Jagiellonia wygrała kolejny mecz śrubując rekord spotkań bez porażki. Żółto-czerwoni w niedzielę zasłużenie pokonali Lechię Gdańsk 2:0. Duma Podlasia imponowała wyrachowaniem, spokojem i boiskową dojrzałością. Momentami widać było zespół, o którym przed sezonem i na jego początku opowiadał trener Adrian Siemieniec.
Ten mecz lepiej zaczęli goście, którzy przez pierwsze minuty z zapałem atakowali bramkę Jagiellonii. Defensywa Jagiellonii nie potrafiła powstrzymać rywali od groźnych strzałów w pierwszych dziesięciu minutach. Już w 4 minucie świetną okazję miał gracz, który w przeszłości kilka razy karcił Jagę: Bohdan Wjunnyk. Na szczęście na posterunku był Sławomir Abramowicz, który obronił ten strzał. Zaraz potem groźnie dograł z prawej strony jeden z graczy Lechii, ale Tomas Bobcek skiksował, po próba dobitki Wjunnyka została zablokowana.
Po kwadransie gry żółto-czerwoni zaczęli odpowiadać kontratakami. Brakowało w nich jednak konkretów: wrzutki w pole karne były albo wybijane albo nasi napastnicy blokowani i Alex Paulsen nie musiał się specjalnie wysilać.
W 18 minucie było bardzo groźnie: zerwał się prawym skrzydłem Jesus Imaz, który dośrodkował do wbiegającego Dimitrisa Rallisa, który z kilku metrów strzelił z woleja. Niestety - nad poprzeczką.
W 23 minucie kolejna groźna akcja żółto-czerwonych. Ze środka pola wrzucił na skrzydło Rallis do niepilnowanego Oskara Pietuszewskiego. Ten przymierzył w długi róg, ale piłka odbiła się od nogi któregoś obrońcy Lechii i wyszła na rożny.
W rewanżu goście wyprowadzili kontrę: na połowie Jagi z Bobcek został osamotniony Bernard Vital. Napasnik Lechii zagrał pomysłowo piętką do wychodzącego z własnej połowy Wjunnyka, który wyszedł na sam z Abramowiczem. Nasz golkiper przytomnie skrócił kąt, a Vital ścigający rywala zmusił do szybkiego strzału. Efekt? Piłka przeszła obok słupka.
W 27 minucie było już 1:0 dla Jagiellonii. Atak gospodarzy zakończył się dośrodkowaniem Norberta Wojtuszka, który podał na głowę do Rallisa. Ten z niewygodnej pozycji z 11 metrów głową trafił w górny róg bramki gości. Grecki strzelec podbiegł do trybun dziękując fanom za doping. Fani odpalili świece dymne i sędzia Rzucidło na kilka minut musiał wstrzymać mecz, bo na murawie niewiele było widać.
Chwilę po tej przerwie kolejny raz zakotłowało się pod bramką Lechii rozegranie Bartłomiej Wdowik, Jesus Imaz zakończył strzałem z półwoleja Pietuszewski. Przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką, a szkoda bo gdyby piłka wpadła do bramki byłby to gol rzadkiej urody.
Goście zaskoczeni postawą Jagiellonii dali się zepchnąć do obrony. Białostoczanie udowodnili rywalom, że potrafią się groźnie odgryźć co spowodowało, że gdańszczanie nie atakowali już tak odważnie jak robili to w pierwszych minutach. W efekcie zagrożenie pod bramką gospodarzy były po stałych fragmentach gry. Tak było w 38 minucie, kiedy piłkę nad poprzeczką ekwilibrystycznie przerzucił Abramowicz. Zagrożenie powstało po dorzuceniu Rifeta Kapića, a strzelał głową niezmordowany Bobćek.
W 37 minucie w narożniku pola karnego kilka razy wymieniali podania Pozo i Wojtuszek, aż w końcu ten pierwszy podał do Jesusa Imaza. Piłka trafiła pod nogę Hiszpana, który 15 metrów huknął pod porzeczkę. Piłka odbiła się od niej i wylądowała w bramce. 2:0!
W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry I połowy próbował strzału Wjunnyk: strzelił z linii pola karnego ale minimalnie chybił.
Już w ostatniej minucie doliczonego czasu (było ich w sumie 4) podanie na wolne pole dostał Pietuszewski, który wyszedł popędził sam na bramkę, gdzie był tylko Paulsen. Ścigał go jeden z obrońców Lechii i twardo z nim walczył. Młody pomocnik stracił piłkę i w końcu przewrócił się. Będący blisko arbiter gestami pokazywał, że nie było tam przewinienia co wywołało gorące protesty.
Początek drugiej połowy zaczął się tak jak się zakończyła pierwsza. Jagiellonia ruszyła do ataku i zaraz na jej początku szansę miał Pietuszewski. Dostał podanie w pole karne od kolegów ale jego strzał obronił golkiper. Młody pomocnik mógł się postarać bardziej: to kolejna sytuacja gdzie nastoletniego gracza Jagiellonii mógł wykazać się większym spokojem i pokonać Paulsena.
Lechia próbowała zniwelować przewagę Jagi, ale bez większych efektów. W 51 minucie potężny strzał Ivana Zhelizko zablokował jeden z defensorów Jagi, a zaraz po nim szansę na strzał miał Dawid Drachal - niestety niecelnie.
Z upływem czasu mecz stracił na tempie, a gra toczyła się głównie w środku boiska. Na dodatek piłkarze zaczęli coraz częściej faulować i gra zrobiła się rwana.
W 66 minucie dłuższy okres gry na połowie przeciwnika Jagiellonia zwieńczyła groźną akcją zakończoną strzałem głową Imaza, który próbował sprytnie zmieścić piłkę przy słupku. Czujny był jednak Paulsen, który piłkę złapał niemal na linii bramkowej.
Chwilę później postraszył gości Wdowik, który przymierzył z rzutu wolnego: chciał dobrze - umieścił piłkę w samym górnym rogu bramki. Niestety minimalnie spudłował. W rewanżu rzutem wolnym z około 25 metrów odpowiedziała Lechia: strzał Zhelizki zmierzał w światło bramki przy słupku, ale piłkę spokojnie złapał Abramowicz.
Końcówka meczu to pełna kontrola nad meczem ze strony żółto-czerwonych, którzy powstrzymywali próby Lechii do zmniejszenia dystansu. Białostoczanie często próbowali kontrataków i ataku pozycyjnego. Częste wrzutki w pole karne gości były przez nie wybijane lub blokowane. Niestety sporo było też fauli co nie dodawało urody tej części meczu.
Niestety w II połowie gubił się młody sędzia Piotr Rzucidło, którego decyzje irytowały graczy obu ekip. Mylił się, reagował z opóźnieniem i przerywał niepotrzebne akcje jakby po podpowiedziach w zestawie komunikacyjnym od doświadczonych asystentów (na linii pomagał mu arbiter finałów mistrzostw świata Tomasz Listkiewicz). W efekcie w końcówce musiał częściej sięgać po kartki.
Już w doliczonym czasie gry goście zmarnowali najlepszą okazję do zdobycia honorowego gola. Zagapiła się cała białostocka defensywa i piłkę za plecy obrońców dostał Bobcek. Zamiast delikatnie podciąć piłkę strzelił prosto w wychodzącego Abramowicza i skończyło się na strachu gospodarzy.
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 2:0 (2:0). Bramki: Dimitris Rallis 27, Jesus Imaz 43. Żółte kartki: Taras Romanczuk, Oskar Pietuszewski, Dawid Drachal, Bernardo Vital (Jagiellonia), Ivan Zhelizko, Elias Olsson, Tomas Bobcek, Mohamed Awdalla (Lechia). Sędziował: Piotr Rzucidło. Widzów: 19 589.
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Bartłomiej Wdowik, Bernardo Vital, Dusan Stojinović, Norbert Wojtuszek - Alejandro Pozo (88 Cezary Polak), Dawid Drachal, Taras Romanczuk (59 Leon Flach), Oskar Pietuszewski (76 Alejandro Cantero) - Jesus Imaz (76 Aziel Jackson), Dimitris Rallis (59 Afimico Pululu).
Lechia: Alexander Paulsen - Matus Vojtko, Elias Olsson, Maksym Diachuk, Alvis Jaunzems - Kacper Sezonienko (57 Mohamed Awadalla), Ivan Zhelisko, Rifet Kapić, Camilo Mena - Bohdan Wjunnyk (57 Tomasz Neugebauer), Tomas Bobćek.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie