
Jakie jest w rzeczywistości nastawienie żołnierzy rosyjskich do wojny przeciwko Ukrainie widać między innymi po doniesieniach dziennika „Bild”. Dziennikarze ustalili, że ochotników Rosjanie chcą werbować w więzieniach. Na front mają być wysyłani odbywający karę więzienia złodzieje czy handlarze narkotyków. Kuszeni są między innymi dobrą zapłatą i anulowaniem kary więzienia.
Armia rosyjska jest wspierana niemal od pierwszego dnia wojny najemnikami z grupy Wagnera, ale także kolaborantami, którym miało się to opłacać finansowo. Od około dwóch miesięcy jednak Rosjanie szukają w więzieniach chętnych, których można byłoby wysłać na front. Bo żołnierze regularnego wojska szukają wymówek i starają się zrobić wszystko, aby nie trafić na Ukrainę. Informowaliśmy już na naszych łamach, że do walk na Ukrainie pojechali walczyć odsiadujący kary więzienia alimenciarze i drobniejsi przestępcy. Z tym, że większość z nich była przydatna na froncie nie więcej jak pięć minut – tak przynajmniej opisywali sytuację Ukraińcy z wywiadu wojskowego.
Straty w ludziach po stronie Rosji są duże i wiadomo, że brakuje żołnierzy. Dziennikarze dziennika „Bild” ustalili, że chętnych do walk przeciwko Ukraińcom znów Rosjanie szukają w więzieniach. Oferują skazanym wysokie jak na warunki rosyjskie wynagrodzenie, co jest tylko jedną z zachęt. Innymi zachętami ma być obietnica zmniejszenia lub całkowitego anulowania kary więzienia, ale też i wymazanie danych z rejestru skazanych.
„Otrzymaliśmy informacje z trzech rosyjskich więzień spod Petersburga, że pojawili się tam umundurowani mężczyźni i zaproponowali więźniom udanie się na front, gdzie mieliby walczyć z nazistami” – powiedziała dziennikarzom Olga Romanowa, obrończyni praw człowieka.
Chętnych nie brakuje, choć nie można mówić o jakimś masowym zgłaszaniu się do walk na Ukrainie. Oferty są kierowane przede wszystkim do skazanych za kradzieże i handel narkotykami. Rosjanie jeszcze albo nie wpadli na pomysł angażowania więźniów odsiadujących wyroki za zabójstwa, albo jeszcze taka informacja nie ujrzała światła dziennego, bo nie została przez nikogo potwierdzona.
Werbowani na ukraiński front przestępcy otrzymują obietnicę wynagrodzenia w wysokości 200 tys. rubli (czyli około 3 tys. euro). W przypadku zaś śmierci na froncie, krewni takiego żołdaka mają otrzymać 5 mln rubli (to jest około 78,5 tys. euro). Kreml pozwala też na nieograniczone możliwości grabieży mienia należącego do Ukraińców. To tylko obietnice, a jak będzie z ich realizacją, dziś ciężko przesądzić. W każdym razie propozycja dla skazanych jest interesująca, a znaczące korzyści z niej miałyby też władze na Kremlu.
Chodzi o to, że straty w ludziach na ukraińskim froncie byłyby uzupełniane więźniami, których w przypadku śmierci w ogóle nie byłoby w statystykach wojennych. Wzrosłyby tylko statystyki zgonów w rosyjskich więzieniach. Jak przekazali dziennikarze „Bilda”, w przypadku śmierci takich zwerbowanych najemników, „pojawiłaby się jedynie notatka, że zmarli w więzieniu w Rosji z powodu wypadków lub chorób”.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ GeneralStaffUA)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie