Reklama

Taka gmina: Mały Kopernik na zadupiu



Moja ulubiona postać liryczna czyli Tadeusz Truskolaski nawet jak wpadnie na jakiś świetny pomysł, to ma jakiś taki wewnętrzny imperatyw, aby go spieprzyć. Najnowszy przykład: genialna koncepcja budowy "Małego Kopernika" na wzór tego stołecznego. Cóż jednak z tego, skoro upór aby rozwiązać geszefcik ze Stadionem i zrobić przysługę swojemu protegowanemu, naraża pomysł na klapę. Mam wrażenie, że Jego Ekscelencja Tadeusz Truskolaski ma jakąś wadę genetyczną – jak wymyśli coś fajnego to natychmiast równoważy to czymś równie idiotycznym. Tym razem padło na Laboratorium Młodego Mistrza.

Ale po kolei. Prezydent Białegostoku planuje uruchomić Laboratorium Młodego Mistrza i Odkrywcy, tzw. mały Kopernik, zrealizowany na wzór warszawskiego Centrum Nauki Kopernik. Zamiast, jak pierwotnie planowano w centrum miasta, ma się on jednak mieścić się na terenie Stadionu Miejskiego. W ten sposób prezydent chce upiec dwie pieczenie: znaleźć miejsce na atrakcję turystyczną i rozwiązać nierozwiązywalny problem wynajmu powierzchni w obiekcie na Słonecznej.

Pomysł zbudowania w Białymstoku mniejszego odpowiednika stołecznego Centrum Nauki Kopernik ma już kilka lat. Magistrat wpisał go dwa lata temu do ZIT (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne) Białostockiego Obszaru Funkcjonalnego rezerwując na niego 16 milionów ze środków unijnych. Rzecz w tym, że pierwotnie miał powstać gdzieś w centrum miasta. Rozważano kilka lokalizacji, ale każda wymagała inwestycji w obiekt, w którym miało się mieścić centrum. Ostatecznie wybór padł na Stadion Miejski. Koszt powstania Centrum to 19 milionów – brakujące 3 miliony miasto zamierza dołożyć z własnego budżetu. Centrum ma powstać do 2020 roku. Autorem całego konceptu: Laboratorium (brawa!) i jego lokalizacji (gwizdy!) jest Tadeusz T.

W tworzeniu Laboratorium ma uczestniczyć Białostocki Park Naukowo-Technologiczny, który ma w ten sposób popularyzować naukę poprzez eksperymenty i zabawę. To naprawdę dobry pomysł. BPNT wie jak stworzyć stanowiska doświadczalne i laboratoria skierowane do różnych grup wiekowych: juniora, młodzieży i dla dorosłych. W placówce będzie można zapoznać się m.in. ze światem robotyki, budownictwem czy anatomią człowieka, zapoznać się z prawami fizyki, naukami ścisłymi, technicznymi i przyrodniczymi.



Laboratorium niewątpliwie będzie atrakcją turystyczną. A w zasadzie byłoby, gdyby jego lokalizacja była również atrakcyjna. Prezydent wybierając Stadion ewidentnie nie zauważył, że atrakcje turystyczne położone na peryferiach miasta mają zdecydowanie mniejszą frekwencję, a Stadion Miejski to niestety zadupie, a nie centrum. Tematem otwartym jest też funkcjonowanie Laboratorium w dniach, kiedy na Stadionie odbywają się mecze ligowe Jagiellonii i inne imprezy sportowe. Wiara, że da się pogodzić te dwa wydarzenia jest nadzieją, że uda się ulepienie bałwana na pustyni. I żadne rozwiązania w postaci oddzielnego wejścia lub wydzielenia terenu nie załatwi tematu sprawnego zorganizowania pobytu kilkunastu tysięcy ludzi i przygotowania na ich przyjęcie (plus przygotowania relacji telewizyjnej) z korzystaniem z tego samego obiektu przez turystów. Mecz ekstraklasy wymaga zabezpieczenia terenu całego Stadionu. Koniec, kropka. Stadion był pomyślany jako miejsce, w którym wynajmuje się powierzchnie biurowe, które na czas meczów miały być zamknięte.

Prezydent decydując o umieszczeniu Laboratorium na Stadionie kieruje się chęcią rozwiązania problemu, który kompletnie przerósł władze spółki stadionowej. Mianowicie – jak i komu wynająć powierzchnie biurowe położone na totalnych peryferiach. Jak wynająć biura tam, gdzie brak jest zaplecza w postaci sklepów, pubów itp., a codzienny dojazd bywa problemem. Nic dziwnego, że żaden większy podmiot nie był zainteresowany wynajmem takich biur, a władze spółki bezradnie czekały na cud. Nie wiem co takiego wie prezes Stadionu Adam Popławski o prezydencie Tadeuszu Truskolaskim, ani jak w zażyłych jest relacjach, ale ten ostatni broni go jak niepodległości. Więc albo prezes ma haki na prezydenta, albo prezydent kocha prezesa co najmniej tak gorąco, jak kibice żółto-czerwone barwy.

Powszechna wiedza, że zła lokalizacja położyła już niejeden dobry pomysł na atrakcję turystyczną, nie ma dostępu do głowy prezydenta. Niestety, są spore szanse, że ta prawidłowość położy "małego Kopernika". Argumenty te kieruję wcale nie do prezydenta (mam absolutną pewność, że wiara we własny geniusz nie pozwoli mu na cień wątpliwości co do własnego pomysłu), ale do radnych i mieszkańców. Ci drudzy mogą przekonać radnych, że szkoda ich pieniędzy na księżycowe koncepty, a ci pierwsi mogą – nie uchwalając prezydentowi pieniędzy na realizację jego fanaberii – wymusić uratowanie Laboratorium. I od razu powiem, że nie wierzę za grosz w ekonomiczne argumenty Jego Ekscelencji o wielkich kosztach dostosowania lokalizacji innej niż Stadion do potrzeb Laboratorium.

Możliwe, że adaptacja pochłonie pieniądze, które mogłyby być przeznaczone na atrakcje, ale w tej sytuacji najtańsze byłoby wynajęcie pustych magazynów na Elewatorskiej. Tylko kto tam przyjedzie cokolwiek oglądać? Sposób myślenia prezydenta o Koperniku na Słonecznej skłania do wycinania parków i zastąpienia ich wieżowcami, bo wszak parki kosztują, a wieżowce przynoszą dochód. To naprawdę nie jest przypadek, że knajpy, muzea i lokale turystyczne położone dalej od miejsc, w których krążą ludzie, kończą frekwencyjną klapą. Park Planty dlatego jest bardziej odwiedzany niż Las Zwierzyniecki, bo ten pierwszy jest w samym centrum. I nawet postawienie na Zwierzyńcu fontanny z żubrówką nie zmieniłoby tych proporcji. Zachęcam Ekscelencję do eksperymentu.

Dlatego panie i panowie radni: w Was nadzieja. Bo przypadek Jego Ekscelencji jest beznadziejny. A mieszkańców proszę – jeśli uważacie że mam rację naciskajcie na radnych. To przecież jest nasze miasto.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do