
Wojna na Ukrainie pokazała, jak ważne jest, aby umieć obchodzić się z bronią. Bo choć wydawało się nam chyba wszystkim, że czasy potwornych walk skończyły się wraz z końcem drugiej wojny światowej, to okazało się, że jest niestety inaczej. Polacy od lat są najbardziej rozbrojonym narodem w Europie i stosunkowo niewielu potrafi się nią posługiwać. To ma się zmienić.
Co najmniej za dziwne można uznać fakt, że tak mało osób w Polsce posiada dostęp do broni. Mamy bowiem jedno z najbardziej restrykcyjnych praw pod tym kątem. Na pewno w Europie, a być może na świecie. Dziwne jest to głównie dlatego, że Polska przecież znajduje się pomiędzy Niemcami a Rosją, czyli państwami, które na kontynencie europejskim od setek lat rozpętują większe lub mniejsze konflikty zbrojne. Do końca drugiej wojny światowej Polacy nie mieli wyjścia, musieli umieć posługiwać się bronią, w zależności od tego, jaka była wówczas dostępna.
Obecnie jesteśmy jednym z najbardziej rozbrojonych społeczeństw w całej Europie, co przy trwającej teraz wojnie na Ukrainie zapaliło niektórym politykom czerwone światło, że pora to zmienić. Do szkoły mają wrócić zajęcia z przysposobienia obronnego, w tym także nauka strzelania. Ministerstwo Sportu zapowiada także dofinansowanie do zajęć strzeleckich na już istniejących strzelnicach. Tylko w tym roku ministerstwo na program upowszechniania strzelectwa sportowego ma przeznaczyć 5 mln złotych. Przeszkolić się ma za te środki około 8 tys. osób.
- Chcielibyśmy, aby jak najwięcej Polaków umiało się umiejętnie posługiwać bronią, a być może także uzyskać pozwolenie na broń – przekazał na koniec marca tego roku Kamil Bortniczuk, minister sportu.
Beneficjentami programu będą kluby strzeleckie ze wszystkich województw, do których będą mogli się zgłaszać chętni na przeszkolenie. Każdy z uczestników takich szkoleń ma wykonać nawet do kilkuset strzałów. To dość sporo, aby przypomnieć sobie najważniejsze zasady lub poprawić celność oddawanych strzałów. Będą to zajęcia dla osób pełnoletnich. W przyszłym roku ma się pojawić większa pula pieniędzy, która będzie przeznaczona również na zajęcia dla uczniów odbywających praktyczne ćwiczenia w ramach przysposobienia obronnego.
W Białymstoku miała być wybudowana strzelnica, bo taki projekt wygrał zdecydowanie głosowanie w budżecie obywatelskim. Choć urzędnicy z prezydentem początkowo kilkukrotnie go odrzucali, inicjatorzy pomysłu postawili na swoim i okazało się, że potrzebę budowy strzelnicy widziało w Białymstoku kilka tysięcy mieszkańców miasta. Niestety, ten projekt nie został zrealizowany, choć dziś zapewne głos na niego oddałoby nawet znacznie więcej osób.
Jeśli nie ta, to może inna strzelnica? W każdym razie z takim pomysłem wystąpił do prezydenta Białegostoku radny Henryk Dębowski. Kilka dni temu złożył stosowną interpelację, w której wskazał na potrzebę budowy takiego obiektu – choćby właśnie z powodu konieczności nauki obsługi broni. Jak napisał radny Dębowski, w krajach skandynawskich praktycznie wszyscy potrafią się posługiwać bronią. W Polsce, w tym w Białymstoku, też można te statystyki poprawić, ale potrzebna jest strzelnica. O ile nie taka profesjonalna, jakiej na pewno brakuje, to przynajmniej wirtualna. Są one teraz bowiem bardzo popularne. Jednak zdecydowanie bardziej przydałaby się strzelnic z prawdziwego zdarzenia, więc radny Henryk Dębowski nawet zasugerował, jak można byłoby sfinansować jej budowę.
„Jestem zdania, że powyższą inwestycję można by było zrealizować przy współudziale Samorządu Województwa i Powiatu Białostockiego – oczywiście – o ile Pan Prezydent wyraziłby chęć i wolę takiej współpracy. Jednocześnie chciałbym przypomnieć, że w roku 2019 wystartował program „Strzelnica w powiecie”, w ramach którego można było uzyskać dofinansowanie ze środków Ministerstwa Obrony Narodowej na budowę, przebudowę lub modernizację strzelnic zewnętrznych” – wskazał radny Dębowski.
Odpowiedzi prezydenta Białegostoku w tej sprawie jeszcze nie ma, bo interpelacja została złożona kilka dni temu. Niemniej, obiekt taki z pewnością się przyda wobec planów jakie ma choćby Minister Sportu. Polacy chcą mieć większy i łatwiejszy dostęp do broni, co w obecnych warunkach raczej zaskoczeniem żadnym nie jest.
Minister Sportu, też kilka dni temu przekazał, że przez jego środowisko polityczne był zgłaszany projekt ustawy o broni i nabojach, a w zasadzie zmiany do obecnej ustawy, która jest bardzo restrykcyjna. Chodzi o to, aby dostęp do broni był szerszy, a przepisy nie tak restrykcyjne jak obecnie. Takich też zmian oczekuje w tej chwili bardzo wielu Polaków, którzy przede wszystkim śledzą doniesienia z Ukrainy.
- Jako członek Partii Republikańskiej przypomnę, że zgłosiliśmy pakiet zmian dotyczący tej ustawy. Uważamy, że każdy funkcjonariusz państwa, który ma dostęp do broni w ramach swoich uprawnień służbowych będzie miał z automatu przyznane pozwolenie na nią również poza czasem pracy. Przewidujemy łatwiejszy dostęp do broni dla naszych obywateli oczywiście po spełnieniu kilku warunków np. związanych ze stanem zdrowia – mówił Kamil Bortniczuk.
Teraz do tego rodzaju zmian jest bardzo dogodny moment. Wszyscy bowiem widzą, że potrzeba obycia z bronią i umiejętności strzeleckie mogą się przydać w każdym momencie. O złagodzenie przepisów w dostępie do broni i ułatwienie procedury ubiegania się o posiadanie oraz zakup broni wcześniej apelowało wiele środowisk. Wydaje się, że wydarzenia za naszą wschodnią granicą pokazały bardzo wyraźnie, że to nie tylko właściwy moment na tego typu zmiany, ale to bardziej już konieczność.
(Cezarion/ Foto: pixabay.com/ pistol)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zgadzam się z autorem artykułu. Dostęp do broni powinien być łatwiejszy dla wszystkich dorosłych i zdrowych osób. Tylko w ten sposób zwiększymy bezpieczeństwo nas wszystkich w razie ewentualnego konfliktu. Musimy mieć prawo do obrony rodziny i siebie.