Reklama

Wybory prezydenckie na Podlasiu: Rozmowa z liderem Lewicy w regionie. Rafał Trzaskowski na horyzoncie.

Paweł Krutul, wicewojewoda podlaski i jednocześnie szef podlaskich struktur Nowej Lewicy ocenia wynik Magdaleny Biejat w województwie podlaskim w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Mierzy się też z pytaniami o to jakie szanse ma rozbity lewicowy elektorat na odegranie ważniejszej roli w kolejnych wyborach, o tym jak będzie wspierał Rafała Trzaskowskiego przed II turą, a także czy da się scalić lewicę w całość w podlaskim i czy wszystkie postulaty tej partii mają sens w województwie podlaskim.

Przemysław Sarosiek: Moim gościem jest wicewojewoda Paweł Krutul, szef struktur Lewicy w Województwie Podlaskim. Dzień dobry. A rozmowa będzie dotyczyła wydarzenia, które było hitem ostatniego weekendu, czyli wyborów prezydenckich. To jak tam życie planktonu politycznego, bo chyba tak można by powiedzieć, jeśli chodzi o podlaskie? 

Paweł Krutul: No tak, tutaj się ścierają dwie największe siły. Mamy tutaj duopol od lat, jeżeli chodzi o Zjednoczoną Prawicowę i Koalicję Obywatelską. Staramy się na tym rynku politycznym, że tak powiem, ugrać jak najwięcej. Mnie cieszy fakt, gdy Magdalena Biejat, nasza kandydatka na urząd Prezydenta RP przyjeżdżała do województwa podlaskiego. Była w Łomży, Białegostoku. Cieszę się, że tyle osób, młodych osób przychodziło i chciało z nią porozmawiać, zrobić zdjęcie i ona odpowiadała na te pytania. Była interakcja. To nie było przeczytanie czegoś z kartki i później ucieczka po wygłoszeniu swojego przekazu. Ja uważam, że Magdalena Bijat jest nowym pokoleniem polityczek i polityków, które niebawem wejdzie na ten najwyższy poziom w polityce w naszym kraju. Na pewno ten wynik nas nie cieszy, nie ma co się oszukiwać. Niemniej jednak jest to najlepszy wynik, jeżeli chodzi o kobietę, która kiedykolwiek startowała na Urząd Prezydenta. To jest wartość dodana i należy nad tym pracować i mam nadzieję, że w kolejnych wyborach przekonamy, jeżeli będzie znowu kandydowała z list lewicy, że osiągniemy dużo lepszy wynik. Teraz trzeba zakasywać rękawy. Jeżeli koalicja chce mieć swego prezydenta, żeby realizować swój program wyborczy, to musi zwyciężyć za dwa tygodnie Rafał Trzaskowski. Musimy wszystko uczynić, żeby wynik na Podlasiu był jak najlepszy, co nie jest proste, co nie jest łatwe. 

Gdyby zsumować wynik głosów na kandydatów lewicowych, a było ich troje to jeśli chodzi o województwo dawałoby to powyżej 5%, chyba około 6 z kawałkiem. To by znaczyło, że podział lewicy nie służy zwłaszcza w województwie podlaskim, gdzie jest bardzo konserwatywny teren. Z drugiej strony pytanie brzmi, czy poparcie bezwarunkowe, albo generalnie poparcie Trzaskowskiego nie zaszkodzi w walce o rząd dusz w samej lewicy? Zandberg nie śpieszy się z poparciem rządu. Ani premiera, ani kandydata premiera.

