Jeszcze wczoraj na łamach naszego portalu można było poczytać o tym, w jaki sposób jeden z komitetów wyborczych postanowił prowadzić swoją kampanię wyborczą oraz politykę informacyjną. Przez jego zwolenników został nam skradziony znak graficzny oraz tytuł, który jest zarejestrowany w sądzie.
Tegoroczna kampania wyborcza sięgnęła dna. Ale obecnie można śmiało powiedzieć, że znajdujemy się już znacznie poniżej dna, jako wyborcy. Można kogoś nie lubić, można prowadzić walkę polityczną, ale na pewno nie w taki sposób, aby zwolennicy komitetu wyborczego kradli znak graficzny redakcji czy używali nazwy, jaka jest zarejestrowana i zastrzeżona w sądzie. Niestety do takich działań doszło w Białymstoku i to względem naszej redakcji, która nigdy ani razu nie korzystała z żadnych dotacji miejskich ani wojewódzkich.
Zazwyczaj politykom zależy na dobrych relacjach z mediami, z dziennikarzami. Zabiegają o ciepły przekaz i starają się współpracować na każdym szczeblu. W Białymstoku zwolennicy Tadeusza Truskolaskiego zwyczajnie posunęli się stanowczo za daleko. Jest to rzecz niebywała i nieznana nigdzie indziej w Polsce.
- Politycy uciekają się do różnych form dyskredytowania przeciwników, szczególnie w sytuacji, w której mają niewiele do zaproponowania wyborcom. Narażają się wtedy na pozwy w trybie wyborczym, które są rozstrzygane w ciągu nawet 24 godz. Inną sprawą jest włączanie w ten proceder mediów, co narusza nie tylko dobry obyczaj, ale również obowiązujące prawo – mówi nam Marcel Kalinowski, specjalista od marketingu politycznego.
Osoby prowadzące fanpage pod naszą nazwą ze skradzionym logo być może nie zdają sobie sprawy z tego, że kradzież tożsamości i wartości intelektualnej jest przestępstwem i to dosyć poważnym. Być może nikt im nie powiedział, że od niedawna Facebook sam podejmuje czynności w takich przypadkach. Współpracuje w tym zakresie z policją, także w Polsce.
- Prowadzenie jakichkolwiek profili w mediach społecznościowych podszywających się pod wybrane media jest niedozwolone i podlega usunięciu zgodnie z regulaminem Facebooka czy Twittera. W takim przypadku należy to niezwłocznie zgłosić administratorowi. Jeżeli dodatkowo wchodzi w grę wykorzystanie wizerunku, znaku towarowego, bądź zarejestrowanego tytułu prasowego, wiąże się to z pociągnięciem do odpowiedzialności karnej – mówi nam ekspert.
Dlatego też zebraliśmy bardzo obszerny materiał dowodowy i będziemy dążyć do ujawnienia danych osób, które w taki sposób działały przez kilka miesięcy. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, gdyby ktoś z nas żartował, robił popularne memy, wyłapywał błędy, które również i nam się zdarzają. Ale nie może być przyzwolenia na to, aby pod naszą nazwą i logo dochodziło do szkalowania oponentów politycznych takiego czy innego komitetu wyborczego.
Kontaktowaliśmy się z innymi mniejszymi redakcjami w kraju, aby dowiedzieć się czy gdzieś indziej w taki lub podobny sposób zachowują się kandydujący politycy lub osoby będące ich zapleczem, czy choćby sympatycy. Wszędzie, gdzie pytaliśmy o takie rzeczy pojawiał się ogromny wytrzeszcz oczu i zdumienie.
- Często zdarza się, że w kampaniach wyborczych dyskredytuje się przeciwników politycznych. O wiele rzadziej ma to miejsce w przypadku mediów. Sztab wyborczy, który atakuje media, postępuje najdelikatniej mówiąc nieodpowiedzialnie. Na miejscu wydawcy podjąłbym stosowne środki prawne – dodaje Marcel Kalinowski.
I tak też właśnie zrobimy. Nie ma takiej możliwości, że pójdzie płazem to, że kradnie nam się tożsamość i w ten sposób szkaluje redakcję, którą staramy się budować. Nie jest nam łatwo i jesteśmy na początku drogi. Tym bardziej jest nam przykro, że choć nie czerpiemy ani grosza z miejskiego lub wojewódzkiego budżetu, to odprowadzamy podatki. Nie idziemy w łaskę ani do urzędu pracy, ani po żadne świadczenia. Sami sobie zorganizowaliśmy pracę, która w tak perfidny sposób jest niszczona. W tym czasie padały nieustanne zapewnienia o dbałość o drobnych przedsiębiorców. Jesteśmy żywym przykładem na to, jak ta dbałość wygląda w praktyce.
bardzo jestem ciekaw finału tej sprawy
Do pierdla z nimi