
Nigdy wcześniej kryzys nie przyszedł tak gwałtownie i w takiej skali z dnia na dzień - uważa Sebastian Sadowski-Romanov (na zdjęciu), ekspert od handlu międzynarodowego. Prezes firmy ITRO, w rozmowie z Piotrem Walczakiem, ocenia sytuację gospodarczą w dobie koronawirusa i stwierdza, że kluczem do przetrwania firm będzie elastyczność i innowacyjność.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Przedłużający się stan epidemiologiczny dotyka nie tylko firmy działające na lokalnych podwórkach, jak usługi czy gastronomia. W mediach znacznie mniej słychać o problemach eksporterów, często zatrudniających setki osób. A w Białymstoku docierają do mnie informacje od przedsiębiorstw branży przemysłowej o korektach planów sprzedażowych na ten rok rzędu nawet kilkudziesięciu procent...
Sebastian Sadowski-Romanov: Stan epidemiologiczny dotyka całej gospodarki, bo to naczynia powiązane. Jeżeli weźmiemy pod uwagę np. producenta sprzętu gastronomicznego, to łatwo sobie wyobrazić, że nie tylko polska branża HoReCa przeżywa kryzys. Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że czeka nas duży kryzys, co powoduje, iż większość firm ogranicza inwestycje. To natomiast powoduje kumulowanie kapitału i niechęć do jego wydawania w oczekiwaniu na lepsze czasy. W kryzysie nawet firmy z rezerwami gotówki niechętnie ją wydają.
Zatrzymanie gospodarki, ale również wysłanie ludzi na kwarantannę, powoduje spadek zakupów, a to odczuwają już praktycznie wszystkie branże, choć nie w równym stopniu. Polskie szwalnie szybko przebranżowiły się na produkcję maseczek ochronnych, a firmy które miały dostęp do skażonego spirytusu - na produkcję płynów dezynfekujących. Do wzmożonej produkcji należało szybko uzupełnić braki w produkcji opakowań itp. Sądzę, że takich połączeń w gospodarce jest sporo, choć oczywiście mniej firm korzysta na kryzysie w porównaniu do tych, które tracą.
W czasach kryzysu obserwujemy umacnianie się walut światowych, co może skompensować spadek sprzedaży wyrażony w sztukach względem wzrostu przychodów wyrażonych w polskiej walucie.
Wydawać by się mogło, że skoro mamy wciąż przepływ towarów przez granice, to produkcja - np. narzędzi, urządzeń - idzie jak gdyby nigdy nic. Kto ma jeszcze portfel zamówień, pracuje na pełnych obrotach. Ale jak ten się wyczerpie, łatwo ze znalezieniem nowych kontrahentów nie będzie.
- Dużo będzie zależało od kondycji poszczególnych gospodarek oraz od skłonności do inwestycji, które w czasach kryzysu spadają. Firmy będą musiały się dostosowywać, czasami przebranżawiać i dostarczać produkty, na które będzie zapotrzebowanie. Na obrabiarkach numerycznych czy na wtryskarkach można wykonać zupełnie inne produkty niż do tej pory firma wykonywała. Elastyczność i innowacyjność będzie kluczem do przetrwania i rozwoju.
Na całym świecie odwołane bądź mocno zostały przesunięte w czasie międzynarodowe targi, z których podlaskie firmy wracały z solidnymi bazami kontaktów. Kolejna przeszkoda w budowaniu relacji to dziś brak delegacji. W jakim stopniu - pana zdaniem - po pandemii zmieni się sposób funkcjonowania firm - kontakty online trwale zyskają na wartości?
- Każdy, kto przekona się o skuteczności narzędzi online, z całą pewnością będzie się nimi nadal posługiwał. Ten trend był już obecny, a ograniczenia spowodowane kwarantanną po prostu bardzo przyspieszyły ten proces.
Są branże sprzedające swoje towary za granicę, które w obecnej sytuacji pną się w górę i ich obroty rosną?
- Jeżeli są, to producenci, których produkty są w jakiś stopniu powiązane z walką z koronawirusem, z całą pewnością. Jednak większość firm w tym momencie odczuwa spowolnienie sprzedaży. W dalszej perspektywie czasu, z powodu osłabienie polskiej waluty, możemy się spodziewać zwiększonych zamówień u polskich eksporterów z powodu niższej realnej ceny zakupów w euro czy dolarach.
Powinniśmy już nazywać rzeczy po imieniu, że mamy kryzys gospodarczy, czy na razie to tylko zadyszka?
- Mamy kryzys, to nie żadna zadyszka. Problem jest taki, że nigdy wcześniej kryzys nie przyszedł tak gwałtownie i w takiej skali z dnia na dzień. Nikt dziś nie potrafi narysować logicznych i przewidywalnych scenariuszy jego rozwoju czy czasu, jaki potrwa. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie i w zasadzie przewidywania sprzed tygodnia są dziś już nie aktualne, a przyszłość coraz bardziej niepewna.
Ja na zaistniałą sytuację patrzę z ogromnym zaciekawieniem, gdyż w mojej ocenie nie jesteśmy w stanie utrzymać obecnego modelu gospodarki z powodów czysto matematycznych. Rosnąca populacja w systemie opartym na nieustannym wzroście konsumpcji, na planecie o ograniczonej powierzchni, z ograniczonymi zasobami nie może istnieć. Jest to matematycznie niewykonalne.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie