Białostocka Jagiellonia zaczęła sezon w Lotto Ekstraklasie od wyjazdowego remisu z mistrzami Polski. Białostoczanie zainkasowali bardzo cenny punkt na boisku stołecznej Legii, ale jest lekki niedosyt. Bo choć nie był to wielki mecz żółto-czerwonych, to w ich zasięgu było zwycięstwo.
Ten mecz miał dwie odsłony. Pierwsza, mało przyjazna dla fanów Jagiellonii, trwała około godziny. Wtedy legioniści mogli pozwalać sobie na absolutnie wszystko. I pozwalali: białostoczanie z coraz większym trudem przerywali ich ataki.
- Ja nie poznawałem moich zawodników w pierwszej połowie. Baliśmy się grać – komentował postawę swojej drużyny trener Michał Probierz.
W 13 minucie zagapił się Łukasz Burliga ale na szczęście Aleksandar Prijović przestrzelił. W 24 minucie Guilherme wpadł w pole karne mijając slalomem białostocką defensywę i wyłożył piłkę Thibaultowi Moulin. Ten precyzyjnie strzelił i szczęście na linii końcowej znalazł się Ivan Runje, który wybił piłkę z pustej bramki. Zaraz potem ponownie strzelał Francuz, ale dobrze poradził sobie Marian Keleman. W 40 minucie Jadze pomógł słupek po główce Prijovicia. Szczęście skończyło się w ostatniej minucie I połowy: Michaił Aleksandrow głową pokonał Kelemana i Jagiellonia zeszła na przerwę przegrywając. Komentujący mecz w Canal+ tak podsumowali pierwszą połowę w wykonaniu Jagiellonii: „Oni nie dojechali na pierwszą połowę na Łazienkowską”.
W II połowie obraz dalej był niekorzystny dla Jagi: legioniście atakowali, a goście mieli problemy z przekroczeniem linii środkowej, zaś o strzałach na bramkę rywali nawet nie było co marzyć. Za to oddawali je legioniści, a Keleman zwijał się jak w ukropie. I wtedy... w 56 minucie pierwsza w zasadzie groźniejsza akcja jagiellończyków dała im wyrównanie: po podaniu Konstantina Vassiljeva Fiodor Cernych przepchnął Jakuba Rzeźniczaka i posłał piłkę do bramki obok Arkadiusza Malarza.
Później z Legii, jak z pękniętego balonu, zeszło powietrze. Gospodarze nagle stracili cały impet, a odżyła za to Jagiellonia. W 59 minucie Malarz cudem wybronił strzał Burligi, a z pomocą przyszła mu jeszcze poprzeczka. W 67 minucie bardzo kontrowersyjną decyzję podjął eksportowy arbiter Szymon Marciniak, który nie dopatrzył się przewinienia Aleksandrowa na Jacku Góralskim. Oglądający powtórki w studiu telewizyjnym nie zgadzali się z oceną sędziego twierdząc, że faul był ewidentny i na dodatek w polu karnym, a Jagiellonii należała się jedenastka. Chwilę później kolejny raz Legię uratował Malarz broniąc strzały Cernycha i Górskiego.
Końcówka była bardziej wyrównana: obie drużyny stworzyły jeszcze po jednej sytuacji, ale na posterunkach byli golkiperzy. W 86 minucie nieoczekiwanie jagiellończycy uzyskali handicap: po absolutnie zasłużonej czerwonej kartce za wyjątkowo chamski faul na Góskim z boiska wyleciał Aleksandrow. Gospodarze grali w dziesiątkę, a jagiellończycy znów przycisnęli. Efektem był jednak tylko groźny strzał Vassilijewa zatrzymany przez Malarza.
Legia poniekąd jest sama sobie winna: trener Beznik Hasi oszczędzający podstawowych zawodników na wtorkowe eliminacje Ligi Mistrzów posadził na ławce kilku graczy, a po przerwie zdjął też lidera drużyny – Guilherme. Tym większe brawa dla Jagiellonii, która wykorzystała te błędy zdobywając cenny remis, a w ostatnich 30 minutach miała w zasięgu nawet i większą zdobycz.
Trener Probierz na pomeczowej konferencji tak podsumował występ swojej ekipy.
- Po przerwie zagraliśmy swoje. Widać, że jesteśmy dobrze przygotowani, bo wytrzymaliśmy fizycznie do ostatnich chwil. Szkoda sytuacji z końcówki. Jeżeli zremisowaliśmy na boisku mistrza i zdobywcy Pucharu Polski grając tak w pierwszej połowie, to jest to sztuka – powiedział.
Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Jakub Rzeźniczak, Adam Hloušek - Michaił Aleksandrow, Michał Kopczyński (60 Nemanja Nikolić), Thibault Moulin, Guilherme , (46 Tomasz Jodłowiec), Michał Kucharczyk - Aleksandar Prijović (73 Ondrej Duda).
Jagiellonia: Marián Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Guti, Jonatan Straus - Przemysław Frankowski (83 Przemysław Mystkowski), Jacek Góralski, Rafał Grzyb, Konstantin Vassiljev, Karol Mackiewicz (58 Maciej Górski) - Fedor Černych (80 Karol Świderski).
Komentarze opinie