- Panie redaktorze, żadne dzielenie się nigdy nikomu nie służyło, bez względu na barwy polityczne. W tym przypadku oczywiście mówimy o lewicy. Adrian Zandberg, jak jeszcze był z nami na jednym pokładzie, jak szedł na listach do Parlamentu Polskiego, to umawialiśmy się na 4 lata. Niestety oczywiście, bo później się podzieliliśmy ze względu na to, że trzeba było brać odpowiedzialność za to, że jesteśmy w rządzie, za to, że mamy swoje projekty. Oczywiście każda koalicja, to są plusy i minusy. Niemniej jednak ta koalicja powstała 15 października i mamy przedstawicieli w ministerstwach, wicepremiera. Adrian Zandberg też miał propozycję, żeby mieć tekę ministra. Z tego nie skorzystał. Ja rozumiem, że jest łatwiej być w opozycji i wszystko ganić, bez względu na swoje przekonania, barwy polityczne. Wybrał taką drogę, jaką wybrał. I ten podział w tych wyborach pokazał, że dzielanie nie jest czymś dobrym, bo tak jak pan redaktor powiedział parę minut wcześniej, w sumie zebralibyśmy tutaj ponad 6%. To już by był znaczący wynik, jeżeli chodzi o województwo podlaskie dla lewicy, dla ugrupowań lewicowych. Niestety, tak się nie stało i na przyszłość gdy przyjdzie czas tworzenia list i wciągania na nie innych jakichś odłamów lewicy, trzeba się głęboko zastanowić, czy to przez 4 lata kolejne będzie trwało i czy tak będzie - jeżeli lewica będzie w rządzie - że będziemy brali wspólnie odpowiedzialność za projekty, z którymi wchodzimy do rządu i o których mówiliśmy w kampanii wyborczej. Czy też po prostu wyjdziemy z tego i zostaniemy w opozycji, bo oczywiście fajnie jest było być w lewicy, dzielić się subwencją, ale krytykować rząd i nie brać za niego odpowiedzialności, to musiało się wcześniej czy później skończyć. No i tak też się stało. 

- Rozmawiałam z wyborcami - a w zasadzie z lokalnymi działaczami lokalnymi Partii Razem i najpopularniejsza jest wśród nich postawa "nie idziemy do drugiej tury, nie mamy na kogo głosować, więc nie będziemy popierali ani jednej, ani drugiej strony". Nie ma nas. Bez wsparcia, poparcia tych wyborców, którzy głosowali na Adriana Zandberga, który mówił, to nie jest wyborca, to nie jest worek kartofli, nie przerzucimy go na z lewa i na prawo ciężko jest myśleć o tym, żeby nie tylko na Podlasiu, ale w ogóle w Polsce odbić prymat na lewicy. 

- To na pewno, jeden do jednego się nigdy nie przekłada. Tak jak wczoraj Magdalena Biejat mówiła na spotkaniach z dziennikarzami na konwencji, która się wczoraj odbyła w Warszawie, że oczekuje na spotkanie z Rafałem Trzaskowskim, żeby się umówić na ewentualnie wspólne działanie. Jeżeli mamy wspierać kandydata, to trzeba tutaj wspólne działania w całym kraju i spodziewam na województwa, żeby ten projekt odniósł sukces. Jestem głęboko przekonany, że ten projekt odniesie sukces, ale zegar tyka. Dwa tygodnie to nie jest dużo, bo na pewno to będzie kampania, podejrzewam, twarda. Myślę, że za dwa do trzech dni kurz opadnie po wynikach z pierwszej tury. No i naprawdę trzeba codziennie brać się do organicznej pracy w gminach, w powiatach, w województwach, w całym kraju. To kandydat nie objedzie każdej gminy, to są dwa tygodnie, to nie ma takiej opcji. Na pewno przyjedzie do Białegostoku, wszystkie województwa zostaną odwiedzone, ale cała ta mrówcza praca musi być na barkach lokalnych działaczy na terenie całego województwa.

Czyli widzi się pan w roli ambasadora Rafała Trzaskowskiego w tej drugiej turze? 

- Gdy Magdalena Biejat-Lewica się porozumie z Rafałem Trzaskowskim, oczywiście tak. No dobrze, a jeżeli chodzi o kwestie głosowania w debatach, widzieliśmy bardzo wyraźne różnice między Magdaleną Biejat a Rafałem Trzaskowskim. Co więcej, można było dostrzec pewien antagonizm. Nie mówię osobisty, ale taki dotyczący programów. I wasza kandydatka bardzo mocno zastosowała się od wielu spraw, które są dla tego rządu, dla Platformy Obywatelskiej bardzo ważne. 

- Jak to pogodzić? 

Panie redaktorze, koalicja 15 października składa się z kilku partii, a w tych partiach też są jeszcze połączone mniejsze partie. Tak to wygląda. Jeżeli chcemy realizować swój program wyborczy, to bez prezydenta, który będzie sprzyjał, a nie blokował danych ustaw, będzie to bardzo trudne. I my mamy tego świadomość. I opozycja również ma tego świadomość, promując swego kandydata. Także jeżeli my mamy rozliczać choćby rządy Prawa i Sprawiedliwości, żeby nie dochodziło do takich sytuacji, że przestępcy są ułaskawani albo się chowają w Pałacu Prezydenckim, to musimy postawić tutaj na kandydata koalicji 15 października Rafała Trzaskowskiego. Jeżeli chcemy, żeby wszystkie w zasadzie kluczowe ustawy były blokowane przez prezydenta wywodzącego się z opozycji, to wtedy nasz rząd będzie miał problem. Nie ma co się oszukiwać. 

- Ale tu nie będzie jeszcze dodatkowo drugiej tury walki właśnie o ten rząd dusz, jeśli chodzi o to, która siła jest najsilniejsza na lewicy. Bo w tym momencie mamy dwa nurty.  Pierwszy to jest właśnie razem Adriana Zandberga. Drugi to jest Nowa Lewica, którą pan reprezentuje. Jeżeli Zandberg stanie się twarzą opozycji wobec rządu, a już w tej chwili zebrał większe poparcie w tym głosowaniu w pierwszej turze, to może się okazać, że zacznie wam brakować żołnierzy. Zostaną sami generałowie. 


- Nie sądzę, bo z tego, co dostrzegam i jestem na spotkaniach czy w centralnych, czy jeżdżąc również po kraju, z problemów z nowymi członkami, czy też choćby z młodzieżówką, od której się wszystko zaczyna, nie ma tego problemu. Naprawdę Magdalena Biejat objeżdżając cały kraj to pokazała i również zauważyliśmy ogromny progres. Jeżeli zauważamy chęć przystępowania właśnie do lewicy, to nas cieszy. I tak jak powiedziałem, potrzebna jest nam zmiana pokoleniowa i Magda taką zmianą jest. To jest bardzo dobrze wykształcona kobieta, piastująca stanowisko wicemarszałka Senatu, władująca z językami obcymi, która potrafi rozmawiać, co jest w polityce bardzo, bardzo ważne. I uważam, że ta zmiana jest jak najbardziej potrzebna. Również będziemy teraz w tym roku mieli zmianę, będziemy mieli konwencję w przyszłym tygodniu bodajże statutową, bo lewica na nowo się wybiera. Już nie będzie podziału na frakcji Wiosna i SLD. Już będzie to pod jednymi skrzydłami. Na tą chwilę chęć startu wyrazili Włodzimierz Czarzasty, premier Gawkowski i pani minister Agnieszka Dziemidowicz-Bąk. Także uważam, że do tej zmiany powoli dojrzewamy i dorastamy.  Zobaczymy jak się głosy rozłożą i kto na jesień, bo to jesienią ma się odbyć również w naszym kraju i również województwach. Także uważam, że ta zmiana już zaczęła następować, a Magda jest tego takim pierwszym sznytem, który wchodzi realnie do gry. Rafał Trzaskowski, żeby tutaj wygrać w drugiej turze, będzie musiał sięgnąć nie tylko po stronę partii tworzących koalicję rządową, czyli PSL-u, który już wyraził poparcie i w ogóle Trzeciej Drogi.

- Nie będzie mógł się tylko i wyłącznie ubiegać o głosy lewicy, ale będzie musiał też sięgnąć do elektoratu Sławomira Mentzena, bo bez tego raczej trudno będzie stworzyć większość. Jak pan sobie wyobraża, że jednocześnie będzie starał się ubiegać o poparcie tych kandydatów myślących bardzo konserwatywnie i liberalnie, jeśli chodzi o gospodarkę i lewicy, która ma pod tym względem zupełnie inny program, zupełnie inny pomysł. To się da pogodzić? 

