Na osiedlu Białostoczek przydałby się osiedlowy monitoring. Najlepiej na parkingach pomiędzy blokami. Ponad tydzień temu wandale zniszczyli kilkanaście samochodów rysując maski ostrym narzędziem. Sytuacja ponownie powtórzyła się niedawno jeszcze na innym osiedlowym parkingu.
Wandale nie zdają sobie sprawy najwyraźniej, że ich głupia zabawa – albo w tym przypadku – kompletny brak myślenia, może kierowcę kosztować nawet kilka tysięcy złotych. Porysowanie maski nowego samochodu wiąże się później z koniecznością malowania. Jeśli rysy są widoczne na masce i bocznych drzwiach, naprawa może wynieść nawet 3-4 tysiące złotych, w zależności od uszkodzeń. Policja już zajęła się sprawą, ponieważ zgłoszeń było sporo.
- Takim to ręce powinny uschnąć. Jak można tak niszczyć czyjąś własność? Mam nadzieję, że policja znajdzie tego kogoś i jak zapłaci z własnej kieszeni, to się nauczy w końcu. U mnie jest gruba rysa przez cały bok. Bez malowania się nie obejdzie, bo zaraz rdza się zaprowadzi – mówi Andrzej, mieszkaniec osiedla Białostoczek.
- Mam nadzieję, że policja znajdzie tych bandytów, bo inaczej nie ich nie nazwę. Człowiek pracuje ciężko na to, co ma, a tu przyjdzie jeden z drugim i taką szkodę robi. Mam całą maskę z przodu do pomalowania i jedne boczne drzwi – denerwuje się Krzysztof.
Dziś trudno powiedzieć, kto i w jakim celu uszkodził co najmniej kilkanaście pojazdów na Białostoczku. Wiele wskazuje, że był to bezsensowny akt wandalizmu. Zresztą takie sytuacje zdarzają się także i w innych częściach Białegostoku. Policjanci już kilka razy złapali sprawców, którzy ponieśli konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania. Nie dość, że musieli pokryć starty poniesione przez właścicieli aut, to jeszcze mają jeszcze na sobie wyroki sądów karnych.
Wiadomo już, że do śledztwa zostali włączeni dzielnicowi, ale biorąc pod uwagę fakt, że tego rodzaju przypadki pojawiają się w Białymstoku coraz częściej, mieszkańcy osiedli mówią o potrzebie montowania monitoringu. Przynajmniej na parkingach osiedlowych. Mówią, że są nawet w stanie ponieść koszty jego montażu i obsługi, żeby nie padać więcej ofiarami wandali. Inna sprawa, że monitoring osiedlowy może zarejestrować inne sytuacje, które także się zdarzają – jak pobicia czy kradzieże. Najczęściej dochodzi do nich w pobliżu parkingów lub przystanków autobusowych.
-Pewnie monitoring wszystkiego nie rozwiąże, ale przynajmniej da jakieś tam poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że nie tylko ja, ale i sąsiedzi, dołożyliby te kilka złotych do czynszu, żeby mieć pewność, że nikt więcej tu nie przyjdzie i nie będzie rysował samochodów – mówi Krzysztof, któremu uszkodzono auto.
- Monitoring by się przydał i nie tylko z uwagi na wandali. Ile razy zdarza się, że ktoś na parkingu porysował samochód, bo nie umie zaparkować jak człowiek, albo też mi dwa razy ukradli wycieraczki. To nie jest głupi pomysł z tym monitoringiem – dodaje Urszula, mieszkanka osiedla.
Na razie trzeba poczekać na wynik dochodzenia policji i ustalenie sprawców aktów wandalizmu. Być może w tym czasie mieszkańcy sami zwrócą się do swoich spółdzielni mieszkaniowych z prośbą o montaż kamer przynajmniej na tych parkingach, gdzie najczęściej notowane są uszkodzenia pojazdów. Niestety, co roku naprawa aktów wandalizmu kosztuje dość słono, niezależnie od tego, gdzie są popełniane.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie