
Miał być hit i wielka piłkarska uczta, a wyszła jagiellońska obrona twierdzy Sławomira Abramowicza. Legia od początku zaatakowała i chciała na Łazienkowskiej wygrać atakując od początku do samego końca meczu. A Jagiellonia? Zmuszała Legię do ciężkiej walki i wybijała z uderzenia. Białostoczanie liczyli na jedną, rozstrzygającą akcję i takie dwie akcje przeprowadziła. Niestety - w obu przypadkach - gole padały ze spalonych. Nie było to wielkie widowisko, ale Jaga dalej kontynuuje serię bez porażki i - co równie ważne - zagrała drugi z rzędu mecz bez utraty gola.
Mecz zaczął się od bardzo agresywnego pressingu Legii Warszawa. Gospodarze atakowali Jagiellonie już w jej własnym polu karnym uniemożliwiając żółto-czerwonym na rozwinięcie skrzydeł. Jagiellończycy - lekko zaskoczeni tak wysokim pressingiem - przez kilka minut bronili się wybijając piłkę, ale szybko podjęli rękawicę i zaczęli rozgrywać piłkę szeroko nic nie robiąc sobie z pressingu rywali.
Niestety przeszkadzający legioniści nie pozwalali im na dokładne podania. Obie ekipy próbowały stworzyć coś konkretnego pod bramką rywali (przyznać trzeba, że Legia robiła to częściej), ale nie przekładało się to na groźne sytuacje podbramkowe. W 23 minucie świetną okazję miał gracz Legii: po rozegraniu piłki w polu karnym ta trafiła przez szesnastką na nogę Arkadiusza Recy, który zupełnie nie pilnowany bez namysłu huknął na bramkę. Sławomir Abramowicz był jednak na swoim miejscu i obronił tą potężną bombę.
W 25 minucie szybka kontra miejscowych kończy się strzałem Wahan Biczachjan, który odbił Abramowicz. Nasz bramkarz by nie dopuścić do dobitki leżąc nożycami wybił piłkę poza boisko. W 42 minucie kolejna akcja Legii omal nie zakończyła się golem: Petar Stojanović wystawił piłkę Danielowi Szymańskiemu, który strzelił sprzed pola karnego. Abramowicz obronił, tak jak i obronił dobitkę Recy.
Jagiellonia stworzyła jedną - za to świetną okazję. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry piłka z dośrodkowania od Bartłomieja Wdowika trafiła na głowę Bernardo Vitala, który wygrał walkę z dwójką rywali i głową pokonał Kacpra Tobiasza. Niestety, strzelec okazał się minimalnie spalony i gol - po analizie VAR - nie został uznany.
Legia w I połowie przeważała, ale częściej piłkę posiadali goście. Gospodarze za to częściej strzelali w bramkę Jagi - aż 7 razy. Żółto-czerwoni - nie licząc bramki ze spalonego - ani razu. Przy zejściu do szatni chamsko zachowali się fani Legii, którzy prowokowali Pululu. Ten gestykulował w ich stronę, a Żyleta zaczęła skandować "Wypier…"
https://x.com/i/status/1970940504402690091
Początek drugiej połowy wyglądał tak jak kończyła się pierwsza: Legia próbuje zdominować Jagę, żółto-czerwoni kiedy przejmują piłkę próbują ją rozgrywać długo i cierpliwie czekając na to jedno podanie, aby zagrać piłkę za linię defensywy rywali. W 52 minucie świetną szansę miał Afimico Pululu, który ruszył lewą stronę i dogrywał piłkę do szykującego się na strzał Jesusa Imaza, ale Reca przeciął to podanie pod bramka rywali. W odpowiedzi Legia dwukrotnie groźnie strzelała: raz głową uderzał Biczachczian, ale nasz golkiper pewnie obronił. Dwie minuty później miał większe problemy: tym razem groźnie uderzał Mileta Rajović i Abramowicz miał sporo szczęście odbijając tą piłkę. Pomogli mu też obrońcy.
W 63 minucie szczęście uśmiechnęło się do Jagi: Juergena Elitima zmylił obrońców Jagiellonii dopadł do piłki i strzelił obok wychodzącego desperacko z bramki Abramowicza. Kolumbijczyk trafił w piłkę, a dobitce zapobiegł golkiper żółto-czerwonych, który złapał piłkę.
Pierwsze dwadzieścia minut II połowy to nieustające szturmy Legii, którzy raz po raz wracali z piłką pod bramkę Jagi. Abramowicz miał ręce pełne roboty, a żółto-czerwona defensywa nieustannie powstrzymywała rywali. I tak działo się aż do samego końca: Legia strzelała i atakowała rywali już w polu karnym gości, a Jagiellonia zwalniała, broniła, walczyła. Strzały gospodarzy była albo mocno niecelne, albo łapał je pewnie Abramowicz.
W 86 minucie kibice gospodarzy złapali się za głowy: kontra Jagi zaczęła się od przejęcia piłki przez Oskara Pietuszewskiego, który podał do Pululu Ten popędził na bramkę Legii i strzelił między nogami wychodzącego z bramki Kacpra Tobiasza. Po minucie analiz VAR i tego gola anulował, bo Afimico był spalony.
W 88 minucie ofensywną akcję przeprowadzili goście, którą celnym strzałem zakończył wprowadzony z ławki rezerwowych Kamil Jóźwiak.
- Ciężki mecz i czuję się po nim zmęczony. Miałem dzisiaj naprawdę bardzo dużo pracy. Szanujemy ten punkt po ciężkiej walce i na trudnym terenie. W I połowie najtrudniejsza była obrona strzału trochę w futsalowym stylu - mówił po meczu Sławomir Abramowicz, którego uznać trzeba za jednego z bohaterów tego spotkania.
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 0:0. Żółte kartki: Petar Stojanović (Legia), Kamil Jóźwiak, Bernardo Vital, Afimico Pululu (Jagiellonia). Sędziował: Damian Sylwestrzak.
Legia: Kacper Tobiasz - Paweł Wszołek, Kamil Piątkowski, Steve Kapuadi, Arkadiusz Reca (87 Ruben Vinagre), Bartosz Kapustka (87 Ermal Krasniqi), Damian Szymański, Jurgen Elitim, Wahan Biczachczian (61 Noah Weisshaupt), Mileta Rajović, Petar Stojanović (46 Kacper Urbański).
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Bernardo Vital, Andy Pelmard, Bartłomiej Wdowik - Alejandro Pozo (62 Kamil Jóźwiak), Taras Romanczuk, Dawid Drachal (62 Sergio Lozano), Jesus Imaz (76 Youssuf Sylla), Oskar Pietuszewski (89 Alejandro Cantero) - Afimico Pululu (89 Leon Flach).
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie