Na wstępie powiedzieć jasno muszę, dla równowagi tego co wyjawię dalej, że obietnice pani Kopacz wygłoszone na Podlasiu, te zapowiadane gołębie na dachu w postaci „wpisania do planów”, są psu na budę, równie realne jak zrobienie przez kosmitów tajemniczych kręgów na skwerku im. Tamary Sołoniewicz nad Białką.
Niemniej hasło „damy radę” promowane przez obóz przeciwny również łatwo skwitować. Nie dacie rady, a przynajmniej nie w postaci, którą malujecie przed Polakami. Uczciwie nakreślone plany muszą pokazywać mankamenty, które za nimi idą. A każde uprzejme rozdawnictwo pociąga gdzie indziej wymuszone zabieractwo. Z tego tytułu naganą obdzielam po równi znakomitą większość startujących do wyborów parlamentarnych socjalistów. Nieodmiennym wyjątkiem są między innymi uczniowie Korwin-Mikkego, którzy z zasady nic nie dają, za to kuszą mniejszym zabieraniem.
Trudno logicznie przejść od krytyki do pochwały, a to właśnie spróbuję uczynić. Nie da się zaprzeczyć, że projekt ustawy o przywróceniu niższego wieku emerytalnego, złożony przed dosłownie chwilą przez pana Dudę, wpisuje się w przygotowania wyborcze PiS i hasło ugrupowania. Mimo że nacechowany został ukrytymi wadami i niedopowiedzianymi konsekwencjami, jestem bardziej niż „za”, myśląc o koncepcji.
Znałem – wielu z Was też zapewne – taką osobę, która po kilkudziesięciu latach podłej pracy przeszła na emeryturę i zmarła w krótkim czasie. Życie i system emerytalny okazały się wobec niej okrutnie niesprawiedliwi.
Jeśli więc teraz wszyscy spoza PiS wytykają, o ile mniej dostaną emeryci, gdyby obniżyć próg wiekowy emerytury, stanę twardo w opozycji do nich i zaproponuję jeszcze dalej idącą reformę.
Niech ludzie zaczynają dostawać emerytury od 50 roku życia. Najpierw w postaci dodatku 10 zł miesięcznie, po roku 20 zł, później 50 zł i tak aż do 70 lat, kiedy poziom ustali się na wybranej wartości. Ale niech jak najwięcej z nas dostanie COKOLWIEK z tego, co tak drenującym strumieniem jest odbierane od młodości.
Pomysł ma dodatkowy plus – starsi pracownicy mogliby być tańsi, bo dotowani przez Skarb Państwa, a więc atrakcyjniejsi dla pracodawców. Nawet przy mniejszej efektywności, szala korzyści przesunęłaby się w ich stronę. Wszak dla pełniejszej wiedzy uzmysłowić trzeba, że późniejszy wiek emerytalny i niby większe wypłacane kwoty, poprzedzone są w bardzo wielu przypadkach bezrobociem staruszków, więc z jednej strony żyją oni siłą woli i wyhodowanym na parapecie szczypiorem, z drugiej – nie wypracowują już składek. Nie liczę tragicznych kosztów społecznych jak poczucie braku szacunku dla ich pracy, odczuwanie bycia nieprzydatnym, oraz zdrowotnych – oczekiwania w głodzie na upragnione zasiłki.
Zupełnie odrębnym pytaniem zaszczycić winniśmy wszystkich przywódców kraju w jego nowożytnej historii: dlaczego dostajemy tak mało w porównaniu z tym co od nas zabieracie?
(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet/ Foto: BI-Foto)
Komentarze opinie