Nasze ozdoby choinkowe zdobywają zachodnie rynki. Amerykanie płacą za nie nawet 100 zł za sztukę i ciągle oczekują nowych wzorów. Do USA trafia blisko 600 tys. bombek wyprodukowanych nad Wisłą.
W tym roku Magdalena Słodyczka, współwłaścicielka firmy Silverado, odpowiedzialna za projektowanie wzorów ekskluzywnych ozdób świątecznych, postawiła na te związane z owocami i warzywami. Popularnością cieszą się też te pod hasłem „royality”, czyli związane z insygniami władzy – korony, berła, wysadzone kamieniami.
– Amerykanie kochają święta i stać ich na nie – mówi Magdalena Słodyczka. - Musimy się mocno nagimnastykować, żeby ich zadowolić. Jest to bardzo dopracowany, wymagający, ale i chłonny rynek. Odczuwamy presję, żeby cały czas szukać nowych inspiracji. Mogłabym go porównać do rynku mody, gdzie w kolekcjach projektantów są tematy inspiracyjne, do których odnoszą się całe kolekcje. Amerykanie uwielbiają budować historię, mamy więc wzory nawiązujące do Orientu, Egiptu, Hawajów. Co ważne na każdej z bombek musi być karteczka, że to pochodzi z Polski. Mamy bardzo dobrą renomę, jeżeli chodzi o te produkt w Stanach.
O amerykański rynek polscy producenci walczą głównie z wytwórcami z Meksyku, Portugalii, Słowacji i Ukrainy. Zagrożeniem są również Chiny, ale tylko pod względem ceny, a nie jakości produktu -dodaje.
Polskim firmom udaje się utrzymać pozycję dzięki produktom wysokiej jakości i kreatywności w wymyślaniu nowych wzorów. Tu Chińczycy przegrywają także dlatego, że w tradycji tej kultury nie ma świąt Bożego Narodzenia, więc nie czują tego rynku i kopiują wzory od Europejczyków.
Oprócz Stanów Zjednoczonych, bombki z nad Wisły wędrują także do Szwajcarii, Kanady, Niemiec, Krajów Beneluksu, Danii, Austrii. Pojawiają się również zapytania od potencjalnych kontrahentów z RPA i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na polski rynek w zależności od roku trafia zaledwie 3-5 proc. produkcji Silverado.
Nieprzewidywalność różnic kursowych niesie spore ryzyko, ponieważ umowy z zagranicznymi kontrahentami podpisywane są raz na cały rok. A to sprawiło, że i na producentach polskich bombek odbił się kryzys w Stanach Zjednoczonych.
– Zabójcze dla nas były różnice kursowe, które były przyczyną upadku wielu dużych polskich firm. W tej branży jest niemalże roczny cykl, kontraktujemy zamówienia, a produkcja jest realizowana dopiero kilka miesięcy później, płatności spływają po kolejnych dwóch miesiącach. Jeżeli pojawiają się jakiekolwiek wahania kursowe, to jesteśmy kompletnie zdruzgotani finansowo. – mówi Magdalena Słodyczka.
Załamanie amerykańskiej gospodarki najmocniej, w ocenie Słodyczki, dotknęło polskich producentów trzy lata temu.
Firmie Silverado udało się jednak przetrwać, a dziś sytuacja jest stabilniejsza i ten rok zamknięty zostanie z ośmioprocentowym wzrostem.
– Kolejne prognozy będą znane po pierwszym kwartale roku 2014, kiedy to zaczną spływać nowe zamówienia na bazie wyników sprzedaży i trafności doboru kolekcji w 2013 roku. Dotychczasowe spotkania z kupcami mogą sugerować w miarę dobrą koniunkturę na nadchodzący rok. – informuje Wojciech Słodyczka, drugi właściciel fabryki.
Najtańsza bombka może kosztować 1 zł, a najdroższa nawet 100 zł.
– W sprzedaży detalicznej ceny te wzrastać mogą kilkakrotnie, a w niektórych sklepach w USA nawet pięciokrotnie – podaje Wojciech Słodyczka. – W zależności od skomplikowania wzoru koszt projektu do wyprodukowania pierwszej sztuki to nie mniej niż 2 tys. zł dla bombki formowej (gdzie jest konieczne przygotowanie modeli gipsowych i odlewów aluminiowych). Natomiast koszt wykonania projektu na bombce okrągłej zaczyna się od około 100 zł.
Komentarze opinie