Reklama

Ekstraklasa powróciła. Jagiellonia wraca z pierwszym punktem



Prawie 2 miesiące czekaliśmy na powrót Ekstraklasy. Czy było warto? Jasne, że tak! Mecz przy Łazienkowskiej mimo bardzo słabej pierwszej połowy w wykonaniu Jagiellonii dostarczył ostatecznie adrenaliny, gola i sytuacji w drugiej części spotkania, a Żółto-Czerwoni przyjechali do Białegostoku z jednym punktem.

Piłkarze z Białegostoku pierwszą połowę przegrali sami ze sobą. Zdziwiło to chyba każdego. Pierwsza jedenastka, to piłkarze ograni w Ekstraklasie, czy za granicą. Nie wychodziło im nic poza nerwową obroną, która skapitulowała dostając główkę do szatni. W przerwie na Twitterze przyjmowano zakłady, czy Jagiellonia w ogóle uderzy na bramkę i ile bramek zapakują Białostoczanom Wojskowi. Nie było kolorowo. Czy trener Probierz zaprezentował w przerwie Żółto-Czerwonym solidną suszarkę w stylu Sir. Alexa Fergusona? Tego nie wiem, ale jak powiedział mi w pomeczowym wywiadzie Fedor Cernych dostali od niego solidnego kopa. Czy zadziałało?



Musiało zadziałać. Legia zlekceważyła przeciwnika, a trener Besnik Hasi ściągnął z boiska najlepszego Guilherme. Wystarczyła chwilowa słabość Rzeźniczaka i spryt Fedora Cernycha, by sprytną podcinką pokonać Arkadiusza Malarza. Było 1:1. Fedor potrzebował tej bramki i chyba dla każdego kibica spadający z serca kamień odbił się echem aż w Supraślu. Przez kolejne 30 kilka minut nie mieliśmy po prostu szczęścia. Piłka odbijała się od bramkarza i poprzeczki i nie chciała dać Jadze prowadzenia. Sędzia Marciniak nie odgwizdał ewidentnego faulu na Góralskim, a karny był. Wypowiadali się o nim lokalni eksperci, Marciniak sam poszedł do szatni Białostoczan i przeprosił za interwencję, a za głowy po faulu na naszym „Pitbullu” łapali się nawet kibice na Żylecie, co można zobaczyć na skrócie spotkania. Zamiast bramki Legia została ukarana czerwoną kartką. Ewidentne chamstwo Aleksandrowa kwitowane było przez kibiców na Łazienkowskiej gwizdami i bluzgami w stronę Marciniaka. Taka hipokryzja ma miejsce jednak na wszystkich stadionach, więc nie ma się co ich czepiać.

Kto następny? Ruch Chorzów. Czy powinniśmy się ich obawiać? Myślę, że tak. Przede wszystkim ze względu na dwie młode strzelby, które odpaliły już w 1 kolejce. Pierwsza to Jakub Arak, który w debiucie ustrzelił gola, a wcześniej znakomicie spisywał się w Zagłębiu Sosnowiec, a druga to Mariusz Stępiński, czyli młody zawodnik, który nie wystąpił ( a szkoda ) na Euro mimo, że każdy liczył na jego krótką obecność w związku z ówczesną chimerycznością Milika. Wszyscy na Słoneczną!

(Maciek Rogowski)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do