Reklama

Na Ukrainie, na tyłach wroga, działa „armia cieni”. Zadaje cios wrogowi niepostrzeżenie

Mikołajów to ostatnie duże miasto w obwodzie chersońskim i w ogóle na południowym froncie, które jest cały czas pod kontrolą ukraińską. I to tam ma mieć swoją główną siedzibę partyzantka ukraińska. Zbiera informacje o działaniach wojsk rosyjskich, które są szybko przekazywane obrońcom ojczyzny, aby ci mieli ułatwione zadanie w pacyfikowaniu i likwidowaniu wroga. To „armia cieni”, która na tyłach wroga działa niepostrzeżenie.

Od kilku tygodni armia ukraińska dość skutecznie zadaje cios okupantowi rosyjskiemu. Wszystko za sprawą nowoczesnej broni, która jest w stanie dosięgać celów położonych wiele kilometrów od miejsca, z którego została wystrzelona. Żołnierze ukraińscy dzięki wyrzutniom rakietowym HIMARS, ale i polskim Krabom, byli w stanie pozbawić Rosjan sporej części amunicji oraz zniszczyli drogi i mosty, którymi była dostarczana. W odwecie bandyci ostrzeliwują miasta, niszczą infrastrukturę cywilną, w tym domy i bloki mieszkalne, zabijają kolejnych cywilów.

Oprócz tego bardzo dobrą robotę dla ukraińskiego wojska robi tak zwana „armia cieni”. W jej skład wchodzą przede wszystkim partyzanci, którzy zbierają istotne dla ukraińskiego wojska informacje. Między innymi przekazują dane kolaborantów, których są w stanie ustalić na miejscu, albo wskazać kierunki przemieszczania się wojsk okupanta, czy lokalizacji nowych składów broni. Dzięki takim informacjom siły zbrojne Ukrainy mogą precyzyjnie atakować pozycje Rosjan, a służby specjalne szybko mogą zająć się kolaborantami.

- Powiedzmy, że wczoraj zobaczyliśmy nowy cel, więc wysyłamy to wojsku. W ciągu dnia lub dwóch już go nie ma – powiedział Sasza, członek „armii cieni” w wywiadzie udzielonym stacji BBC.

Mężczyzna wystąpił w masce na twarzy, w pomieszczeniu, którego nie można zidentyfikować. Przekazał również, że nad wrogiem latają drony zwiadowcze, zbierające informacje o przemieszczaniu się wojsk rosyjskich lub kolejnych miejscach, w jakich stacjonują. To dlatego w dzień lub dwa takich miejsc zazwyczaj nie ma.

Oprócz tego w obwodzie chersońskim pojawiły się bilbordy, na których widnieje napis: „Chersoń. Ruch oporu. Partyzanci widzą wszystko”. Ma to dodać otuchy mieszkańcom i jednocześnie podnieść morale walczących na Ukrainie żołnierzy. Bilbordy mają także i inny cel – przestraszyć Rosjan. Na pewno też okupanci nie cieszą się z faktu, że mimo groźby śmierci lub tortur, znajduje się cały czas wielu Ukraińców, którzy kolportują ulotki antyrosyjskie, malują graffiti, kleją plakaty na murach lub ogrodzeniach, których treść nie pozostawia złudzeń, co autorzy mają do przekazania: „Dobry ruski, to martwy ruski”, „Sława Ukrainie” itp.

Działalność „armii cieni” jest możliwa dzięki odważnym Ukraińcom, którzy przekazują partyzantom informacje, które z kolei są dalej przekazywane żołnierzom. Inne dane partyzanci zdobywają sami narażając swoje życie. Wszystkim przyświeca jeden cel – nie chcą znaleźć się pod rosyjskim butem, który już powoli stąpa w obwodzie chersońskim usiłując czynić przygotowania do sfałszowania referendum.

(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ ServiceSsu)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do