Sposobem na zrobienie spektakularnego, angażującego potężne zasoby ludzkie, okraszonego medialnym show wykresiku jest referendum ogólnokrajowe. Choćby takie za 100 baniek czy 50, jak te najbliższe. Błysnę chciwością, bo z zapałem zapewnię, że wykresik mogę Państwu zrobić z radością za 200 zł.
Jawna kpina z obywateli, czyli aktualne referenda (jest jeszcze czas, niech wszystkie partie se załatwią po jednym), dzieje się bezczelnie na oczach wszystkich. Nikt jakoś nie rzuca z tego powodu cegłami w szyby siedzib politycznych ciał, co dowodzi całkowitej bierności Polaków. Jak widać – rozsądek i rozum narodu naciągnąć można jak gumę, napiąć aż żyły na czoło wyjdą, nadepnąć nogą i grać jak na mandolinie. Będą trusie gapić się w TV i w mistycznie niewyjaśniony sposób doznawać dysonansu: mówić z sensem, ale przybierać postawę, jakby wierzyli oficjalnym komunikatom.
Pada zarzut, że Andrzej Duda uprawia nowoogłoszonym referendum politykę i kampanię do wyborów parlamentarnych. Trzepią jęzorami ci zwłaszcza, którzy zapomnieli, iż pierwsze referendum, te Komorowskiego, zostało zapowiedziane tylko po to, by wygrać wybory prezydenckie i zjednać sobie zwolenników Pawła Kukiza. Żeby wnikliwiej dotrzeć do sedna przekrętu i perfidii zaistniałego połączenia wątków, wypowiem zarzut inaczej. Pan Komorowski, w którego oczy zajrzało widmo klęski, sięgnął w kieszeń podatnika, wyciągnął z niej 100 mln. zł i wydał na swoją kampanię. W moim odczuciu facet powinien znajdować się teraz pod dozorem służb specjalnych, aż do czasu rozprawy i wyroku. Wiem, że niemożliwe, ale powinien.
Te 100 mln wyciągnął pod pretekstem m.in. zaciekawienia, co myślimy o celowości utrwalenia obecnego systemu finansowania partii politycznych. Jakie to ma znaczenie – pytam – skoro radzicie se najwyraźniej nieźle i bez oficjalnych dotacji. Nie pierwsze to zresztą wykorzystanie władzy, żeby się tej władzy trzymać. Niestety cechą ustrojów „pawich”, takich, w których trzeba się „pokazywać” żeby rządzić (demokracja to istny wybieg dla polityków), jest używanie skarbca na cele marketingowe przez tych, co już na szczyt dotarli.
Biorąc jeszcze pod uwagę, że urzędowe pytania zredagowane zostały niewymownie nieprecyzyjnie i jak by rodacy nie zagłosowali, nic z żadnych rezultatów nie wynika; że jedno z pytań można uznać za nieaktualne, bo regulujące problem prawo już przeszło przez sejm – widok przedstawia się tragicznie gorszący. Powstanie jedna z droższych ankietek, nad którą polityczni przekupczykowie będą deliberowali miesiącami, w tymże wyłącznie celu, żeby deliberować.
Żal mi jedynie zwolenników Pawła Kukiza, tych szczerych, wierzących w sprawę, zaangażowanych. Jednak w świetle wyżej wspomnianych zastrzeżeń oraz tego, że potraktowani zostaliśmy jak idioci co wszystko zjedzą, jak zabawki władzy, najbliższa wydaje mi się w tej sytuacji postawa PSL-u. Do drugiego, niepewnego jeszcze referendum może będzie okazja wrócić i skomentować osobno, ale względem pierwszego, którego już żadna siła nie wycofa, powiem krótko: nie przyłożę do niego ręki i nie dlatego, że mnie nie obchodzi jego treść (choć i tak zbyt błaha jak na użyte narzędzie). Po prostu nie biorę udziału w imprezie urządzonej rozbojem i nielegalnie.
Komentarze opinie