w Ameryce, ale nie widziała jej nigdy wcześniej. Kobieta marzyła o tym, żeby nałożyć szpilki, może nawet kupić futro, pojechać do SPA i choć kilka razy w życiu przejechać się własnym samochodem. Ot, takie marzenia. I nagle ta amerykańska ciotka mówi, że pomoże. Spełni jej marzenia, których dotąd nie miała jak zrealizować. No w końcu są rodziną, a w rodzinie się przecież sobie pomaga. Ciotka najpierw przekonuje kobietę do tego, że warto, że można i nawet trzeba spełniać marzenia. O nic nie trzeba się martwić, bo to tylko pieniądze. Są ważniejsze rzeczy w życiu. Zabiera kobietę najpierw do salonów piękności. Kobieta ma zrobione paznokcie, nową fryzurę z nowym kolorem, przykrywającym jej siwiznę. Idą po ubrania… jedne, drugie, kolejne. Kupuje sobie ulubione szpilki, w kilku kolorach. Ciotka z Ameryki płaci. Kobieta pięknieje w oczach. W końcu ciotka namawia ją na operację plastyczną. Udało się, wygląda super. W międzyczasie jeszcze poszła do spa i na siłownię, zrzuciła kilka kilogramów.

Tak samo jest z Białymstokiem. Pojawiła się Unia ze swoimi pieniędzmi, zafundowała nam lifting, nowe elewacje na budynkach, trochę nowych kolorów. Pozbyliśmy się zieleni z miasta, bo to stare i niemodne. Poszerzyliśmy drogi, wybudowaliśmy nowe, bo marzenia trzeba spełniać. W końcu też Białystok przeszedł coś na wzór operacji plastycznej, bo miasto wygląda dziś zupełnie inaczej niż 20-30 lat temu. I tu powstaje pytanie – czy przez to stał się młodszy? Stał się bardziej atrakcyjny? Czy w związku z tym, że zmienił wygląd będzie przyciągał do siebie innych, którzy chcieliby tu zamieszkać, stać się rodziną na dobre i złe?

Kobieta wyładniała. Znów oczy innych mężczyzn skupiły się na niej. Poczuła się piękna, atrakcyjna i nawet może trochę powybrzydzać. Mąż zrobił się jakby bardziej zazdrosny, bo w końcu zaczął ją zauważać. Ale… czy od tego, że tak się stało, kobieta zrobiła się młodsza? Ma możliwości prokreacyjne takie same, jak 20-25 latka? Czy jest w stanie ściągnąć adoratorów, którzy zostaną z nią na dobre i złe? Otóż. Nie! Kobieta nadal ma ponad 50 lat, tylko wygląda inaczej. Nie jest w stanie rodzić więcej dzieci, bo wiek jej na to nie pozwala oraz stan zdrowia, który jest ukryty pod wygładzoną skórą po operacjach plastycznych. Ściągnie może kilku adoratorów, ale na krótko, albo wcale, kiedy ci się dowiedzą, ile naprawdę ma lat.



Tak samo jest z naszym miastem. Identycznie. Zmienił się wygląd, ale nie zmieniło się nic poza tym. Dalej jesteśmy takim samym miasteczkiem na wschodzie, które interesuje ogół Polski nie bardziej niż kiedyś. Może od czasu do czasu ktoś zerknie okiem łaskawszym, bo w końcu Białystok przeszedł swoją operację plastyczną. Ale kiedy zajrzymy głębiej, widać wyraźnie, że nie mamy czym ściągnąć tu na stałe nowych inwestorów, nie mamy nic specjalnego do zaoferowania poza tymczasowym wyglądem i bardziej wysublimowanym traktowaniem tych, którzy do nas przyjeżdżają. Robimy naszemu miastu ładne zdjęcia, chcemy by się mówiło o nim jak najlepiej. Ale Białystok wciąż jest tylko po operacji plastycznej. Dlaczego tak? Bo Unia wykładając pieniądze nie mówiła, że trzeba je będzie zwrócić. Dlatego tak, bo przed zrobieniem operacji plastycznej nikt nie pomyślał, że dobrze by było zadbać nie tyle o wygląd, ale o pomoc tym, którzy każdego dnia czynią to miasto piękniejszym. Nikt nie wpadł na pomysł wsparcia ludzi pomysłowych, którzy musieli i nadal muszą stąd wyjechać, bo tu liczy się tylko blichtr pooperacyjny.

