Dziś w Polsce jedna kobieta – radna przypada średnio na trzech mężczyzn. W białostockim samorządzie jest ich jeszcze mniej. Jedna radna przypada na ponad czterech i pół radnego. Wśród 28 samorządowców jest zaledwie 6 pań. Mimo to, nie czują się gorzej i nie narzekają na brak koleżanek.
O ile pań, które pracują w jednostkach samorządowych na stanowiskach urzędniczych i kierowniczych raczej nie brakuje, o tyle już we władzach raczej nie ma ich zbyt wiele. Dopiero od lekko ponad dwóch lat pojawiła się w końcu zastępca Prezydenta Białegostoku – Renata Przygodzka. Zanim jednak zaczęła pracę w magistracie, ten był zdominowany w całości przez męską załogę. Wszyscy pozostali zastępcy to mężczyźni.
Przepytaliśmy po jednej przedstawicielce, z każdego klubu radnych w temacie obecności kobiet. Okazuje się, że nie dostrzegają zbytnio potrzeby większego uczestnictwa pań w codziennej pracy Rady Miasta. Twierdzą, że wszystko jest i działa tak, jak trzeba.
- Panowie z naszego klubu są w porządku. Ale jeśli chodzi o kobiety, to powiem, że te, które się starają, dostają się do samorządu – mówi Agnieszka Rzeszewska, jedyna kobieta w klubie Prawa i Sprawiedliwości. – Jeśli panie mają czas na politykę, to nic nie stoi na przeszkodzie, by się nią zajmować. Oczywiście, że kobiecie jest trochę trudniej pogodzić obowiązki domowe z życiem publicznym. Ale skoro mi całkiem nieźle się udaje i to już od 20 lat, to innym też się uda.
- A jakie to ma znaczenie czy radnym jest kobieta czy mężczyzna? – dziwi się Monika Suszczyńska z Platformy Obywatelskiej. – Moim zdaniem nie ma to żadnego znaczenia dla jakości Rady. Na listach są kobiety i mężczyźni i ludzie sami decydują kogo chcą na swoich przedstawicieli – dodała.
- Ogólnie mogę powiedzieć, że kobiety nie chcą angażować się w politykę, bo kojarzy im się z czymś brudnym i nieuczciwym. Ale my staramy się wypracowywać swoje zasady, by były bardziej czyste i lepsze – mówi z kolei Katarzyna Siemieniuk z klubu Białostoczanie 2014. – Tak naprawdę, to kobiety budują lepszą jakość, bo są mniej nastawione na rywalizację, a więcej na rozwiązywanie konkretnych problemów. Chciałabym, aby panie będące liderkami dołączyły do nas Ale też żeby nie był to dla nich przymus, tylko naturalna kolej rzeczy. Nie powinny się bać aktywności, bo może się przełożyć na coś pozytywnego.
Radni z SLD nie mają w swoich szeregach ani jednej kobiety, dlatego zapytaliśmy Michała Karpowicza, co sądzi o tym, aby w przyszłości dołączyło więcej koleżanek do pracy w samorządzie.
- Kobiety są bardzo potrzebne. Łagodzą obyczaje, mają inne spojrzenie i są bardzo pożądane w Radzie Miasta. Mieliśmy panie na listach, ale nie udało im się wygrać w wyborach, a szkoda. Może gdyby z list SLD dostały się kobiety bylibyśmy nadal klubem – podsumował radny Karpowicz.
Dziś kobiety w życiu politycznym stanowią zdecydowaną mniejszość. W rządzie Donalda Tuska jest ich 24 proc., w Sejmie o jeden procent mniej, bo 23, zaś w Senacie już tylko 13 proc. Najmniej przedstawicielek płci pięknej działa w samorządach. Wśród wójtów, burmistrzów i prezydentów miast jest zaledwie 9 proc.
Komentarze opinie