Choć nie wiadomo kiedy powstanie wypożyczalnia rowerów, a już pojawiają się głosy, że może ona nie spełniać swojej funkcji. Zdaniem portalu „Transport publiczny” 30 stacji rowerowych to zdecydowanie za mało na takie miasto jak Białystok.
Na razie nie wiadomo co będzie dalej z systemem BIKeR. Firma, która nie wygrała przetargu w pierwszym podejściu, zapowiedziała złożenie skargi na rozstrzygnięcie urzędników i decyzję radnych sprzed tygodnia. Przypominamy, że pierwszy przetarg unieważniono, a w wyniku drugiego miasto zapłaci prawie 1,5 mln więcej niż zakładano. Tymczasem pojawiły się głosy, że budowa planowanej inwestycji nie jest dobrym pomysłem, głównie z uwagi na gęstość zaludnienia i zbyt małą liczbę planowanych stacji.
Zdaniem portalu „Transport publiczny” 30 stacji byłoby wystarczającą liczbą gdyby ich budowę ograniczyć do ścisłego centrum.
„Przy obecnym rozplanowaniu, taka ilość będzie niewystarczająca. Rower miejski podobnej wielkości miałby sens, gdyby został „ściśnięty”, tj. zlokalizowany np. tylko w dzielnicach centralnych. Wówczas zapewniona zostałaby odpowiednia gęstość, która – jak pokazuje praktyka – stanowi jeden z kluczowych czynników warunkujących znaczną ilość wypożyczeń. Jak białostocki rower miejski wypadnie na tle Veturilo postrzeganego obecnie jako najlepiej rozplanowany system w Polsce? Raczej nie istnieją szanse na powielenie sukcesu stolicy ze względu na zbyt małą skalę przedsięwzięcia”.
W Białymstoku pomysłodawcy BIKeRa pominęli również fakt niedostatecznej sieci dróg rowerowych oraz rozwiązań komunikacyjnych ułatwiających poruszanie się jednośladem. Zachłyśnięcie się pomysłem budowy wypożyczalni widzi jeden z białostockich rowerzystów, który jest zadowolony z samego pomysłu, ale uważa go za przedwczesny. Jego zdaniem najpierw trzeba zadbać o ścieżki dla jednośladów.
- Jak już chcemy być tacy mocno europejscy to najpierw wybudujmy ścieżki, żeby rowery miały po czym jeździć – mówi Grzegorz Bartnicki. – A u nas to się robi od końca. Dziś jak chcę pojechać w linii prostej np. z Nowego Miasta na Wygodę, jest to w zasadzie niewykonalne. Bo albo ścieżek nie ma, albo głupio rozmieszczone światła, a o przejściu podziemnym nawet nie chcę wspominać, bo to był jeden z najgłupszych pomysłów. Rower trzeba ciągać ze sobą, często na plecach, bo windy się psują non stop. Pomiędzy innymi osiedlami jeździ się podobnie.
Podobnie zresztą uważa Marcin, który wiele podróżuje po Polsce i Europie, najczęściej ze swoim rowerem.
- Jak dla mnie to ewidentnie jest robione pod publiczkę i wybory. Bo w każdym cywilizowanym mieście są ścieżki, a tam, gdzie ich nie ma, są wydzielone wąskie pasy na jezdni i można jechać cały czas bez przeszkód – mówi Marcin Gawryluk. – W Białymstoku są porobione autostrady dla samochodów, ale żeby cienki pasek dla rowerów zrobić, to nikt już nie pomyślał. Mnie to tylko śmieszy z tą wypożyczalnią, że ktoś się w porę ogarnął i zniósł zakaz jazdy rowerem po Rynku Kościuszki. Turyści, którzy chcieliby wypożyczyć rower mieliby niezły ubaw, gdyby ten zakaz pozostał.
Na problem niedostatecznej infrastruktury rowerowej zwrócił uwagę również portal „Transport publiczny”. Jednak pomysłodawcy wydają się w obecnej sytuacji nie przejmować takim głosem. Amatorzy jazdy na dwóch kółkach zaś chcieliby w końcu doczekać się wypożyczalni rowerów.
Komentarze opinie