- To będzie bardzo trudne, niemniej jednak musimy tego dokonać, jeżeli chcemy zrealizować swój program wyborczy i uważam, tak jak powiedziałem wcześniej, w ciągu dwóch, trzech dni liderzy powinni się spotkać i obmyślać plan, żeby brać się jak najszybciej do pracy, mrówczej pracy w każdej małej miejscowości, wsi, miasteczku, w dużych miastach, bo faktycznie te różnice są. To nie ma co się oszukiwać, ale tak samo mamy różnice, jeżeli chodzi o swoje programy partyjne, ale jak widać w koalicji potrafimy się porozumieć, jest to nieraz szorstka przyjaźń, ale potrafimy, tak samo tutaj musimy się porozumieć, bo żaden nigdy wyborca nie wybaczy, jeżeli oddał głos jakiś czas temu, w tym wypadku niebawem będzie dwa lata, że program jest nierealizowany, a żeby realizować ten program, to na koniec dnia potrzebujemy podpis prezydenta i bez tego będzie to bardzo trudne. Ale prezydent Duda wysłuchał uwag Magdaleny Bijat i Andriana Sandberga, które o dziwo zgodnie apelowali, żeby nie podpisywał ustawy, która wyszła z Sejmu dotycząca obniżenia składki, więc być może jest tutaj jakaś przestrzeń, żebyście dogadywali się między sobą także w takich właśnie tematach, niekoniecznie w ramach jednej koalicji, no bo jak to się okazało, że bliżej wam do prawicowego prezydenta niż do własnego koalicjanta, na przykład w tej sprawie. Ja uważam, że porozumiewać się trzeba, każdą partię łączy program, tych partii jest wiele w tej koalicji i musimy szukać tu wspólnego języka, żeby każda z partii też mogła zrealizować swój program, bo wyborcy tej partii głosowali na tych właśnie ludzi, na tych ludzi, na te partie, które są teraz w rządzie. Ale tak jak powtarzam po raz kolejny, my żeby realizować swoje programy, naprawdę potrzebujemy tutaj prezydenta, chcemy rozliczać rządy Prawa i Sprawiedliwości, wiele spraw jest w prokuraturze, ale żeby to się udało do końca, żeby nie byli ułaskawiani tak jak byli my ministrowie, to potrzebujemy prezydenta rozważnego, a niektóry będzie grał do jednej wspólnej bramki, żeby takie osoby nigdy rozliczone nie zostały. 

- Czy pan ma jakiś pomysł jak odzyskać tutaj poparcie lewicy właśnie w regionie? Jakim programem, jakim hasłem? 


- Słyszałem o tym, że ze strony Platformy padał taki pomysł, może otworzymy przejście graniczne tutaj w Kuźnicy, albo w ogóle jakieś przejście drogowe, może wrócimy do kwoty wolnej od podatku podwyższonej. Były różne pomysły, które wczoraj przejawiały się w forach, różni politycy mówili, zgłaszali różne koncepcje. Tu w regionie pod Laskim żaden do tej pory kandydat z kandydatów nie mówił o jakichś specjalnych pomysłach tu regionalnych, skierowanych właśnie do województwa. My potrzebujemy, tak jak pan redaktor zaczął, bez dwóch zdań otwarcia przynajmniej jednego z przejść z Białorusią, czy to będzie Kuźnica, czy to będą Bobrowniki. Ja się przychylam bardziej do Bobrownik z tego względu, że w Kuźnicy jest dużo prac budowlanych, również drogowych i to zamknięcie pozwala, żeby ten tempo tych prac był niezagrożony i to bardzo dobrze postępuje, ale tak, potrzebujemy przejścia granicznego i byliśmy naprawdę o tyle do otwarcia jednego z tych przejść. Niestety został zamordowany nasz żołnierz sierżant Sitek i to odsunęło tę decyzję. Dwa. Mamy teraz naprawdę, wrócił napór ze strony białoruskiej przerzucania nielegalnych migrantów, ba wspomaganych nawet już pod granicę podchodzą w mundurach białoruskich pograniczników. Także to jest zorganizowane bardzo dobrze, tak jak wcześniej było to wycinane kątówkami akumulatorowymi, to teraz dochodzi do tego, że robią to z paliwonowymi, które są do ucięcia polbruku, czy też krawężników. Także to jeszcze jest krótszy czas, dlatego utrzymujemy wszystkie te siły wzdłuż granicy polsko-białoruskiej. Załatwiliśmy, pozyskaliśmy dodatkowe etaty dla Straży Granicznej, jest to 350 etatów, żeby nasz oddział wzmocnić. Na tą chwilę stacjonuje tutaj 12. Dywizja, która zabezpiecza plus policja w razie potrzeby. Ta wykrywalność jest dobrze, ale ostatnimi tygodniami ten napór jest zwiększony.  Nie zapominajmy, że we wrześniu będziemy mieli na Białorusi manewry Zapad. Pamiętajmy, jak to się skończyło trzy lata temu manewrami blisko granicy ukraińskiej. Także jesteśmy przygotowani na ewentualną odpowiedź, jeżeli takie manewry by blisko naszej granicy były. Sytuacja jest niestabilna. Dopóki Łukaszenka jest ciągle podnóżkiem Putina, także sytuacje mamy nierozwiązane, ale na pewno otwarcie jednego sprzęt ułatwiłoby prowadzenie biznesu lokalnym przedsiębiorcom, o których też nie możemy zapominać, bo utrata pracowników przy granicy później graniczy w zasadzie z cudem, żeby ich pozyskać na nowo, bo to nie jest proste, to nie jest łatwe. Lobujemy za tym w Ministerstwie Spraw i Administracji Wewnętrznej. Czekamy na tą odpowiedź, bo tego potrzebujemy. Naprawdę tego potrzebujemy. Okna na tamtą stronę.

