Reklama

Tygodnik codzienny, odc. 1



Zamykając cykl "Okiem hejtera" zapowiadałem, że coś się kończy, a coś się zaczyna. Pomęczycie się ze mną więc dłużej. I pewnie z większą petardą. Nazwa cyklu wzięta oczywiście od pisma "NIE" i jego podtytułu "Dziennik cotygodniowy". Pomysł na rubrykę zaś od jednego z najlepszych polskich felietonistów, tj tw Jerzego Urbana, co pewnie wielu się nie spodoba, co z kolei mnie samego ucieszy. Tak, czy inaczej, witam i lecimy!

5 października

Czytam w "Newsweeku", że jedynką PiSu w woj. Świętokrzyskim, będzie Anna Krupka. Pięć lat temu funkcjonująca jako makijażystka prezesa, a znana głównie z tego, że kasowała przypadkowo ważne maile. Sama zainteresowana chwali się, że jej kandydatura to efekt działania z zaświatów ducha Przemysława Gosiewskiego. Interwencja św. Przemysława od Krótkich Łapek, jeśli ma się unaoczniać poprzez postaci pokroju Anny Krupki, powinna uświadamiać nam, że zło i głupotę można z powodzeniem czynić nawet po śmierci. Więc dla każdego z nas jest nadzieja.

***

Tymczasem firma Polonia Patria pragnie wejść na polski rynek dziewiarski patriotyczną zbrojo-bluzą z napisem "Wielka Polska". Dobrze, że nie zmieściło im się słowo "biała", bo jak uczy Wikipedia, "wielka biała polska", to odmiana świni domowej, będąca mieszanką wielkiej białej angielskiej (a więc niepolskiej) z białą ostrouchą, która również polska nie jest, bo została wyhodowana w Niemczech. Wielka biała polska określana jest jako późno dojrzewająca, co w tym kontekście akurat wydaje się zasłużoną ironią. Sama bluza zaś – tu należałoby sprawdzić u źródła – jest patentem koreańskim. Czy polscy narodowcy ukradli pomysł i sami ją szyją, czy sprowadzają od twórcy – nie wiem. Natomiast chciałbym zaprotestować przeciw wyprowadzaniu przez narodowców polskiego kapitału do Seulu.

6 października

Na parterze – ponoć – ekskluzywnej Rezydencji Foksal powstał lumpeks. Jego krzykliwie różowe, tudzież magenta szyby, zdobią napisy: "dezynsekcja ubrań i kocy", "otwarcie wkrutce" [pisownia oryginalna – red.], "perfumy na litry", "usuwanie robaków z ubrań". Jak się okazuje, pomysłodawcą tego biznesu jest Piotr Pielichowski, znany ze startu w programie "Master Chef", któremu wspólnota mieszkaniowa nie pozwoliła na otwarcie w lokalu eleganckiej restauracji, oszukując go co do stanu technicznego przewodów wentylacyjnych. Wszystko to mimo, że Pielichowski o swoich planach informował już rok wcześniej, a co więcej – od roku pozostawał najemcą lokalu, za co oczywiście uiszczał należną opłatę. Teraz rzeczona wspólnota mieszkaniowa musi za karę spodziewać się happeningów w stylu zbiórek ubrań, czy wigilii dla bezdomnych. To cieszy, bo oznacza, że jest sprawiedliwość na tym świecie.

7 października

Kolejny przedstawiciel kleru błysnął też pochwała pedofilii. Tym razem włoski. W wywiadzie dla stacji La 7, 75-letni Gino Flaim, powiedział:

- Niestety, są dzieci, które nie dostają dość uwagi w domu i szukają jej gdzie indziej. Wielu księży może ulec w takiej sytuacji pokusie. Rozumiem to.

Natomiast dopytywany przez dziennikarza, czy w jego opinii dzieci są współwinne pedofilii, orzekł, że "W wielu przypadkach owszem". Dla gejów z kolei usprawiedliwienia Flaim nie znajduje. Homoseksualizm to dla niego choroba.

Żywo przypomina to przeszłe intelektualne wytryski abp Józefa Michalika, który swój stosunek do pedofilii jakiś czas temu eksplikował w taki sposób:

- Wielu molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe. Często niewłaściwa postawa wyzwala się, kiedy dziecko szuka miłości. Dziecko lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga.

Jak dla mnie układa się to w logiczny ciąg z walką kościoła katolickiego z aborcją. Co się wyskrobie, tego później nie można zgwałcić.

***

Przemysław Wipler z partii KORWiN przejechał się po ministrze zdrowia. Sęk w tym, że nie obecnym, a byłym. Bo myślał, że były, to obecny. Kiedy ongiś rzucał się z łapami na policję pod jednym z warszawskich klubów, może z kolei myślał, że to nie obecna, a była, czyli milicja? Miejmy nadzieję, że wybory odstrzelą politycznie takie indywidua. Natomiast mimo szansy na podniesienie głupotą i niewiedzą oglądalności, prowadzący programy publicystyczne mogliby przemyśleć zapraszanie do siebie idiotów tego typu?

8 października

Ponoć Beata Szydło planuje dać resort obrony narodowej nie Macierewiczowi, a Gowinowi. Niby to trochę spod rynny w deszcz, ale mi się jedno w głowie pojawia. Macierewicz wszędzie widzi bomby, a Gowin słyszy agonalny krzyk skrobanych zarodków. Zmysły wyostrzone mają, jak – nie przymierzając – Daredevil. Szczęśliwie, żeby wywąchać smród w programie wyborczym PiS-u, wystarczy nos działający zupełnie przeciętnie.

***

Kibicowanie to trochę, jak wikińskie wyprawy łupieżcze. Mężczyźni ruszają na viking (co oznacza właśnie taką wyprawę), a kobiety siedzą w domu i czekają, aż wrócą z łupami. Polscy maksymalnie zmaskulinizowani kibice, to takie współczesne wikińskie kobiety: siedzą w domu i czekają, aż reprezentacja przywiezie im łupy. "My wygraliśmy"? "My"? A byłeś na murawie?

9 października

Właśnie, oglądając dokument o dziwacznej erotyce, dowiedziałem się, że w latach 50., w Izraelu wielką, choć krótką popularnością cieszyły się erotyczne opowiadania wykorzystujące motywy nazistowskie. Zwane to było "Stalag fiction" i łączyło sceny przemocy ze scenami wykorzystywania seksualnego. Tytuł jednego z owych opowiadań, "Byłam prywatną dziwką pułkownika Schultza", pewnie zamyka temat syndromu sztokholmskiego...

10 października

Prawicowe media przeszły same siebie. Na jednym z ichnich portali ogłoszono, że lewacko-genderowe środowiska dopuszczają się procederu o niemałej sile emocjonalnego rażenia. Otóż abortowane płody ponoć umieszcza się z powrotem w macicy, by abortować je ponownie. Lewacko-genderowi lekarze podczas ponownej aborcji wycięte płody prawdopodobnie podnoszą do góry wyprostowaną ręką, przy użyciu pięciu palców, śpiewając w trakcie znany szlagier "Ein Heller und ein Batzen", szerzej znany jako "Heili Heilo". Doprawdy...

Chcieliśmy kiedyś ze znajomymi zrobić grę na komórki. Miała się nazywać "Aborcja" i mieć zasady trochę jak "Fruit Ninja", tyle że nie siekałoby się kataną spadających owoców, a skalpelem spadające płody. Myśleliśmy, że na kontrowersji zajedziemy daleko. Podobnie najwyraźniej myślą prawicowi politycy i publicyści.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do