Kończy się lato, a wraz z nim seria różnych eventów oraz wydarzeń kulturalnych dla mieszkańców Białegostoku i turystów. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć jedno z wydarzeń, którego w Białymstoku już nie ma, a które kosztowało podatników kilka milionów złotych. Miało promować nasze miasto. Dziś słuch wszelki zaginął po festiwalu Pozytywne Wibracje.
Festiwal Pozytywne Wibracje miał pokazać Białystok jako miasto otwarte na kulturę, muzykę i ściągać tutaj turystów. Wydaliśmy na ten event kilka milionów złotych, które raczej nie przełożyły się na cel, któremu miało służyć to wydarzenie. Być może mało kto pamięta ostatni rok, kiedy trwały rozmowy z organizatorami Pozytywnych Wibracji, którzy ostatecznie odeszli z kwitkiem, ale i pieniędzmi za edycje festiwalu, które w Białymstoku się odbyły.
Dla przypomnienia – organizatorzy opuszczając Białystok po nieudanych próbach organizacji kolejnej edycji – twierdzili dość stanowczo, że Festiwal Pozytywne Wibracje jest tak rozpoznawalną marką i tak przyciągającą, że nie będzie problemu, by zorganizować go gdziekolwiek indziej w Polsce. Natomiast dziś wiadomo, że festiwal nie odbył się nigdzie. Zapowiadano duże wydarzenie muzyczne w Warszawie z udziałem dużych gwiazd muzyki soul jeszcze w 2014 roku. Niestety, główna gwiazda nie dojechała, później pojawiły się inne kłopoty i ostatecznie organizatorzy zebrali cięgi od osób, które kupiły bilety na wydarzenie, a które się nie odbyło. Jeszcze w czerwcu 2014 roku na facebookowej stronie festiwalu można było poczytać, że organizatorzy starali się jak mogli, by zwrócić pieniądze za bilety uczestnikom imprezy, kiedy okazało się, że główna gwiazda nie wystąpi. Dodatkowo nowy termin jak i miejsce festiwalu miały być podane wkrótce.
„(…) niestety nie udało nam się zgrać w tak krótkim czasie dostępnych terminów nowej potencjalnej gwiazdy głównej festiwalu z wolnymi terminami już zabukowanych pierwotnie artystów oraz dostępnością obiektów, w których mógłby się odbyć nasz festiwal (stadion Pepsi Arena w tym roku nie ma już wolnych terminów z racji meczów piłkarskich i wymiany murawy). Ostateczne decyzje dotyczące nowego terminu, miejsca, jak i nowego line upu festiwalu przekażemy Państwu na stronie (fanpage) festiwalu na Facebooku. Nasze wydarzenie odbędzie się najwcześniej jesienią br. Niezależnie od naszych starań, zastrzegamy sobie także prawo do zorganizowania festiwalu dopiero w 2015 roku. Priorytetem jest dla nas jak najatrakcyjniejszy program muzyczny imprezy” – czytamy wpis z 30 czerwca 2014 roku.
Po tym komunikacie nie padła jednak ani żadna data, ani miejsce, ani jedno słowo o festiwalu Pozytywne Wibracje, który gdziekolwiek i jakkolwiek miałby się odbyć. Dlatego dziś, po blisko trzech latach od ostatniej edycji w Białymstoku, można zastanawiać się, czy faktycznie te kilka milionów, które wpakowaliśmy w festiwal, to dobrze wydane pieniądze na promocję Białegostoku.
Jeszcze w 2012 roku można było poczytać, że Białystok Pozytywne Wibracje Festival był nominowany do prestiżowej nagrody Festival Awards Europe 2012 w kategorii Best Small European Festival. No cóż… Nie wygrał. Można było dowiedzieć się, że festiwal wspiera i rozszerza formułę wydarzenia o kolejne atrakcje organizowane wspólnie z białostockimi i ogólnopolskimi inicjatywami, jak pokazy mody, pokazy filmowe lub szlak kulinarny. Co nam to dało w perspektywie upływu kilku lat, ale już bez festiwalu? Te pojedyncze inicjatywy organizują dziś własne wydarzenia, które sprawdzają się w środowiskach, do których są kierowane. Nie ma także wyciągania pieniędzy z kieszeni podatnika na imprezę, na którą trzeba było kupić drogi bilet.
Ostatecznie promocja naszego miasta nadal istnieje, tyle że bardziej w głowach urzędników, którzy starają się przekonać, że coś przynosi efekty. Festiwal Pozytywne Wibracje pokazał te efekty w pewnym sensie. O tyle, że marka i jak twierdzili organizatorzy – rozpoznawalność festiwalu – nie znalazła nigdzie żadnego zainteresowania poza naszym miastem.
Komentarze opinie