Gdyby amerykańska ciotka zadbała nieco mniej o kobietę, ale skupiła się jeszcze na jej dzieciach, trochę też mężu, wszystko byłoby inaczej. Wytłumaczyła mu, że ma przy sobie wartościową osobę, której walorów nie dostrzega. Możliwe, że po tym życie tej kobiety, a zwłaszcza jej rodziny, wyglądałoby inaczej. Ciotka z Ameryki mogłaby też jeszcze zadbać z lekka o mieszkanie, w którym wszyscy mieszkają. Pewnie dzieci tej kobiety ściągnęłyby wtedy bogatsze towarzystwo do domu, lepiej sytuowane, z perspektywami na dobrą przyszłość. Wystarczyłaby nieco lepiej zadbana kobieta, a mogłaby stworzyć tak samo dobrą atmosferę dla wszystkich, jak to czyniła do tej pory. Wszystkim w dużej rodzinie żyłoby się przyjemniej. Dopiero cała ta duża rodzina stworzyłaby dom, do którego chce się przyjechać i zostać na zawsze.

I co dalej? Dalej jest tak, że amerykańska ciotka pewnie zażąda któregoś dnia pieniędzy wpakowanych w operację plastyczną i nowy wygląd jednej kobiety. A nawet jeśli tego nie zrobi, to aby utrzymać obecny wygląd po operacji plastycznej, potrzebne będą kolejne duże pieniądze, żeby nie stracić na tej fizycznej atrakcyjności. Trzeba będzie raczej zaciągnąć dług, który będą spłacać dzieci tej kobiety. Ciotka pojedzie do siebie i zajmie się swoimi sprawami, a kobieta tu zostanie z myślami, że jest atrakcyjna, ładna i będzie się zapożyczać na nowe szpilki i kolejne operacje. Znudzi męża, adoratorzy jeszcze szybciej przekonają się o powierzchowności, a jej dom na zawsze może stracić tę atmosferę, którą tak wszyscy kochali.

I jeszcze jedno na koniec. Kobieta kiedyś marzyła, żeby kupić sobie nowego poloneza. Bardzo marzyła o takim samochodzie. Jej sąsiadki czy koleżanki z pracy poloneza miały i jeździły z mężami tu i tam. Ciotka zanim wyjechała, zostawiła jej pieniądze na taki samochód. Kobieta kupiła sobie tego poloneza. To nic, że się co chwila psuje i pali jak smok wawelski. Chciała mieć poloneza, więc ma. Jest po operacji plastycznej i w polonezie, swoim wymarzonym, na którego wykłada ogromne pieniądze, bo co chwila coś nie działa jak trzeba. Była tak zapatrzona w poloneza, że nie zauważyła tego, że dziś jeździ się mercedesem, hondą, albo jeepem z napędem na cztery koła.

Co przez to chcę powiedzieć? Tak samo jest z budową naszych dróg. Kiedyś ktoś narysował jakieś kreski na mapie. I dziś, mimo że warunki się kompletnie zmieniły i drogi nie ma sensu ciągnąć po wybudowanych domach lub zakładach pracy, to władza upiera się, że tak będzie lepiej, bo kreskę ktoś narysował. Zamiast pociągnąć swoją kreskę tak, aby była ona dopasowana do obecnych warunków, leci tym polonezem, zamiast czymś mniej awaryjnym. Może nie musimy jeździć czteropasmówkami, czyli tym jeepem z napędem na cztery koła, ale zwyczajnie wystarczyłyby dwa pasy ruchu, jak kobiecie zamiast poloneza wygodniej byłoby jeździć kilkuletnią toyotą.

I tylko wciąż nie wiadomo gdzie w tym wszystkim jest prawdziwy rozwój miasta, bo że mamy do czynienia z operacją plastyczną, chyba teraz już wszyscy wiedzą.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Andrzej - niezalogowany 2016-09-05 20:58:50

    Bardzo dobrze napisane Pozdrawiam

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do