Reklama

Straż Miejska powinna chyba też pomagać, a nie tylko wlepiać mandaty?



Straż Miejska chyba powinna czasami ludziom pomagać, a nie tylko wystawiać mandaty za parkowanie jednym kołem na zielonej trawie – bulwersuje się młoda kobieta. W miniony poniedziałek (12 września) była świadkiem jak strażnik miejski nie udzielił pomocy mężczyźnie, który zasłabł przy ulicy Mickiewicza.

Poniedziałkowe przedpołudnie przyniosło sporo stresu, ale i złości jednej z mieszkanek Białegostoku. Jechała właśnie ulicą Mickiewicza, gdy nagle zauważyła mężczyznę leżącego na chodniku, niedaleko przystanku. Mężczyzna dostał drgawek i zaczął uderzać głową o betonowy chodnik. Polała się krew. Kobieta zwolniła, ponieważ koło mężczyzny już zgromadzili się ludzie, a pasem tuż obok, przejeżdżał samochód straży miejskiej.

Ku jej zdumieniu, służbowy pojazd straży miejskiej nie tylko nie zatrzymał się, aby ustalić co się stało, ale na wyraźny znak kobiety, nie zareagował, żeby ewentualnie udzielić pierwszej pomocy mężczyźnie, który ewidentnie tego wymagał. Strażnik miejski popatrzył tylko i pojechał dalej przed siebie, nie zatrzymując się i nie reagując na zbiegowisko.

- Pojechałam za samochodem straży miejskiej kawałek, spisałam jego numery z samochodu i zawróciłam, żeby zobaczyć czy leżącemu mężczyźnie można jakoś pomóc – opowiada naszej redakcji Dominika.

Kobieta zawróciła i podjechała do miejsca, gdzie leżał zakrwawiony starszy mężczyzna. Jedna z osób, która stała obok, przewróciła już go na bok, druga trzymała nogi, ponieważ wykonywał nimi nieskoordynowane ruchy. Jak opowiada naszej redakcji – musiała szybko podłożyć mu coś pod głowę i wezwać pogotowie. W tym czasie zbiegło się już kilka osób, które znały tożsamość człowieka. Zostało wezwane pogotowie.

- Nie rozumiem takiej znieczulicy. Ten strażnik widział, że coś się stało. Każdy kierowca tam zwalniał, a ten pan po prostu sobie popatrzył i odjechał. Nie ma możliwości, że nie widział leżącego człowieka i krwi, bo było jej bardzo dużo. Chyba straż miejska jest też od udzielania pomocy, a nie tylko od wlepiania mandatów – mówi naszej redakcji zbulwersowana kobieta.



Pani Dominika liczyła na to, że strażnik miejski jeszcze zawróci i przyjedzie, ponieważ ciężko było opanować mężczyznę, który rzucał się cały czas. Nie było nawet jak wezwać pogotowia, bo trzeba go było przytrzymywać, aby nie pokaleczył się jeszcze bardziej. Starszy człowiek zresztą rzucał się w pozycji leżącej na chodniku aż do przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, strażnik miejski nie zawrócił i nie pomógł ani młodej kobiecie, ani innym pomagającym ludziom, którzy wkrótce się zbiegli.

- Mam zapisane numery tego samochodu i zamierzam złożyć skargę do komendanta Straży Miejskiej. Podam dokładną godzinę, kiedy pan strażnik nie raczył nic zrobić. Nie mieści się to w mojej głowie, żeby w takiej sytuacji nie zatrzymać się i nie pomóc – zapowiedziała pani Dominika.

Nam z tego miejsca wypada już tylko przypomnieć strażnikowi miejskiemu, który nie zareagował na zdarzenie wyżej opisane, że „Straż Miejska jest zobowiązana do powiadamiania pogotowia ratunkowego o osobach potrzebujących natychmiastowej pomocy lekarskiej, po udzieleniu pierwszej pomocy przedlekarskiej, odpowiedniej do sytuacji oraz posiadanych umiejętności i wyposażenia”. Tak właśnie stanowi § 9 statutu Straży Miejskiej w Białymstoku.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do