Reklama

To jeszcze święta Bożego Narodzenia, czy już Holiday Season? Handlowcy grają na naszych emocjach

Ledwo minął 1 listopada, a w witrynach białostockich sklepów pojawiły się mikołaje, choinki, bombki, kolorowe lampki, na półkach produkty w świątecznych opakowaniach, a w telewizji ruszyły reklamy idealnych prezentów i słodkości, bez których z pewnością się nie obejdziemy. Na każdym kroku bombardowani jesteśmy do bólu hasłami: promocja, wielka obniżka cen, duże rabaty czy dodatek do zestawu gratis. Jak co roku pojawia się też pytanie, gdzie i czy w ogóle w kalendarzu jest jakaś granica tej świątecznej euforii i nagonki handlowej. Spytaliśmy Andrzeja Kondeja, białostockiego eksperta od marketingu, jak nie wpaść mechanicznie w świąteczny szał zakupów i nabrać się na triki sprzedawców.

Idą święta. Nawet, gdyby ukryć bieżącą datę w telefonie czy komputerze, wystarczy wyjść na zakupy do najbliższej galerii handlowej albo supermarketu. Tam już zostaniemy dopadnięci. Kuszące zapachy, przyjemne dla ucha melodie, kolorowe, gotowe zestawy prezentowe z wyraźnym napisem "Promocja!"... Pewnie mało kto jest w stanie powstrzymać się od wielu wcale niepotrzebnych wydatków albo w ogóle chciałby uniknąć tej atmosfery. Dlatego kupujemy, kupujemy, kupujemy. A handlowcy zacierają ręce, bo o to im chodzi. Tyle, że dobro konsumenta schodzi tutaj na dalszy plan.

- Dla handlowców okres świąteczno-noworoczny jest czasem żniw sprzedażowych. Żniwa w handlu są najlepsze wtedy, gdy gdy klienci są w radosnym nastroju, który skłania do kupowania i wydawania. A nastrój wytwarza się poprzez gadżety wizualne, takie jak choinki, mikołaje, rękawice, gwiazdki oraz bodźce dźwiękowe: angielskie i polskie piosenki o śniegu i saniach, kolędy. Im wcześniej ten nastrój się wywoła, tym sezon sprzedażowy trwa dłużej - mówi Andrzej Kondej, właściciel zaprzyjaźnionego z redakcją Dzień Dobry Białystok portalu rynekdetaliczny.pl. - Na Zachodzie choinki w sklepach pojawiają się już w październiku, a w Polsce barierą jest Wszystkich Świętych 1 listopada. Po prostu, Polakom jeszcze trudno byłoby uwierzyć w Boże Narodzenie przed tym dniem. Nie trzeba być fachowcem od marketingu, żeby wiedzieć, że ta handlowa mistyfikacja nie ma nic wspólnego ze świętami Bożego Narodzenia. Ba, "poprawność" w tamtych państwach "skasowała" już święta Bożego Narodzenia i zamieniła je na "Holiday Season".

Jak tłumaczy Andrzej Kondej, święta niosą za sobą wiele sztuczek promocyjnych stosowanych przez handlowców. Jedną z nich jest tworzenie świątecznych zestawów, czyli gotowych, ładnie opakowanych prezentów.

- Możemy być pewni, że przynajmniej jeden produkt z tego zestawu został wyciągnięty z głębi magazynu i odkurzony, bo nie było chętnych na ich zakup. W zestawie świetnie się sprzedadzą - uważa ekspert z portalu rynekdetaliczny.pl. - Radzę zwracać szczególną uwagę na ceny nabywanych produktów.

Nasz rozmówca przestrzega, że w czasie intensywnej sprzedaży i radosnego nastroju klientów ceny na półce mogą różnić się od cen na paragonie, czyli tych, które realnie zapłacimy. Proponuje zatem, by korzystać z dostępnych czytników cen, a przede wszystkim sprawdzać paragon przed odejściem od kasy.

Kolejną stosowaną sztuczką mającą zachęcić klientów do zakupów, jest marketing sensoryczny, czyli łączne oddziaływanie na nasze zmysły: słuch - czyli świąteczna nastrojowa muzyka, węch - zapach kawy lub kuszących perfum, dotyk - towar w zasięgu ręki, na dotknięcie, wzrok - kolorowe dekoracje i oświetlenie wydobywające się z produktów. Trudno się przed tym obronić, ale warto zadać sobie pytanie, czy to produkt jest atrakcyjny, czy jest po prostu ładnie opakowany i wygląda wyjątkowo okazale.

- Wszędzie też zetkniemy się z wyprzedażami. Zawsze ważna jest jednak cena, którą realnie zapłacimy, a nie sugestia, że coś zaoszczędzamy. Poza tym, wiele towarów po Nowym Roku może być tańszych bez promocji niż przed świętami w "promocji" - podkreśla Andrzej Kondej.

I dodaje, że najlepszą metodą obrony przed sztuczkami jest jednak uświadomienie sobie, że ten handlowy, świąteczny teatr ma na celu osiągnięcie celów sprzedażowych, a nie humanitarną troskę o dobro klientów. Nie ma lepszej obrony przed manipulacją niż świadomość, że jesteśmy manipulowani. Prostym, ale skutecznym rozwiązaniem jest też plan zakupów, na kartce, w głowie czy w smartfonie. Ważne jest, żebyśmy wiedzieli, przynajmniej więcej niż mniej, co chcemy kupić, bo wtedy będziemy mniej podatni na handlowe sztuczki. Z drugiej jednak strony - sztuczki sztuczkami, ale przedświąteczne zakupy też mogą sprawiać radość. Zatem pozwólmy sobie na kontrolowaną "odrobinę zapomnienia".

(Piotr Walczak / Foto: pixabay.com)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do