- Wasza kandydatka Magdalena Biejat mówiła jeszcze jedną rzecz, która mogła niepokoić mieszkańców województwa podlaskiego. Mówiła mianowicie dosyć ciepło akcentując humanitarne podejście do nielegalnych imigrantów i do tych grup aktywistów, którzy pomagają uchodźcom, którym udało się przedostać przez granicę, do ich wsparcia. Z drugiej strony mamy to, o czym pan mówi, czyli o tej zwiększonej presji, o udziale służb ze strony białoruskiej.Jak to pogodzić? No bo tutaj dla przeciętnego Kowalskiego jest to wykluczająca się sprawa. 


- Tak. My musimy pokazywać dalej ze strony białoruskiej, że jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność i to niejednokrotnie zostało udowodnione przez służby, bo choćby przez rzekę Switłoczankę były próby chyba 54 albo 53 kilkudziesięcioosobowe, które ruszyły w naszą stronę i żadnej się nie udało przejść naszych funkcjonariuszy. To też ich w pewien sposób zmroziło. Również służby białoruskie po swojej stronie penetrują granicę. To co się u nas dzieje.  Niebawem będziemy przystępowali również do tego, żeby odcinek wzdłuż granicy wyasfaltować, żeby ten dojazd, przybycie służb po tym jak widzimy ich na kamerach termowidzyjnych i wszystkich czujnikach, które są zainstalowane na granicy, żeby Straż Graniczna czy też wojsko jak najszybciej dotarło. Oni widzą, że jest duży opór. Wybierają, bo wiemy o tym kierunki Łotwa, Litwa czy też w inne strony, bo ten opór jest ciągły z naszej strony. My się nie poddajemy. My doposażamy funkcjonariuszy czy też żołnierzy sprzęt, który oni potrzebują również osobowo i będziemy mówili również za tym, żeby utrzymać strefę buforową, która według Straży Granicznej przynosi efekt, bo odsuwa kurierów, którzy mają chęć przerzucania dalej w głąb Unii Europejskiej i są wyłapywani, ale to właśnie pozwala temu strefa buforowa. To nie znaczy to, że jesteśmy wspólnie lewicowi, ale inna jest percepcja polityczek, polityków pracujących na co dzień kilkaset kilometrów stąd, a jak my jesteśmy na miejscu, my również przekonujemy do swoich lokalnych racji, żeby mieszkańcy czuli się bezpieczniej, co nie jest proste, nie jest łatwe niejednokrotnie, ale się udaje ich przekonać, tym bardziej jakimi materiałami dysponuje Straż Graniczna, która jest w stanie dla tych polityków to pokazać i niejednokrotnie zmieniają swoje zdanie.

Przyznaję, że szczypałem się podczas tej wypowiedzi, bo ma Pan bardzo nietypowe poglądy jak dla przedstawiciela Lewicy, ale widocznie to taka regionalna osobliwość...

- Inna jest percepcja mieszkając przy granicy, a inna jest mieszkańcom mieszkającym choćby 200 kilometrów stąd.

Przemysław Sarosiek 

Aktualizacja: 23/05/2025 14:36
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do